Ciekawe, ile osób lubi niedzielny wieczór. Mi zazwyczaj zdarza się to raz w roku – kiedy w poniedziałek zaczynam urlop. Niestety dziś nie wypada ta niedziela. A jednak coś sprawiło, że na kilka godzin przed końcem weekendu na mojej twarzy zagościł uśmiech, a to z powodu miłego zaskoczenia, jakie spotkało mnie dziś w Freshmarkecie.
Wpis nie jest sponsorowany – niestety nikt za pisanie na blogu jeszcze mi nie płaci.
Stary Przemytnik – mówi wam to coś? No dobra, dla ułatwienia – w wersji oryginalnej: Old Smuggler. Dla jeszcze większego ułatwienia:
Pierwszy raz usłyszałem tę nazwę, kiedy nie wiedziałem nawet za bardzo, co to jest whisky. Wiedziałem tylko, że od tego pochodzi ksywka Smugglera, jednego z redaktorów uwielbianego wtedy przeze mnie miesięcznika CD-Action. Potem kilka razy zdarzyło mi się zauważyć butelkę tego trunku na sklepowej półce, ale nigdy nie byłem zdecydowany i w końcu nabywałem inne whisky – albo tańsze i podlejsze, albo droższe i lepsze (lub bardziej znane).
Dziś natomiast czarna etykietka zwróciła moją uwagę właśnie we wspomnianym Freshmarkecie. Pod butelką była zaś nie mniej interesująca cena – 34,99 zł. Za chwilę Stary Przemytnik był już w moim plecaku. A teraz jest w mojej szklance.
Żaden ze mnie specjalista od tego typu trunków, więc tym, którzy nie pili powiem tylko, że jest naprawdę dobry Łagodny w smaku i wyjątkowo jasny w barwie. W wersji z Pepsi, której spróbowałem od M., delikatny do tego stopnia, że nie ryzykowałbym picia w ten sposób, by przypadkiem nie wypić naraz całej butelki.
Tymczasem niedzielny wieczór przypomina o sobie, więc trzeba poprzestać na niewielkiej ilości i porozkoszować się widokiem wcale ładnej butelki. No to dobranoc.
Blog autora: www.matelusz.pl.