Mefi100 Mefi100
61
BLOG

Podróże. Zabobony 2

Mefi100 Mefi100 Społeczeństwo Obserwuj notkę 0
   Kontynuacja.
   Udało mi się strącić nóż z dłoni. Poleciał w stronę szafy i wbił się w nią z charakterystycznym odgłosem. Podszedłem i go wyciągnąłem. Wróciłem na miejsce. Wszystko to się działo bez mojej woli. Rozejrzałem się w koło. Znajdowałem się w swoim dawnym warsztacie. Za oknem majaczył mój dawny zakład pracy. Kontynuowałem rzucanie nożem do szafy. I tak bez przerwy. Próby obudzenia się nic nie dały. Dobrze wiedziałem, co się wydarzy. Nóż mi się wyśliznął z ręki. I zmienił kierunek lotu. Uderzył swoją drewnianą rękojeścią w znajdujące się na ścianie lustro. Wisiało ono przyczepione na gwoździu drutem. Pod siłą uderzenia spadło na ziemię i rozbiło się na wiele części. Stałem jak wryty. Na żwirze, za drzwiami usłyszałem kroki. Wiedziałem czyje. Drzwi się otworzyły i stanął w nich Grzesiu. Przez chwilę patrzył na mnie bez słowa po czym powiedział:
   - co wyglądasz tak jak byś zobaczył ducha?
   Opowiedziałem mu. Siedem lat nieszczęścia. Wybuchnął śmiechem:
   - zabobony. Ale coś ci powiem. Mówią, że nieszczęście przechodzi na tego co pierwszy spojrzy na odłamki lustra.  Za trzy piwa mogę spojrzeć.
   Nawet się nie zastanawiałem:
   - dobrze.
   Schyliłem się by zasznurować buta. Podłoga przemieniła się w kostkę brukową. Zdziwiony rozejrzałem się w okół siebie. Pomieszczenie zniknęło, a pojawił się rynek miasteczka w którym kiedyś mieszkałem. Zdziwiła mnie panująca tam cisza. Nigdy tak nie było. Wszędzie pustki. Ale nie, ktoś siedział na ławce. Przeszedłem obok niej by zobaczyć kto to. Zobaczyłem siedzącego Grzesia. Usiadłem obok niego. Krótko na mnie popatrzył i dalej wpatrywał się przed siebie. Powiedział:
   - nie opłacało się.
   - co się nie opłacało?
   - trzy piwa za nieszczęścia.
   - zabobony.
   Grzesiu kontynuował:
   - wyrzucili mnie jeszcze tego samego dnia.  Poszedłem do pracy na pierwszym piętrze. Wiesz, tam gdzie leżą te zwoje przewodów. Postanowiłem jeden z nich sprzedać. Ale jak go wynieść z zakładu? Pozostało okno. Za oknem była blisko rzeka. Musiałem się skupić by odpowiednio skalkulować odległość. Za mocno - przewód wylądował by w rzece. Za słabo - mogłem wybić szybę na dole. Wreszcie rzuciłem. I w tedy wyjrzał na parterze przez okno mój kierownik. A kabel już leciał. Nie mogłem go zatrzymać. Kierownik dostał w karczycho z taką siłą, że aż wypadł 
przez okno. Poleciał w stronę rzeki. Całe szczęście, że się nie utopił. Zatrzymał się parę centymetrów przed wodą. A mnie wyrzucili. 
   Powtórzyłem:
   - zabobony.
   Grzesiu zamruczał cicho pod nosem:
   - zabobony. Niech ci będzie zabobony.
   Wstał i ruszył w kierunku domu. Daleko nie uszedł. Był na środku jezdni gdy rozległ się ryk samochodowego silnika. Ale się tym nie przejął. Przecież tamtędy nie można było jeździć. Wiedzieli o tym wszyscy miejscowi. Ale samochód nie był miejscowy. Uderzył Grzesia z dużą siłą. Poleciał najpierw bardzo wysoko, a następnie uderzył w ścianę budynku. Nogi były na chodniku, tułów oparty o ścianę. Zamarłem. 
   Grześ otworzył najpierw oczy, a potem wstał i się otrzepał. Odetchnąłem. Spojrzał na mnie z uśmiechem:
   - sąd uznał, że cała wina leży po stronie kierowcy. A mi tam wsio ryba. Życia mi i tak to nie zwróci.
   Ocknąłem się cały spocony. Gdy już do siebie trochę wróciłem to pomyślałem, że fajnie było znowu widzieć Grzesia. 
   Nawet martwego.
 
Spisał: Zenon Mantura
Mefi100
O mnie Mefi100

Świat ten jest już tak zbudowany: rządzą nim nie najmądrzejsi lecz najbardziej bezwzględni, Często też, zwyczajni głupcy. Niestety, nie jestem jeszcze wystarczająco stary żeby mi skleroza pozwoliła o tym zapomnieć.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo