Wszyscy podniecają się tym, że Jaruzelski odpowiada za inwazję w Czechosłowacji, grudzień 1970 roku, stan wojenny i ofiary. Ale to, jak głosi pewna reklama, to pikuś. Ja mam poważniejsze obawy.
Bronisław, prezydent, zaprosił dziś oficera NKWD, by ten ustalał stosunki III RP z obecną Rosją (NKWD to było - kiedyś KGB, teraz chyba Służba Federalna Rosji).
Większego porażenia mózgowego Bronisława Komorowskiego jeszcze nie widziałem. Nie chcę myśleć o kolejnych gafach. Tyle, że to nie jest gafa. Urzędujący prezydent III RP zaprasza byłego enkawudzistę, by ten wspomagał polską politykę wschodnią.
Oportuniści powiedzą, że to zagrywka PR, by pozyskać poklask twardego elektoratu lewicy. Ok. Można, jako mieszkaniec pałacu prezydenckiego, szukać poklasku wśród rozczarowanych byłych komunistów. Ale kosztem państwa?
Ja jednak wolę wiedzieć, dlaczego urzędujący prezydent III RP zaprasza byłych sowieckich agentów na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego w sprawie Rosji?
Czekam Bronisławie z Komorów, że odpowiesz szczerze, dlaczego zaprosiłeś do swojego pałacu Namiestnikowskiego zdrajców Oczyzny.
