HareM HareM
386
BLOG

Hurkacz oskalpował Szanghaj!

HareM HareM Tenis Obserwuj temat Obserwuj notkę 4
Siódmy wygrany finał Polaka w karierze. Na osiem rozegranych!

A mówili, że dziś, przynajmniej do 21-szej, nie będzie o czym pisać. I się okazało, że (pojadę Tischnerem, a co) gówno prawda!
Nie mam w domu Polsatu, więc nie oglądałem. Zresztą. W niedzielę rano to ja mam swoje obowiązki. Chodzę mianowicie, od pewnego czasu, regularnie na basen. Do pewnego czasu chodziłem też regularnie, ale tylko w tygodniu. Od, mniej więcej, końca pandemii powiększyłem basenowy tygodniowy przerób o niedzielne poranki właśnie. To dodatnio wpływa na moją kondycję (dziś, dla przykładu doszły kolejne trzy koła, kilometry znaczy), ale wszystko ma dwa końce. Podobnie jak to, że nie zlikwidowano zjawiska ciszy wyborczej.
W każdym razie Hu-Hu zrobił wreszcie w tym sezonie coś, z czego można być dumnym. Szanghaj to nie jest jakieś tam Halle czy inna Marsylia. To, wyrównany co prawda, najlepszy rezultat Hurkacza w historii jego występów od egidą ATP. Tylko raz, dwa i pół roku temu, dokonał podobnej sztuki, kiedy to zwyciężył w Miami. Tam jednak było mu chyba łatwiej, bo to jego matecznik. A Szanghaj niekoniecznie.
Z tego co można wyczytać na flashscorze, to mecz w pierwszych dwóch odsłonach był mało porywający. Obaj świetnie serwowali (Polak wyjątkowo) i to przynosiło im gross punktów. Pierwszy set dla Polaka (przełamanie w szóstym gemie) drugi dla Rosjanina (przełamał Furkacza w drugim gemie i już tak szło do końca). W pierwszym secie emocjonujący był tylko gem właśnie szósty. Reszta bardzo łatwo bądź dość łatwo wygrywana przez serwujących. W drugim secie też bez żadnych gier na przewagi za wyjątkiem wspomnianego gema drugiego, gdzie doszło do przełamania. Set trzeci zdecydowanie najciekawszy. Po pierwsze w kilku gemach grano na przewagi (drugi, trzeci i dziesiąty), wszystkie co prawda zakończone zwycięsko dla serwujących, ale w gemie nr 10, przy serwisie rywala, Hubi miał piłkę meczową. Ponadto kilka razy gemy kończyły się 60:30, co też sugeruje bardziej zaciętą walkę niż w setach poprzednich. No i był tie-break. Tie-break, w którym przełamania już były. I to liczne. Na oczątku wyglądało to źle (0:3), potem lepiej (2:3), potem znów źle (2:5), następnie z każdą piłką coraz bardziej obiecująco (5:5), potem do stanu 8:8 był rollercoaster i wreszcie dwie ostatnie piłki dla Polaka. Oglądałem ostatnią piłkę i anglojęzyczny komentarz po niej . Ten trzeci set musiał być rzeczywiście na wysokim poziomie, bo komentator był nieziemsko podniecony.  „What a final”. To słyszałem. Rublow, jak to on, zaczął walić rakietą w kolano, ale nie udało mu się tym razem jej roztrzaskać. Na koniec jednak pożegnali się czule przy siatce, bo Rublow, jak się już uspokoi, to klasę zawsze ma.
Dzisiejsza wygrana powoduje, że nasz tenisista awansuje w rankingu ATP. I to dość mocno. W tej chwili, patrząc na live race ranking, jest jedenasty i ma 335 oczek straty  do ósmego w tym momencie Rune, co praktycznie wyklucza możliwość awansu Polaka do ATP Finals. Nawet jak wygra w Tokio, co jest zresztą mocno wątpliwe, bo nie było jeszcze w historii takiej sytuacji żeby, turniej po turnieju, wygrał dwie imprezy takiej rangi, to będzie miał ogromny kłopot wylądować na ósmym, zapewniającym start w finale sezonu, miejscu w rankingu. Duńczyk co prawda w Japonii nie startuje, ale startuje w gorzej obsadzonym Sztokholmie, gdzie jest najwyżej rozstawiony i gdzie będzie mu znacznie łatwiej o w miarę duże punkty. W Tokio startują natomiast inni dwaj wyprzedzający Hurkacza bezpośrednio tenisiści: Fritz (190 oczek przed Polakiem) i Ruud (20 pkt przewagi). Chcąc grać w Londynie ich też trzeba będzie w Tokio „połknąć”.
Nie martwmy się jednak ATP Finals. Cieszmy się ze zwycięstwa w chińskim tysięczniku. Kto wie bowiem czy to nie będzie jedyny dzisiaj powód do radości. Ja tam oczywiście piłkarzom życzę jak najlepiej, ale żebym był przekonany co do ich satysfakcjonującego kibiców występu, to nie powiem.
O wyniku wyborów nawet nie wspominam, bo cisza wyborcza przecież. Zresztą. Wynik wynikiem, a będzie i tak źle, i tak niedobrze. Takie mamy „elyty”. Mam nadzieję, że ten ostatni akapit nie zakłóca ciszy wyborczej. Nie może zakłócać. Jest przecież neutralny. Nikogo nie preferuje. A, w ostateczności, można go wyciąć. To tylko kwiatek do kożucha.

PS1

Ponieważ Salon gra w gumę, to nie widzę powodów, żeby nie napisać, co niżej.

Wysłałem ro na portal o 14.40. Jest 18.10 i nikt, jeśli przypadkowo nie wszedł na mojego bloga, nie wie, że coś napisałem. Nie wie, bo portal, zasłaniając się tą zasraną ciszą wyborczą, niczego nie puszcza. Niczego za wyjątkiem swoich złotych kawałków opatrzonych logiem "Redakcja". Czasem to się zastanawiam, czy się stąd nie zwinąć. To jest naprawdę arogancja porównywalna z tymi co sprawują i z tymi co sprawowali władzę.

PS2

Tak jak napisałem w tekście. Każdy kij ma dwa końce. Ten "manewr" @redakcji spowodował, że mogę nieco zweryfikować zapisy dotyczące szans Hurkacza na ATP Finals. Podobno oprócz Tokio  są jeszcze rzed Finałami do rozegrania turnieje z Bazylei i Paryżu. I Hunbi ma w nich wziąć udział. Nie wiem co by to musiała być za seria, ale jest faktem, że jak się wszędzie dobrze spisze, to jego szanse na te Finały, w stosunku do tego co napisałem, znacznie wzrosną. Jest 18.25. Spodziewam się, że przed 21-szą nikt jednak tego nie przeczyta. A ja, głupi, myślałem, że sport to jednak inna para kaloszy niż polityka.

Ps

A jednak mi to puścili przed końcem ciszy. Okazuje się, że Turnau miał rację. Między ciszą a ciszą... sprawy się kołyszą.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport