BLOG
Dokończenie notki "Merc". Daleko nie ujechaliśmy. Zaczaili się nieco dalej i nas zatrzymali. Do kumpla powiedzieli otwierając mu drzwi: - Wy...j. Wy... wyszedł dumnie, z wysoko uniesiną głową, trochę się zataczając. A ja zostałem sam na sam z policjantami. Przejrzeli dokładnie mój dowód osobisty, a następnie paszport. Już w nim prawie nie było miejsca na pieczątki. W końcu od długiego czasu, prawie codziennie, przekraczałem granicę. - Dasz tysiąc marek, albo jedziemy na komisariat. Udało mi się zbić sumę do pięciuset marek. Tak jakoś niefortunnie zaczęła się ta moja znajomość z naszą władzą. A potem było już tylko z górki. P.S. Zdarzenia opisane w notce są prawie w całości wytworem mojej wyobraźni.