Mariusz Jaskuła Mariusz Jaskuła
68
BLOG

Dlaczego Marzec '68 jest wyjątkowy

Mariusz Jaskuła Mariusz Jaskuła Polityka Obserwuj notkę 22

Bronisław Wildstein w sobotniej „Rzeczpospolitej" pisze o wydarzeniach Marca '68, że była to podobna do wielu innych, kolejna kampania komunistów przeciwko jakiejś części społeczeństwa. Były wcześniej kampanie: antyinteligencka, „antyakowska" - przyszła kolej na antysemicką. Wildstein uważa, że tak jak poprzednie, ta ostatnia nie wywołała większego rezonansu w społeczeństwie, bo z założenia była nastawiona na wewnętrzne „gry na górze". Logika tego zabiegu publicysty jest charakterystyczna - odbierając Marcowi wyjątkowość, uniewinnia naród, obciążając ideologię.

Od śmierci Jana Pawła II zmieniła się w Polsce polityczna koniunktura. Na fali hasła o tzw. „pokoleniu JPII" wiatr historii poczuły partie prawicowe (PiS i PO), któe w nastrojach społeczeństwa, zmęczonego aferami rządu Millera, zdołały przedstawić siebie jako nową Konieczność. Wraz z przemianami na scenie politycznej, zaobserwować było można również przemiany w dyskursie publicystycznym. DO głosu doszli autorzy wcześniej nie istniejący na szerszą skalę w głównych mediach. Dla debaty publicznej stało się więc dobrze, że swoją reprezentację zaczęły mieć środowiska wcześniej marginalizowane. Z drugiej strony patrząc, owa marginalizacja wynikała z pewnego konsensusu, dokonanego po 1989 roku - wynikłego oczywiści z decyzji „ponad głowami", ale taki charakter zawsze mają ważne decyzje polityczne. W 2005 wytracił on swoją siłę - być może dlatego iż osiągnął swój cel przeprowadzenia społeczeństwa przez przemiany ustrojowe - by swoją refleksję zwrócić do ku sobie. Czas ofensywy nowej polityki historycznej, udyskursywnienia tzw. Moherów, czy kwestionowania ustroju demokratycznego, były właśnie niczym innym, jak retrospektywnym zwrotem rozwijającej się polskiej demokracji. Był to jednak zwrot cechujący się silną ideologizacją i resentymentem.

W ten przedstawiony powyżej plan wpisuje się znakomicie teza Wildsteina o „niewyjątkowości" Marca'68. Stosuje ów autor chwyt retoryczny, polegający na umniejszeniu przedmiotu przez zestawienie w jednym szeregu z mniejszymi. Wtedy danemu wydarzeniu zostanie odebrana wyjątkowość, bo zobaczymy, że podobnego rodzaju wydarzeń było więcej. Tak więc widzimy Marzec '68 w długim szeregu strasznych rzeczy, które wyrządzili komuniści w Polsce. Mamy złego oprawcę i niewinny naród, który w ten sposób Wildstein chce retorycznie ocalić. Podobna walka odbywa się na polu ideologii - autor chcąc ocalić tzw. tradycję narodową (nacjonalistyczną), oddziela ja od antysemickiej nagonki, upatrując winnych w „nacjonalistach" w PZPR. Jest więc zły komunizm (kosmopolityzm), który instrumentalnie posługuje się nacjonalistycznymi hasłami i prawdziwie patriotyczna myśl narodowa, nie mająca z antysemityzmem nic wspólnego. Nad wszystkim unosi się jeszcze podstawowe założenie, polegające na tym, że owe „dwa nacjonalizmy" są zupełnie z różnych porządków - stąd na antysemickie hasła jednego nacjonalizmu, nie ma odezwy ze strony tego drugiego, polskiego.

Taka wizja kultury (bo częścią jej jest przecież polityka historyczna i publicystyka Wildsteina) ma charakter ściśle konserwatywny, w tym sensie, że nie widzi w przyszłości, ani w przeszłości struktur dynamicznych - trwałość wyobrażonego tworu idealnego rzutuje w historię i nie postuluje żadnej alternatywnej utopii. Ważniejsza jest wizja stabilnego społeczeństwa polskiego, wobec którego prowadzone są jakieś gry historii. Wildstein ocala wizję niewinnych Polaków, wini zaś ideologię - czyni to jednak wybiórczo, bo oddziela przejawy antysemityzmu w Partii, od jego obecności w głowach zwykłych Polaków.

Takie patrzenie na proces historyczny jest, moim zdaniem, bardzo ubogie, bo nie pozwala na dostrzeżenie hierarchicznie usytuowanych prądów ideowych w rozwoju historii społeczeństwa, jego dynamiki i zróżnicowania - sprowadza je zatem do martwego, niezmiennego tworu. Unieważniając wyjątkowość Marca '68 i wyjątkowy charakter obecności Żydów w nowoczesnej historii Polski, czyni z polskości przedmiot, a nie dynamiczny podmiot historii. Może dlatego, że dla sumienia Polaków takie podmiotowe spojrzenie jest bardzo niebezpieczne. Publicystykę „zwrotu retrospektywnego" uważam zatem za ucieczkę przed niebezpieczeństwem ujrzenia siebie jako odrębnego podmiotu historii.

Relatywista - łatwo daję się przekonać, ale nigdy do końca. @ Teraz piszę tutaj

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka