HareM HareM
187
BLOG

Dziś nabyłem szacunku do Sabalenki

HareM HareM Sport Obserwuj notkę 12
Nie myślałem, że to kiedyś nastąpi, a tu patrz Pan...

Muszę przyznać, że nigdy nie byłem, dalej nie jestem i chyba nigdy nie będę fanem stylu, w jakim gra białoruska tenisistka.

Jej tenis, aczkolwiek nie pozbawiony znamion wyjątkowej precyzji połączonej czasem nawet z finezją, opiera się jednak przede wszystkim na sile, której ponad 97, a może i 100, % zawodniczek nie jest w stanie nie tylko wygenerować, ale nawet o takich wartościach hipotetycznie pomyśleć. Mnie taki tenis, tenis spod znaku „siła razy gwałt”, choćby był upstrzony różnymi, niewątpliwie atrakcyjnymi, ozdobnikami, niespecjalnie rajcuje.

Ale dziś Aryna Sabalenka mi niewątpliwie zaimponowała. Zaimponowała mi bo, po pierwsze, wygrała przegrany, nie wiem czy nie dwukrotnie, mecz. Po drugie tym, że grając przeciwko niesłychanie dobrze usposobionej i mającej niewątpliwie dzień konia rywalce, próbowała grać cały czas swoje i, mimo otrzymywanych w pierwszej połowie spotkania ciągłych batów i razów, nie spuszczała z tonu. Bo ona, proszę Państwa, nawet w przegranym 0:6 secie, grała cały czas dobrze! Tyle, że Keys grała wtedy jak natchniona. Po trzecie (sprawa drobniejsza, ale wcale nie taka błaha) w tak ważnym meczu, mając dużo gorszy od rywalki tegoroczny bilans tie-breaków, oba wygrała. No i, last but for sure not least, tym, że pokonała ciążącą na niej olbrzymią presję. Presję związaną z tym, że wchodzi na tron, a przed nią jeszcze dwa mecze, które wypada z tego tytułu wygrać.

Ja nie wiem kto wygra w finale, bo Coco, której będę w nim kibicował, weszła na obroty, na których jej jeszcze nigdy nie było i o których dotąd, przed zatrudnieniem Brada Gilberta, mogła tylko pomarzyć. Ale to nie zmieni mojej opinii, że berło, które oddała w czwartej rundzie tegorocznego US Open Iga, przeszło jednak w godne ręce. Dzisiejszy mecz mnie o tym przekonał. Tak wygrywają tylko najlepsi.

Ostatnie zdanie. Z tym Gilbertem to jeszcze chwilę poczekajmy, bo to może być tak jak z Igą i Wiktorowskim. Nowa miotła i pewne nowe, niekoniecznie rewolucyjne, rozwiązania dodane do potężnej bazy, która była już wcześniej, ale powodujące potężny skok jakościowy do przodu. Zobaczymy jak to się długo utrzyma. Natomiast Anton Dubrow prowadzi Sabalenkę już trzy lata. W tym wypadku nie trzeba było zmieniać miotły, żeby zawodniczka zdecydowanie poprawiła wyniki. Tym większy szacun dla Dubrowa. Był konsekwentny, kreatywny, otwarty na zmiany i dobił do brzegu.

PS

Mimo wszystko w finale stawiam na Białorusinkę. Co jest o tyle dobre, że ostatnio na kogo nie postawię, to przegrywa:)


HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport