mem z netu
mem z netu
Marek Różycki jr Marek Różycki jr
1963
BLOG

Gwiazdy z bańki

Marek Różycki jr Marek Różycki jr Celebryci Obserwuj temat Obserwuj notkę 34
Każdy człowiek ma zadanie budowania własnego Człowieczeństwa. "Bezmyślność i imbecylizm moralny nie są cechą charakterystyczną człowieka. Są one tylko symptomami choroby stada."- Huxley

image

      Festiwal piosenki w Sopocie powstał jako święto muzyki, pomysłodawcą był nieodżałowany Władysław Szpilman. Nagrodą w konkursie był Bursztynowy Słowik. Dziś festiwal zamienia się w pokaz chamstwa, stadnych instynktów łowieckich oraz niewybrednego, wulgarnego szczucia, w ramach którego dochodzi do wzmocnienia trybalnych więzi i potwierdzenia poczucia plemiennej siły. Nie ma to nic wspólnego z muzyką i jej rolą w życiu społeczeństw i indywidualnych twórców oraz odbiorców. W ogóle trudno mówić o tworzeniu, prymitywne instynkty nie są kulturotwórcze. Nagrodą będzie Bursztynowa statuetka środkowego palca, jako wyrazu tolerancyjnego i nowoczesnego podejścia do świata.

Walka o człowieczeństwo przybrała nową postać i nabrała prędkości. Najpierw odebrano człowiekowi strefę sacrum, hierarchię wartości, punkty odniesienia, do których można się odwołać i uciec. Płeć i rolę społeczną pozbawiono znaczenia, odebrano godność rodzinie, jako pierwszemu i najważniejszemu środowisku, które formuje człowieka i MA PRAWO przekazywać i osadzać w tradycji, obyczajowości, normach społecznych i kulturowych.

Wypaczono kulturę, zdeprecjonowano piękno przyznając je wytworom szpetnym i obrazoburczym. Mantrowano przy tym o prawach i wolności. Dziś reglamentuje się wszystko, unifikuje ludzi, pozbawia indywidualizmu pacyfikując w ten sposób typowo ludzką skłonność do transgresji, którą dostaliśmy razem z nieśmiertelną duszą.

Kto jest w stanie to zatrzymać?

O wspólnej tożsamości narodowej zaświadczają: język, kultura, historia. Właśnie Słowo wypierane zostaje przez 'paplaninę', bełkot, bluzg. I choć nośniki zapisów przekazów weszły już w erę kosmiczną, wartość tych przekazów mocno zubożała, uległa spłyceniu, trywializacji. A plotka na przemian z pogłoską - stała się głównym nośnikiem informacji.

Słowo choruje na przypadek debetu – bełkotu pustosłowia. Świat doszedł był do maestrii w tworzeniu PRECYZYJNEGO BEŁKOTU! Wszelkie 'puszenie słów' - rodzi jeno frazes, którego akuszerką jest ignorancja (zarówno piszącego, mówiącego, jak i czytelnika, słuchacza). Na początku było słowo, co na końcu? Nie wiemy, co nastąpi, w co Słowo się przekształci, ale z pewnością będzie to jeno jego mierny ersatz. Słowo nieuchronnie traci swoją bezpieczną a i dominującą pozycję.

Przyszło nam żyć lub wegetować w zgubnej dla zdrowia psychicznego oraz kondycji szarych komórek - epoce, w której dominuje atmosfera szumu informacyjnego, jazgotu kłamstw, bełkotu komunikatów, kolokwializacji i trywializacji języka, który także się 'globalizuje', dehumanizuje. Język staje się agresją, język kłamie, język obraża, język mami, język pieści, język rani, język zabija - także język. Na domiar złego b e z d u s z n o ś ć języka wciąż rośnie anektując - dorzecznie dotąd - obszary desygnatów.

Trzeba ważyć słowa, Jezus mówi wyraźnie: „Widzicie, że w dniu sądu ludzie zdadzą sprawę z każdego niepotrzebnie wypowiedzianego słowa. Bo właśnie na podstawie twoich słów będziesz usprawiedliwiony i na podstawie twoich słów będziesz potępiony” (Mt 12, 34-37).

Słowo się trywializuje. Słowo wyzbyte 'duchowej', intelektualnej, estetycznej 'nadwyżki' [literacka obróbka, oszlifowanie, docena, wartościowanie itd.] kondycję ma słabą, chciałoby się rzec, jeno biologiczną bez przynależnej świadomości. SŁOWO skarlało, scherlało i może być jeno wytrychem, ale już nie kluczem do człowieka [z wszelkimi tego konsekwencjami dla przekazów i zapisów]. A przecież „Słowo to pojemnik” – mówią autorzy głośnej książki o metaforze i podpierają swój sąd takimi przykładami, jak: „To były puste słowa, pozbawione treści”, „Trzeba te słowa napełnić konkretną treścią”... (Sic!)

Słowo dostało zadyszki; straciło swą 'kaloryczność', mięsistość, głębię, nasycenie, asocjacyjność, 'kontekstowość', także -- jakość [pojemność] sentencjonalną, esencjonalną archetypów, kodów i znaczeń w mocno odchudzonych, w przeraźliwie uproszczonych, spłaszczonych przekazach i jakże - zważywszy na zaprzeszłą 'erę świetności' - ułomnych, skarlałych zapisach.

Bronimy się jeszcze na wysepkach ostatnich Robinsonów przed zalewem Pustych Kalorii, zakłamanych pseudo-informacji w zapisach i przekazach natury ‘celebryckiej’; bronimy się jeszcze przed komercyjnymi zapisami, przekazami kiczu, jako dominującej ‘sztuki szczęścia’, jakże płytkiego, 'śmieciowego' szczęścia fantasmagorycznej, ‘narkotycznej’ jeno ułudy, pozbawionej Prawdy i Wartości.

Ludziom w bańce to wystarcza.

AM/marr jr

image


Życie duże i małe         

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości