Premier Tusk domknął polską prezydencję, mówiąc właściwie to samo, co na inaugurację. Jednak w realiach grudnia słowa te zabrzmiały dużo bardziej dramatycznie.
Tekst jest znany, reakcje też. Spośród mówców najbardziej utkwił mi w pamięci Martin Schulz, który stwierdził, że Donald Tusk z prezentowanymi poglądami mógłby być socjaldemokratą. Zrobiło się śmiesznie, tym bardziej, że podobną ofertę złożył Pawłowi Grasiowi Wojtek Olejniczak.
Rangę przemówienia mierzy się wypełnieniem sali. W czasie głosowań jest 100%, podczas debat o 11 w nocy 1%, a premier uzyskał dziś jakieś 15%. Nieźle jak na takie debaty. Gdyby analizować dwór premiera, to interesujące, że w najbliższym otoczeniu znaleźli się: minister Nowak (drogi, kolej), Arabski (kancelaria) i Ostachowicz (dobre wrażenie).
Zostawiając jednak plotki na boku – Donald Tusk zwrócił się do Parlamentu Europejskiego, aby podjął się roli konstytuanty nowej Europy. I o tym będzie najbliższe 2,5 roku kadencji. Martin Schulz w roli przewodniczącego takiej okazji nie przepuści.
