Portal Fronda lubię odwiedzać od czasu do czasu głównie w celach humorystycznych. Rzetelnych informacji szukać tam próżno, wartości katolickie i patriotyczne, na które powołują się redaktorzy zostały tam doprowadzone do absurdu i wykoślawione, wszystko podciągane pod bardzo prymitywną wojnę ideologiczną (jeśli czegoś nie da się pod nią podciągnąć, to w ogóle nie ma sensu o tym wspominać). Za to dużo walki z genderami, Harrrym Potterem, z tęczami. Humoru co nie miara, chociaż bywa też tragikomicznie.
Kiedy jednak przeczytałam na tym portalu o bojkocie Empiku, zaciekawiło mnie, jakimi zmianami na rynku książki zainteresowane może być to środowisko. Jako osoba, która zdecydowanie zawyża wskaźniki czytelnictwa w Polsce, kupująca miesięcznie co najmniej kilka pozycji, sama nie jestem zwolenniczką tej sieci. Poprzez wysokie „półkowe” zdecydowanie promuje ona duże, typowo komercyjne wydawnictwa, wiele się słyszy o tym, że nie przestrzega umów z autorami, spóźnia się z wypłatami. Ma dla mnie osobiście mniej atrakcyjną ofertę niż chociażby Matras, gdzie jest więcej rabatów i też promują lepszych – moim zdaniem – autorów. W Empiku kupuję właściwie jedynie wtedy, gdy dostaję bony prezentowe lub tylko oni mają możliwość sprowadzenia mi jakiejś pozycji. Jakiś czas temu miała miejsce akcja pod tytułem „Nie karmić książkowego potwora” – zachęcająca klientów Empiku, by kupowali raczej w małych, lokalnych księgarniach, gdyż Empik „psuje” rynek poprzez swoją dominującą pozycję, nieprzestrzeganie umów z autorami i wydawnictwami, etc. Tę akcję uważałam za słuszną pod wieloma względami, choć miałam wrażenie, że organizatorzy zdają się nie dostrzegać, iż wiele z małych księgarni tak samo nie jest wolnych od wad, które zarzucają oni Empikowi, tyle że robią to w znacznie mniejszej skali.
Z jakich powodów jednak bojkot promuje Fronda? Nic z tych rzeczy, które przytaczałam powyżej. To środowisko oburzył fakt, że… w reklamówce promującej bożonarodzeniowe zakupy w Empiku (swoją drogą bardzo typowej i nieniosącej żadnych „kontrowersyjnych” treści) wystąpili Nergal i Czubaszek. Bojkot podobno popiera już trzy tysiące osób, w tym arcybiskup Henryk Hoser, który twierdzi, że w ten sposób sieć przyczynia się do… „desakralizacji świąt Bożego Narodzenia”. A dla mnie osobiście to trochę śmieszne, że osoby, którym ponoć Boże Narodzenie szczególnie leży na sercu, zamiast skupiać się na magii tych świąt, walczą z jakimiś Nergalami, których sami w ten sposób promują.
Inna sprawa, że inna sprawa, że czytelnicy Frondy to zupełnie inna grupa docelowa niż klienci Empiku, więc nie podejrzewam, by akcja ta jakoś szczególnie zabolała sieć.