BLOG
Kontynuacja tematu napitków. Wróciłem po paru tygodniach nieobecności do domu. Odwiedziło mnie kilku znajomych. Piwa nie miałem, więc zaproponowałem im herbatę. Mówiąc szczerze to jej także nie miałem. Tylko esencję w czajniczku. Wypili herbatę i nie mogli się jej nachwalić. Zgadywali jakich owoców użyłem. Ja robiłem tajemniczą minę. Tym bardziej, że żadnych owoców nie dodawałem. Gdy poszli to natychmiast pobiegłem do kuchni. Zobaczyć co było w czajniczku. Tak jak podejrzewałem nic tam specjalnego nie znalazłem. Oprócz grubego kożucha z pleśni. W końcu trochę mnie nie było.