marcingacek marcingacek
360
BLOG

Zdjęcie Kutza już nie wystarczy.

marcingacek marcingacek Polityka Obserwuj notkę 0

Kutz – „…a ja jestem jak małpa”. Czyli zdjęcie Kutza już nie wystarczy.

Partie polityczne nie wysiliły się. PiS i PO wykorzystując sprzyjającą konstelację finansowo-ordynacyjną promującą większe ugrupowania umocniły status quo. Polityczny plankton po raz kolejny uświadomił sobie, że może tylko unosić się na powierzchni opinii publicznej i bezwładnie dryfować. Niska frekwencja pozwoliła na utrzymanie się dwóch partii w zahibernowanej formie i stworzenie zabezpieczenia socjalnego dla weterana walk o dusze młodzieży.     

Była to kampania haniebnie słaba. Celebryci, niedouczone kreacje polityczne PR-owców rodem z lat 90-tych nie odniosły sukcesu. Rzucone elektoratowi ochłapy wizerunkowe stały się jedynie pośmiewiskiem gawiedzi. Niektórym protokół z Kioto będzie spędzał sen z powiek i niekoniecznie będą to koszmary ekologiczne. Na Górnym Śląsku skończyła się pewna epoka. Zdjęcie z Kazimierzem Kutzem już nie wystarczy by przekonać do siebie Ślązaków. Nie zagłosują na byle jaką małpkę, nawet wtedy gdy zamiast brzytwy trzyma ona żółto niebieski proporczyk. Rozżaleni wyborem Janusza Korwin Mikkego politycy zapomnieli, że to oni zapracowali na jego sukces. Nie prowadząc kampanii, nie przekonali dla czego jest ona ważna i jaką mają wizję polskiej reprezentacji w Parlamencie Europejskim. JKM zasłużył sobie w ciągu dwudziestu lat uprawiania demagogii i odgrywając rolę politycznego błazna na solidną europejską emeryturę. Młodzi mieszkańcy polskiego Południa głosując na Nową Prawicę odwrócili ostanie trendy w eksporcie polskiego kapitału społecznego. Dotychczas Polska specjalizowała się w utracie młodych, wykształconych, perspektywicznych pracowników w liczbie półtora miliona. Teraz nareszcie wysłaliśmy to czego mamy i tak w nadmiarze i to bez straty dla polskiej gospodarki: ucieleśnienie ojczystego pieniactwa i chaotycznej,  quasi-logicznej argumentacji. Należałoby kontynuować tę drogę. W przyszłych wyborach do europarlamentu grupa apolitycznych wolontariuszy powinna założyć partię z korwinopodobnych działaczy. Można by dorzucić do nich palikociarnię  i paru jeszcze obrońców najważniejszych problemów polskich takich jak np. legalizacja marihuany.  Nadać im logo np. psa Bełkota i wyekspediować do Brukseli za pomocą euromandatu. Wiadomo, że to drogo i kiedyś wysyłało się takich gdzie indziej, ale nastał czas humanitaryzmu i tolerancji a więc koszty nie grają roli. Tam ich spacyfikują dyscypliną obrad - po dwóch minutach  wypowiedzi europosłowi bezwzględnie się przerywa (na marginesie trzeba stwierdzić, że w tak nieludzkich warunkach JKM nic nie zdąży powiedzieć choć dużo słów z siebie wyrzuci), nałożą knebel z waluty Euro w postaci pensji i innych dodatków. Nawet euro-immunitet im tego nie zrekompensuje.

           Partie polityczne za nasze pieniądze dokonały „rozpoznania bojem” ich faktycznej pozycji przed bitwami w nadchodzących wyborach samorządowych, prezydenckich i parlamentarnych. PiS przekonał się, że kurczy mu się żelazny elektorat, bo gdyby faktycznie głosowało na tą partię  karnie 10 do 15 procent uprawnionych do wyboru, to przy frekwencji 23% z hakiem powinni wygrać o kilkanaście punktów z niedobitkami elektoratu PO. A tak okazało się, że przy zdyscyplinowanym twardym elektoracie udało się (sic!) zremisować ze wskazaniem. Jeśli Kaczyński chce być polskim Orbanem musi wznieść się ponad swoją dumę, przebaczać, scalać, kleić i zagospodarowywać nieużytki wyborcze. Obywatele zamiast wymierzyć solidny i otrzeźwiający policzek Partii Tuska za ostatnie błędy i „mijanie się” z prawdą, dali jej mini-prztyczka w nos, co przy zdolności koalicyjnej PO, gwarantuje tej partii rządzenie Polską jeszcze przez 10 lat. Nie byłoby w tym nic złego bo w końcu stabilizacja polityczna to też wartość, ale nad Wisłą pewność siebie władzy przeradza się zawsze w bezkarność, korupcję albo przynajmniej „wymienianie się” zegarkami.  Jeśli do tego dodamy, że labilny  elektorat szybciej zagłosuje na PO niż na PiS, zwycięstwo drużyny Kaczyńskiego w tych „ćwierć wyborach” wydaje się mniejsze.

           Jedyna korzyść z tych wyborów to upadek partii z jednym nazwiskiem w nazwie, niefortunnie - jak przyznał sam Janusz Palikot - w ostatniej chwili zamienionej na „Twój Ruch”. Niewątpliwie to Leszek Miller stał się głównym arbitrem lewicowego etykietowania. To on będzie namaszczał teraz na prawdziwych „żołnierzy rewolucji”. Przyjdzie mu to pewnie łatwiej bo w rozliczeniach powyborczych na pewno wystawi słony rachunek dosiadającej figurkę koziołka w trakcie kampanii  byłej europosłance Seneszyn.  A wiadomo baba z wozu… Za to każdy polityk (lub polityczka), któremu przyjdzie do głowy wejść w koalicję z Aleksandrem Kwaśniewskim dwa razy się zastanowi, a swoją ewentualną pozytywną decyzję uwarunkuje wcześniejszym zaświadczeniem z ukończenia terapii... przepraszam specjalistycznej kuracji leczenia „wirusa filipińskiego”.

             A Polacy spokojnie mogą kupić wygodniejsze fotele, zaopatrzyć się w popcorn i w przerwach między meczami coraz bardziej „polskiej” Bundesligii (co za upadek!!!) będą oglądać relacje z obrad Europarlamentu. I pamiętajmy. Za taką kasę żądajmy rozrywki z najwyższej półki.

 

marcingacek
O mnie marcingacek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka