Okładka dodatku Polskie Kresy do tygodnika Polska Niepodległa - 12 stycznia 2014
Okładka dodatku Polskie Kresy do tygodnika Polska Niepodległa - 12 stycznia 2014
Marcin Hałaś Marcin Hałaś
712
BLOG

Wojna trwa!

Marcin Hałaś Marcin Hałaś Kultura Obserwuj notkę 3

Za naszą wschodnią granicą trwa wojna. Jej wynik jest niezwykle ważny dla polskiej racji stanu. Dlatego polskie władze powinny angażować się w tę walkę. To nasza wojna, o naszą przyszłość i naszą tożsamość!
    Nie chodzi jednak o konflikt w Donbasie, o walkę Ukraińców z oddziałami separatystów wspieranymi przez Rosję. Wielu przedstawicieli polskich elit, tak politycznych, jak medialnych, udowadnia dzisiaj, że jest to „nasza wojna”. Otóż – to nie nasza wojna, nie nasz konflikt, nie nasz interes. Toczą ją strony, które wykonały wobec Polski szereg nieprzyjaznych gestów. Tym dziwne wydaje się, że jedną z tych stron – ukraińską – polskie elity w tak bezwarunkowy i bezmyślny sposób popierają. Tymczasem jednocześnie za wschodnią granicą toczy się naprawdę „nasza wojna”. To walka o polską kulturę, o polską tożsamość, o prawa Polaków mieszkających na polskich Ziemiach Utraconych.
    W tym numerze „Polskich Kresów” przedstawiamy kolejne raporty z tego pola walki. Marta Borzęcka pisze o białorutenizacji, Maria Pyż-Pakosz o ukraińskich fałszerstwach i „chciejstwach” na polu historii. Należałoby dodać – podobna sytuacja jest na Litwie, tam także trwa walka z polskością. Przypomina się pointa bajki Krasickiego „wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły”. Polski establishment pozostaje z złudnym przekonaniu, że na wschodzie mamy serdecznych przyjaciół. Tymczasem tam właśnie polskość jest zjadana, na polskość szczute są psy.
    Niedawno przeczytałem, że ukraińscy żołnierze na wschodzie tego kraju „bronią granic europejskiej cywilizacji”. Nic z  tego! Państwo, które do rangi bohaterów podnosi formacje zbrodnicze, mające na swoim koncie ludobójstwo (OUN/UPA) nie może „bronić granic europejskiej cywilizacji”. Patrząc z pewnego punktu widzenia można odnieść wrażenie, że konflikt ukraińsko-rosyjski do raczej wewnętrzna „nawalanka” wschodniej dziczy. Wiem, mocne słowa, prowokacyjne. Przyznaję, że wielu Ukraińców walczy o wolność swego państwa, działając z motywacji szlachetnych i patriotycznych. Im należy się szacunek i wsparcie. Ale równocześnie nie możemy zapominać, że dopóki w oficjalnej narracji Ukrainy formacje OUN/UPA będę podnoszone do rangi „mitu państwotwórczego” – państwo to stoi nie po stronie Europy, ale wschodniej dziczy.
    Właśnie dlatego w Polsce tyle oburzenia z powodów marszów ku czci Stiepana Bandery, jakie odbyły się we Lwowie, Odessie i Kijowie w pierwszych dniach stycznia. Widzieć w tym trzeba sukces neobanderowców ze Lwowa: swoją ideologię, swoje mity „przerzucili” już na całą Ukrainę. To jak przerzuty nowotworu.
    Niestety, nie rozumieją tego polskie środowiska patriotyczne, narodowe. Jerzy Targalski na portalu niezalezna.pl udowadnia, że kult Bandery na Ukrainie ma wyłącznie charakter antyrosyjski. Z kolei Jan Bodakowski kilka dni temu napisał do mnie na Facebooku: „przypominam od 1941 roku Bandera był więźniem obozów koncentracyjnych, Niemcy wymordowali całą jego rodzinę, a realnie zamieszany był w zabójstwo jednego Polaka, zresztą sanacyjnego kryminalisty.” Odpowiadam jasno: stosując podobną logikę  powinienem czuć szacunek dla Jürgena Stroopa, bo siedział w ubeckim więzieniu. Zresztą w jednej celi z Kazimierzem Moczarskim. „Szatańska Trojca” ukraińskiego nacjonalizmu to trio Doncow-Bandera-Szuchewycz. Dwaj pierwsi byli tylko ideologami, trzeci już także wykonawcą ludobójstwa Polaków. I wszyscy trzej są dziś na Ukrainie uważani za bohaterów. W ten sposób państwo ukraińskie przypisuje się do tradycji wschodniej dziczy, wcale nie lepszej niż armia sowiecka.
    Pozwolę sobie na wątek osobisty. Jak wiadomo Służba Bezpieczeństwa Ukrainy wydała mi zakaz wjazdu na Ukrainę. Decyzję podjęto 9 miesięcy przed rozpoczęciem zamieszek na Majdanie. Chodziło więc o książkę „Oddajcie nam Lwów”. W grudniu otrzymałem odpowiedź z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, gdzie złożyłem skargę na bezczynność administracyjnego polskiego MSZ, który nawet nie odpowiedział na moje pismo, domagające się interwencji w tej sprawie. Polski rząd napisał teraz: „Szanujemy prawo odpowiednich władz Ukrainy do podejmowania suwerennych decyzji, co do wpuszczania, bądź odmowy wpuszczania obywateli państw obcych na swoje terytorium.” Znaczy to także, że polski rząd szanuje prawo Ukrainy do „selekcjonowania” polskich dziennikarzy, którzy mogą do tego kraju wjeżdżać i relacjonować wydarzenia. Polski rząd szanuje prawo Ukrainy do ograniczania wolności polskich mediów. Co gorsza – nie mam wcale pewności (a nawet nadziei), że po ewentualnym sukcesie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości coś się w tej kwestii zmieni.
    Za wschodnią wojną trwa „nasza wojna”. Niestety, polskie władze, polskie elity już dawno wywiesiły w niej białą flagę hańby.


Tekst ukazał się w dodatku "Polskie Kresy" do tygodnika Polska Niepodległa 12 stycznia 2014.

Poeta, publicysta tygodników Warszawska Gazeta i Polska Niepodległa, autor książek. Za publikację w 2012 roku książki "Oddajcie nam Lwów" uhonorowany przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy trzyletnim zakazem wjazdu na Ukrainę. Mieszka w Bytomiu

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura