Marek Powichrowski Marek Powichrowski
88
BLOG

Pieskie życie czyli bohaterowie z innej bajki.

Marek Powichrowski Marek Powichrowski Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

- Wot i sdziełał nam prazdnik tawariszcz Wolski, wot sdiełał – smętnie westchnął lejtnant Cziernousow- a my tu jewo tak sierdieczno żdali. A on mam takoj prazdnik sdiełał. Tfu! – splunął na ziemię.


Na chwile zapadła smutna cisza przerywana co jakiś czas wrzaskami Władimira Ilicza.


- No – potwierdził Hans Kloss.


- Diabły obiecały jak trafi do nas to i wódka będzie – kontynuował. Obiecali nawet, że Władimira Ilicza na chwile przestaną gotować w smole bo przez te jego wrzaski nie da się wytrzymać. Takie miało być święto. Starszyna Cziernousow zdobył cysternę ruskiego ruskiego siwego samogonu. Diabły dały wędzoną i i solną słoninę. Starszyna pokroił ją w grube na pół palca plastry. A tak chleb usycha i cebula do zagrychy zwiędła.


Znowu zapadła grobowa cisza.


- Ja tu przez własną pazerność trafiłem do was - kontynował J-23. Głupi byłem. Było mi robić przekręt na tych maskach gazowych z Francji tuż przed wrześniem ’39, no było? Jak mnie zdegradowali to mówię sobie, a żesz job waszu mać – pójdę wam na złość do komunistów. Nie to co teraz, zrobisz aferę to cię nie tylko nie zdegradują a i jeszcze emeryturę wysoką pobierasz, teraz to co innego. No to teraz mam za swoje. Ale mnie starszyny Cziernousowa żal. Z biedoty wyszedł, do komsomołu wstąpił i myślał, że Pana Boga za nogi złapał. Dawali słoninę, wódę i dużo chleba. No to i podeptał ikonę świętego Cyryla aż jego matuszka płakała. No ale dawali słoninę wędzoną i soloną i dobre buty. No to zaciągnął się do komsomolskiej brygady budowy pomnika Judasza. Matuszka przestała płakać, oczy miała suche ale już się bała swego synoczka. Jak przyjeżdżał to nóż chowała w sobie wiadomym miejscu bo oczy miał takie jakieś wilcze.


Znowu zapadła cisza.


- Odłóżcie starszyna tę harmoszkę. Nie będzie czastuszek i Marusia nie zatańczy kazaczoka.


Cziernousow odłożył harmoszkę,, na chwilę ukrył twarz w dłoniach i po chwili ciszy powiedział:


- Ja tu z wami to i pa polski naczął gawarit. Da, wy rozumietie szto mnie gorąca smoła nie taka straszna. Nu kak ja wiżu jak moja matuszka leje ślozy z - kak wy gawaritie – oczu, to ja by chciał aby mnie w nie smole a w ołowiu gotowali, no tak aby maja natuszka nie płakała. Żałko, nu straszna żałko.


Przerwał, schował głowę w dłoniach i wybuchnął spazmatycznym płaczem. Gdy jego płacz przeszedł w ciche pochlipywanie odezwał się Janek Kos.


- Ech duraki, mnie bolszewiki rzucili na Syberię. Wiedziałem kto oni zacz. No ale to przez tego – wskazał palcem na siedzącego w kącie Przymanowskiego. To przez tę komunistyczną b…, ech. Mogłem iść z Andersem a on kazał mi iść z Żymierskim i Berlingiem. Aż ty taki, nie taki…


Pochylił się aby znaleźć jakiś kamień pod ręką a Gustlik już zaczął podwijać rękawy. On widać coś się święci szybko uciekł na bezpieczną od nich odległość.


Znowu zapadła przejmująca cisza. Przerwał ją Stirlitz. On w przeciwieństwie do starszyny wywodzącego się niższych warstw oraz jako rasowy as wywiadu sowieckiego biegle władał wszystkimi językami świata, nawet tymi, które dopiero pojawią się w przyszłości:


- Ja tam nie rozumiem starszyny, ja podeptałem każą ikonę jako mi podsuwali, dla mnie cała ta ich chrześcijańska ewangelia to były tylko świstki papieru a krzyż to były dwa patyki i na nim równie dobrze można ukrzyżować pluszowego misia. Ja jako as sowieckiego wywiadu wyznawałem światopogląd naukowy a wszystko co Partia mówiła, że jest nienaukowe przyjmowałem natomiast jako prawdę objawioną. Tak było do dziś. Zaraz wam powiem dlaczego. Diabły były wściekłe jak się dowiedziały, że Wolski nie trafi do nas. Gdy przyszła moja kolej na dopieczenie w smole to podsłuchałem rozmowę dwóch niższych rangą diabłów, którym tę historię opowiedział diabelski agent funkcjonujący na Ziemi. Podsłuchał – ten agent znaczy się – rozmowę ludzi. Jeden z tych ludzi opowiadał dowcip religijny.


Umarło się duszyczce i puka to bram Nieba. Otwiera święty Piotr i mówi:


- Co duszyczce trzeba?

- A chciałabym do Nieba – odpowiada zadowolona z siebie i swojego życia na Ziemi duszyczka.

