Melwas Melwas
41
BLOG

Kadry PiS

Melwas Melwas Polityka Obserwuj notkę 23

Za kilka dni zamykają się listy kandydatów do Sejmu i Senatu. Prawdziwą feerię nazwisk serwuje nam PiS. I to jakich nazwisk!

Na początek weźmy panią Rokitę, Nelly Rokitę. Nie ma co się oszukiwać - jest to idealna kandydatka dla Prawa i Sprawiedliwości. Nie dość, że jest na tyle wybitna, iż wystarczył jej zaledwie ponad rok, by skłócić z sobą większość koleżanek z Europejskiej Unii Kobiet, to jeszcze ma zupełnie fantastyczne nazwisko, które jednak oczywiście dla polityków PiS nie ma żadnego, absolutnie żadnego znaczenia. Gdyby bowiem pani Nelly wciąż nazywała się Arnold i nie miała za męża premiera z Krakowa, to 90% występujących w telewizji posłów tak czy siak wkuwałoby na pamięć historię i dokonania EUK.

Ponadto pani Nelly ma jeszcze jedną ważną cechę. Otóż, co jest nadzwyczaj cenne, nie jest przywiązana do stołka. Minęło bowiem tylko kilka dni od jej nominacji na doradcę Prezydenta ds. kobiet a już nowe obowiązki już znudziły się byłej członkini PO. Postanowiła zatem wystartować w wyborach z list PiS. Oczywiście tocząca się w Warszawie kampania wyborcza i późniejsza praca w parlamencie w żaden sposób nie będą kolidować z pracą w kancelarii Prezydenta, gdyż pani Nelly - jak każdy członek PiS ma zdolności i doskonałą podzielność uwagi, co przy połączeniu tych cech wydłuża dobę średnio do 28 godzin.

Ta podzielność uwagi i doskonałe rozdzielanie niezależności urzędniczej i zależności politycznej zresztą nie jest obce i innym działaczom PiS. Weźmy chociażby panią Elżbietę Kruk - do niedawna szefową KRRiT, a teraz kandydatkę PiS do Sejmu. Wiadomo oczywiście, że przez dwa lata szefowania Radą była pani minister była całkowicie niezależna od swoich zwierzchników politycznych, a sam fakt tak błyskawicznego powrotu do polityki partyjnej jest zupełnym przypadkiem. Elżbieta Kruk stanowi bowiem doskonały przykład niezależności.

Niezależność ta jednak przejawia się w dość dziwny sposób, a mianowicie taki, że była szefowa Rady jak ognia unika materii, którą zarządza. Pytana bowiem przez Monikę Olejnik o kilka drażniących spraw w telewizji publicznej zawsze odpowiadała, iż sprawy nie zna. W sumie trudno się dziwić, skoro pani szefowa w tym samym wywiadzie raczyła była stwierdzić, iż telewizji nie ogląda. Widocznie jednak odnosi się to tylko do telewizji publicznej, gdyż telewizje prywatne śledzi bardzo uważnie. Tu coś skomentuje, tu zlustruje, tu notatki przekaże, tu wreszcie pieprznie 500 tysięczną karę za przedrzeźnianie. Nic dziwnego, że czasu nie starcza na śledzenie publicystyki chociażby w zakonnych stacjach radiowych.

A skoro pani Kruk nie śledzi audycji w Radiu Maryja, to pewnie również nic nie słyszała o Antonim Macierewiczu, z szybkostrzelnością pepeszy wygłaszającym różne poglądy w Rozmowach Niedokończonych. Trudno także podejrzewać, że o Macierewiczu słyszał Jarosław Kaczyński, bo gdyby o nim wiedział, to pewnie musiałby również posiąść wiedzę, że były poseł Antoni jest szefem Kontrwywiadu, więc umieszczanie jego nazwiska na listach wyborczych partii rządzącej jest cokolwiek kontrowersyjne.

Chyba, że Jarosław Kaczyński uważa, iż taka podwójna rola jest jak najbardziej naturalna. Zwłaszcza, że w czasie kampanii wyborczej Antoni Macierewicz ma przygotowywać do publikacji aneks do Raportu o WSI, który oczywiście znając pana Macierewicza będzie do cna rzetelny i nie będzie w żaden sposób oddziaływał na toczącą się kampanię wyborczą. W końcu pewnie PiS uznałby również, iż całkowicie naturalne byłoby, gdyby generał Dukaczewski - ten sam, który wygrał z Macierewiczem sprawę sądową w sprawie poprzedniego absolutnie udokumentowanego raportu - jeszcze podczas pełnienia funkcji szefa WSI, wystartowałby w wyborach z list SLD.

Jest to całkiem możliwe, bo i stosunek PiSu do SLD zmienia się dość znacząco. Za przykład można wziąć chociażby symbol PiS, czyli Ludwika Dorna, który jeszcze jakiś czas temu mówił o Leszku Millerze, jako politycznym zombie a dziś wyjaśnił, że chodziło mu raczej o wojownika. Lecz PiS nie zmienia ocen tylko w stosunku do samego SLD, ale i jego wycieraczki czyli Samoobrony. I nie chodzi tylko o koalicję z warchołami, do której już przecież przywykliśmy, ale o zupełnie nowe zjawisko, czyli przyjmowaniu na łono Prawa i Sprawiedliwości mniej lub bardziej ubrudzonych błotem włókien z owej wycieraczki.

Oczywiście można powiedzieć, iż przecież poseł Budner nic złego nie zrobił i będzie to prawda, bo były poseł Alfred jako żywo cały czas cieszy się wolnością. Ale co powiedzieć o posłach RLN: Tadeuszu Dębickim i Józefie Pilarzu, którzy ponoć mają znaleźć się na listach PiS? No chyba, że uznać, iż ich wirtualna znajomość ze Zbigniewem Ziobrą, którą z taką pasją wykorzystani przy wstrzymywaniu egzekucji komorniczej jest dostateczną rekomendacją do znalezienia na listach PiS. A może chodzi o przynależność partyjną? W końcu chłopcy Bestrego - Giaura dzisiejszej polityki to prawdziwy pro-państwowcy.

Nie mniej wybitni kandydaci to pewnie Ryszard Bender i Anna Sobecka. Ten pierwszy - fantastyczny autorytet - kapitalnie nadaje sie do polityki a cechą, która go wspaniale predysponuje do tego zawodu jest niewątpliwie słaba pamięć. Pan Bender wykazuje bowiem na tym polu niemałe osiągnięcia, że tylko przypomnieć fakt, iż biedny zapomniał, iż Oświęcim był hitlerowskim obozem zagłady. Nie gorzej na tym tle prezentuje się pani Sobecka, była lektorka Radia Maryja - znana poszukiwaczka polskości u lewicowych działaczy i wojowniczka walcząca z szerzącym się w świecie rakiem tolerancji. Wciąż jednak zastanawiam się jak będzie można połączyć solidarność głoszoną przez PiS z postulatem przywalenia podatkiem w ludzi nierozmnażających się, który swego czasu głosiła pani poseł.

Ponoć wszyscy oni to wybitni ludzie. No cóż, tylko przyklasnąć. W końcu, nie pierwsi to wybitni w PiSie.

Tylko życzyć sukcesu.

Melwas
O mnie Melwas

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka