Wygląda na to, że polityka miłości się skończyla. A raczej "miłości", bo wg mnie dobrzy ludzie dobrej woli i pięknych uczuć z czymś takim nigdy nie chcieliby mieć nic wspólnego, wszyscy pamiętamy to w praktyce- bo to była bardziej zimna nienawiść i podłość, w stylu Niesiołowskiego z Palikotem, na okrągło, rok za rokiem.
Teraz słyszymy o terrorze praworządności. Trzeba powiedzieć, że takich bredni nie powstydziłby się sam Robespierre. I słusznie, bo wg mnie trzeba mieć doprawdy nie pokolei pod sufitem, żeby forsować publicznie takie pomysły. Ale są już usłużni, na przykład podoba się to Rychardowi, pożal się Boże profesorowi.
Szkoda, że takie rzeczy słyszymy i oglądamy w Polsce, terror i tyrania to nieszczęście.