- Ale to trzeba za życia zgromadzić 100 punktów, proszę mówić co duszyczka dobrego zrobiła w swoim życiu – odpowiada święty Piotr.

- Wiodłam życie poczciwe – mówi duszyczka pewna, że za chwilę święty Piotr powie: 700 punktów, zapraszamy serdecznie, na jaką chmurkę chciałaby duszyczka?

-  1 punkt – odpowiada święty Piotr.

- Co tydzień chodziłam do kościoła – odpowiada lekko przestraszona duszyczka.

- 1 punkt – odpowiada święty Piotr.

- Przestrzegałam postów nakazanych – mówi przerażona duszyczka zduszonym głosem.

- 1 punkt – odpowiada święty Piotr.

- Odbywałam raz w roku nakazaną spowiedź wielkanocną – drżącym ze strachu głosem odpowiada zalękniona duszyczka.

- 1 punkt – odpowiada święty Piotr.

Zapada dłuższa chwila ciszy, rozbiegana oczy duszyczki pokazują, że duszyczka przewija całe swoje życie w poszukiwaniu czegoś co mogłoby dać pozostałe brakujące 96 punktów. Oczy duszyczki rozszerzają się szeroko, pot występuje na czole, trzęsie się cała ze strachu przed trafieniem do czeluści piekielnych i z całej siły ile tylko mocy w płucach krzyczy:

- Jezu ratuj!

- 100 punktów – odpowiada święty Piotr.


I mówię wam co się stało. Gdy diabły usłyszały „Jezu ratuj”, to wszystkie padły najpierw na kolana a potem na twarz i leżały tak przerażone aż pod kotłami zaczęło wygasać i powietrze zaczęło się robić coraz czystsze. Aż musiał zbiec nad dół sam Lucyfer odurzony brakiem zapachu siarki, przerywając ważną nasiadówkę z uczonymi szatanami. Diabły wróciły do kotłów ale jakieś zmienione, roztrzęsione. Krócej smażyli w smole i nie były takie wredne. A Lucyfer z uczonymi szatanami pracują dzień i noc od czasu jak Wolski nie trafił do nas i zastanawiają się jak zwalczać Miłosierdzie Boże. Lucyfer i uczone szatany unikają tych słów jak święconej wody i zastępują je jakimiś umownymi pochrząkiwaniami i pobekiwaniami, ale mnie nie zwiodą, ja jestem asem sowieckiego wywiadu! Uczone szatany doszły do wniosku, że seksem na dłuższą metę nie da otumaniać. Trzeba popracować nad tym, no wiecie czym -tu chrząknął. I odgrzebały przypowieść o synu marnotrawnym, ale zwróciły uwagę, że trzeba położyć nacisk na brata syna marnotrawnego, który całe życie tyrał na niwie pańskiej a temu synowi marnotrawnemu to ucztę najlepszą zgotował. Widzicie jaka to niesprawiedliwość? W tym kierunku ma iść szatańska propaganda aby nie było więcej „przypadku Wolskiego”. Uczone szatany odgrzebały również przypowieść zapłacie dla robotników, którym właściciel winnicy zapłacił jednakowo niezależnie czy pracowali od brzasku dnia czy tylko nanosekundę przed zachodem Słońca. Przecież to jest niesprawiedliwe będą szeptać do ucha agenci wpływu tam na górze, zobaczycie ile będziemy mieli nowych kompanów naszej niedoli.


Znowu zapadła cisza.


Wydawało się że Stirlitz jest w tej chwili zupełnie bezmyślny, ale to tylko pozór. On intensywnie myślał jak mógł popełnić taki błąd - on as sowieckiego wywiadu! -  że nie przewidział jaka była prawidłowa odpowiedź na pytanie świętego Piotra. Zamiast tego dumnie informował jak donosił na swoich kolegów, których podejrzewał o odchylenia prawicowo-nacjonalistyczne. Zamiast tego podawał jak wiernie współpracował dokonując agresji na inne kraje pod pozorem pomocy braterskiej. Zamiast tego dumnie prężył pierś i mówił, że nie pozwolił aby przeszła kontrrewolucja antysocjalistyczna. Dlaczego nie dotarło do niego, że idzie nie w tym kierunku tego przesłuchania jakiego od niego oczekują gdy za każdym razem słyszał odpowiedź: minus 100 punktów. No to teraz musie siedzieć tu z tymi spoconymi durniami. A mógł być pierwszym sowieckim agentem w Niebie.


Jedna myśl nie dawała spokoju Stirlizowi. Czy oni tam w tym Niebie potrafią rozpoznać co się ma głęboko w sercu i w duszy gdy się poda prawidłową i oczekiwaną odpowiedź przesłuchującemu. Czy gdyby on krzyknął „Jezu ratuj” to czy oni tam w Niebie już po ułamku pikosekundy wiedzieliby, że on jest wciąż zimnym jak lód draniem. Tego Stirlitz nie wiedział i to mu nie dawało spokoju.


Cisza była tak głęboka, że słychać było jak krople potu uderzają o piekielne klepisko.


Tylko Szarikowi te ich rozważania były zupełnie obojętne.

Możliwie jak najdalej od przedziału 3 sigma

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo