A dzisiaj
Czemu nas nie zaprosisz
Jak tych spod cienia płaczącej wierzby
Matki koty psy niemowlęta
Wszyscy zapisani w odcisku dłoni
Pozostawionym na śniegu w ostatnie święta
A dzisiaj niezdarny lot gołębia
Uparte milczenie motyla i kaszel palacza
Zatrzymana na zawsze chwila
W najgłębszej szufladzie dzieciństwa
Mieszkają wszyscy Twoi święci
I łez grosiwo
Którym opłacą uległość
Niewierzący zawzięci
Pytam o dzisiaj
Bo jutro tak samo ulotne jak wtedy
Nie ofiaruje powrotu
Tym bardziej nie potrafi się zmienić
W zapowiedź podróży
do wschodniego ogrodu
W którym ojciec uprawiał róże
Do ostatniej przerwanej rozmowy
Wiem
To krew tak się burzy
W leniwym sercu
Tam dźwięki psalmów napływają do uszu
Niespełnionych morderców
Mistyków ledwie widzących proroków
Powłóczących nogami młodzieńców
I starców nieopierzonych
Jak ledwo wyklute pisklęta
Z uporem powykręcanych palców
Przesypujemy piasek zużytego atramentu
A tam z brunatnego wnętrza
Urośnie nam kościół
Ostatecznego zwycięstwa
I kapłan nasyci nas ciałem z opłatka
I winem z krwi białej
Jak obraz zapomnianego dzieciństwa
Nie
Jeszcze nie dzisiaj
Urosną nam skrzydła aniołów
Sierści mierzwa na grzbietach
I kły wprawione do pysków
Oto gram naszego dziedzictwa
Złożony na Twoim ołtarzu
Bo teraz nie ma dla nas powrotu
Z tamtego jutra
O którym śnimy
Jak ćmy spalające się we własnym ogniu