Marek Kacprzak Marek Kacprzak
106
BLOG

Dlaczego Komorowski przegra wybory

Marek Kacprzak Marek Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 7

W tych wyborach nic nikomu się nie należy. Nic nie jest dane. I co najważniejsze nic nie jest przesądzone. No może po za jednym. Bronisław Komorowski ma coraz mniejsze szanse na to, by te wybory wygrać.

Jest co najmniej kilka powodów, by tak myśleć. Przede wszystkim sztab kandydata PO nie ma jasnej i spójnej koncepcji na kampanię wyborczą, czego nie można powiedzieć o sztabie konkurencyjnym, który przynajmniej sprawia wrażenie, że niemal każdy ruch, gest, słowo jest przemyślane, zaplanowane i klarownie wpisuje się w spójną całość. Nie to jednak może przesądzić o przegranej Komorowskiego. Nawet nie niska frekwencja spowodowana wyjazdami wakacyjnymi. Kandydata PO gubi pewność, która zakłada, że co jak co, ale Polacy nie chcą powrotu do „starego”. Pytanie tylko, czym jest to nowe. Bo jak na razie konkretów ze strony marszałka brak. Ten taniec połamaniec, który wykonuje Komorowski, musi w końcu źle się skończyć. I zgadzam się ze stwierdzeniem, że Kaczyński jest jaki jest, może się nie podobać, lub można go uwielbiać. Można go potępiać za jego poglądy, albo się z nimi w pełni identyfikować. Tyle, że przynajmniej wiadomo jakie te poglądy są. W przypadku Komorowskiego, określenie, co jest priorytetem, a co niewarte uwagi, określić bardzo trudno. Bo konia z rzędem temu, kto wie, czy jest to kandydat partii liberalnej, czy lewicowej. Przykład pierwszy z brzegu. Kandydat partii, która na potęgę wprowadza kolejne wielkie państwowe spółki na giełdę, twierdzi, że prywatyzacja jest zła. Kandydat, który przekonywał, że polskie wojska muszą być w Afganistanie, po kolejnym zamachu, nagle chce je stamtąd wycofywać. Ale już nie mówi dlaczego. No i jak by było mało, to sam stwierdza, że w życiu jest niezaradny i niesamodzielny, bo, żyje pod pantoflem żony. Jak jest niegrzeczny, to nie dostaje obiadu. Można tak wymieniać długo.
Jarosław Kaczyński ma jedną zasadnicza przewagę nad swoim konkurentem. Prezes PiS chce te wybory wygrać. Po zachowaniu Bronisława Komorowskiego nie bardzo mogę stwierdzić, czy chce tego samego. Ale dla odmiany, jest on przekonany, że jemu ta wygrana się należy. Bo IV RP, bo mocherowe berety, bo wiemy jak było, gdy Kaczyński był premierem, no i teraz doszedł jeszcze jeden argument, bo przecież ludzie lewicy nie zagłosują na prawicowego Jarka, który „stoi za samobójstwem Barbary Blidy”.
I znów. Sztab Komorowskiego zakłada, że głosy lewicy już zdobył, a sztab Kaczyńskiego o te głosy zabiega. I co chyba dla wielu zaskakujące, wcale się tego nie wstydzi. Cel uświęca środki. Pamiętamy wszyscy, że jeszcze niedawno Jarosław Kaczyński chciał delegalizować SLD. No i co z tego. Teraz ta partia jest mu potrzebna do wyborów i nie wstydzi się do niej oficjalnie puszczać oko. Po tym, jak zrobił to w kierunku Somoobrony i LPR, i okazało się, że jego elektorat się nie odwrócił, to dlaczego miałby tego nie zrobić teraz? Polityka nie znosi miękkiej gry. I Kaczyński świetnie to wie. Najpierw za wszelką cenę trzeba wygrać, a potem już nie trzeba się tłumaczyć z tego, jakimi metodami się tego dokonało. PO dla odmiany, która potrzebuje lewicowych głosów tak samo jak PiS, mariażu z SLD boi się jak ognia. Jedyny Janusz Palikot mówi otwarcie, że należy nawiązać współpracę z Napieralskim. Ba, twierdzi, że trzeba mu dać stanowisko wicepremiera. Słowa padły głośno. Tyle, że politycy PO szybko się od nich odcięli, mówiąc, że to inicjatywa prywatna. Podobnie zresztą jak wszystkie inne jego inicjatywy. Jeśli zagorzali zwolennicy SLD zorientują się, że Komorowski chce ich głosów, ale wstydzi się o nie poprosić, wstydzi się o nie zabiegać i w ogóle wstydzi się, że lewicowi wyborcy mogą go poprzeć, to w efekcie mogą mu oszczędzić tych kłopotów i nie zagłosować wcale. 
 
Marek Kacprzak
 
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka