Fatalne decyzje Donalda Tuska powodują, że coraz więcej obywateli wyraża swoje niezadowolenie. Wielotysięczne pokojowe demonstracje i miliony podpisów, do tej pory nie robiły na władzy wrażenia. To niedobrze, bo brak pozytywnej reakcji rządu powoduje, że obywatele zmuszeni są kontynuować protesty, również podczas Euro 2012.
Mistrzostwa Europy w piłce nożnej miały być promocją naszego kraju i naszego sportu. Czy tak będzie? To, jak zwykle, zależy od rządzących.
Problem polega na tym, że aktualna władza nie rozumie i nie szanuje demokracji. Wydaje jej się, że jeżeli wygrała (oszukując naród) wybory, to może ignorować głos swoich obywateli wyrażany podczas demonstracji. Nic bardziej mylnego.
"To od nas w znacznej mierze zależy, czy będzie dominował klimat przeżycia sportowego i wspólnoty narodowej, czy klimat rozgrywek politycznych" - słusznie zauważył prezydent Komorowski, niesłusznie apelując o przełożenie protestów na czas późniejszy.
Wg Komorowskiego, Mistrzostwa Europy w piłce nożnej to "niebywała szansa przeżycia wspólnotowego i urządzenia w Polsce, na rzecz Polski, wielkiego, pięknego wydarzenia sportowego, które jest jednocześnie dobrą promocją naszego kraju i naszego sportu", a "najważniejszym powodem, punktem odniesienia powinno być dobro Rzeczypospolitej i marzenie, aby wielki wysiłek na rzecz Euro 2012 w Polsce nie został w wymiarze emocjonalnym, ale i organizacyjnym zmarnowany".
Zgadzam się z Komorowskim, że najważniejsze jest dobro Rzeczypospolitej, nie zgadzam się, że dla dobra Rzeczypospolitej należy protesty zamieść pod dywan i zadbać o pozory. Bo to, z dobrem Rzeczypospolitej, nie ma nic wspólnego, wiele natomiast wspólnego ma z postawą potocznie zwaną "dulszczyzną".
Źle się dzieje w państwie polskim - nie trzeba tego ukrywać, trzeba to zmienić. Najszybciej można to zmienić podając rząd do dymisji, a to w znacznej mierze zależy od nich.
--
Mój blog na niezalezna.pl