Co rano
Wraca do siebie
Jakby nigdy nic
A jednak...
Nic rumieni się bardziej
Od blasku przydomowych świateł
Nigdy zaś - jak nigdy
Pełne determinacji
Robi teatrzyk
I uparcie się czepia
Reinkarnacji...
Co rano
W kuchni przy stole
Odsłania kolejną kartę
I nawleka na szyję
Ciążący paciorek...
Co rano
Odsuwa ten sam podrapany taboret
I zaczyna podobną do innych
Ostatnią z ostatnich
Niekończącą się wartę
Jak uchronić niewinnych
I tych których się wini uparcie
Przed drapieżnym jak harpie
Amarantem
Krwią piszemy własną historię
Rozliczamy się atramentem
A potem mierzymy
Jak przenoszone spodnie w lumpeksie