Marcin Gołdyn Marcin Gołdyn
4676
BLOG

Równi i równiejsi - casus Jarosława Wałęsy

Marcin Gołdyn Marcin Gołdyn Polityka Obserwuj notkę 27

             Wypadek motocyklowy Jarosława Wałęsy skłonił mnie do refleksji nad faktem, iż w Polsce występuje dość liczna grupa osób uprzywilejowanych. Ludzie ci są traktowani w sposób szczególny tzn. w żaden sposób nie można krytykować ich poczynań, a odpowiednio postawieni ludzie dbają o to by bez względu na wszystko nie działa im się krzywda.

 Przypadek Wałęsy w sposób niezwykle dobitny pokazuje ten mechanizm, który od początków III RP jest normą, a który swe korzenie bezpośrednio lokuje w czasach PRL-u. Działa to tak, że ludzie bezpośrednio i pośrednio związani z szeroko rozumianym aparatem władzy są po prostu nie do ruszania, niezależnie od tego jakich czynów się dopuścili. Po wypadku Wałęsy policja, prokuratura i media całą winą obciążyły kierowcę Toyoty, który rzekomo wymusił pierwszeństwo. Zapewne był to zwykły szary obywatel, więc za takim człowiekiem nikt w obronie nie stanie, także można spokojnie wieszać na nim psy. W podobny sposób załatwiono maszynistę, który w opinii prokuratury jechał za szybko na nowo wyremontowanych torach, na których ni stąd, ni zowąd obowiązywało ograniczenie prędkości do 40 Km/h. Przynajmniej taka była druga wersja. Bo w pierwszej nikt o ograniczeniu nie mówił. Maszynista poszedł wstępnie siedzieć na 3 miesiące, może dlatego by do wyborów sprawa przyschła. W sprawie Jarosława Wałęsy tymczasem żaden policjant nie zająknął się ani jednym słowem (dosłownie) o tym, iż młody europoseł mógł jechać za szybko i mogło to najprawdopodobniej mieć kolosalny wpływ na przebieg całego zdarzenia. Przypuszczenie takie może wysnuć nawet laik widząc zniszczenia przodu samochodu i fakt, że Wałęsa w momencie uderzenia przeleciał w powietrzu aż 30 metrów. Taką wersję policja i media z góry odrzuciły. Jest to o tyle dziwne, że zwykle tego typu zajścia na drodze policja w osobie jej rzecznika tłumaczy od razu faktem „niedostosowania prędkości do warunków panujących na drodze”. A warunki na drodze były takie, że na jej poboczu stał TIR, do tego była tam linia ciągła, a jak powszechnie wiadomo przy takiej nie wolno się zatrzymywać. Czyli od razu na myśl przychodzi awaria lub nawet wypadek, a wtedy należy przecież zachować szczególną ostrożność. Doświadczony i rozsądny motocyklista w takich momentach zwalnia, bo nie jest to normalna sytuacja na drodze i w takich okolicznościach można spodziewać się wszystkiego. Wystarczy jedynie trochę wyobraźni by zminimalizować ryzyko.
            Po wypadku również widać, że Jarosław Wałęsa to nie byle kto. Transportowany śmigłowcami do coraz to lepszych szpitali, poddany opiece specjalistów... służba zdrowia kiedy chce działa więc całkiem dobrze! Prezydent Wałęsa gdy się rozchorował też mógł przecież liczyć na wzorową wręcz opiekę. Przyznacie państwo, że nie każdy z nas byłby traktowany w ten sam sposób. Wystarczy przejść się po szpitalach i przychodniach by przekonać się gdzie służba zdrowia ma swoich pacjentów. Ale nie każdy może być przecież synem wielkiego Lecha lub nim samym. Nie każdy może też, jak inny syn Wałęsy, cierpieć na pomroczność jasną. To choroba elit, na którą maluczcy nie chorują i tyle.
            Przypomina mi się teraz wypadek jaki spowodowała jedna pani prokurator. Kobieta wjechała na skrzyżowaniu na czerwonym świetle wymuszając pierwszeństwo na motocykliście. Jak skończyła się cała sprawa? Pani prokurator została uznana za niewinną. Całą winą sąd obciążył motocyklistę, który wjechał na skrzyżowanie odrobinę za szybko (jeden świadek zeznawał inaczej, ale w porę go uciszono). I tak cała sprawa rozeszła się po kościach. Polskie sądy muszą uwielbiać Hegla, bo przecież wyglądają na wyznawców zasady, że jeśli fakty są przeciwko nam, to tym gorzej dla faktów.
            Istnieją w Polsce grupy nie do ruszenia, czyli tzw. nietykalni. Do nich zaliczają się także salonowe autorytety moralne i ludzie, których salon otacza swoistą opieką. Taki ludziom wolno o wiele więcej. Można zionąć nienawiścią, wyzywać od pedofilów, nekrofilów i bydła, można drzeć Biblię, wsadzać flagę w kupę, kopulować z trzynastolatką, wciągać prochy i robić wiele tego typu rzeczy. Póki robi to swój robi to niejako w wyższym celu, więc jest usprawiedliwiony czy nawet sowicie nagradzany. Jeśli zrobi coś takiego człowiek związany w jakimś stopniu z opozycją jest od razu przez ten sam salon ostro piętnowany.
A wyobrażają sobie państwo jakiegoś pisowca, który to miał nieszczęście być uczestnikiem wypadku. Już słyszę te krzyki oburzenia, że pewnie się upił, komuś tam by się od razu przypomniało, że swego czasu dostał mandat za przekroczenie prędkości, a Palikot podkreślałby ciągle, że delikwent ma krew na rękach. Witajcie w kraju ludzi równych i równiejszych. Na koniec chciałbym życzyć panu Jarosławowi szybkiego powrotu do zdrowia i więcej rozsądku na przyszłość.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka