menda menda
89
BLOG

Historia oralna: wojny polskie

menda menda Polityka Obserwuj notkę 27

Ledwie nas Gazeta Wyborcza, politycy Platformy i cała rzesza autorytetów okołosalonowych poinformowały, jaki mamy pogląd na temat "świstków esbeckich wielokrotnie kserowanych", od których niepomiernie większą moc dowodową mają ustne relacje najbardziej wiarygodnych świadków historii, to jest oficerów SB, a już musimy ten pogląd zmieniać, bo nastała nowa potrzeba dziejowa.

Pan Mirosław Czech, były aparatczyk Unii Wolności, aktualnie na etacie propagandzisty w Gazecie Wyborczej, w swoim artykule "Biografia Wałęsy. Prawicowe sikanie pod wiatr" rzecze, iż nowa książka młodego historyka Pawła Zyzaka "Lech Wałęsa. Idea i historia. Biografia polityczna legendarnego przywódcy "Solidarności" do 1988 roku", to "stek bredni, haniebnych insynuacji i odrażających pomówień". Jak widzimy, język pana Czecha, wysublimowanego intelektualisty z Warszawy, nadal bez zmian, ale istotny postęp zauważyłem w innej materii. Mianowicie Pan Mirek przeczytał co najmniej kilka fragmentów książki, którą recenzuje, co biorąc pod uwagę jego recenzję pracy Cenckiewicza i Gontarczyka, którą wysmażył, wzywając przy okazji do jej spalenia na stosie, nie przeczytawszy jej wcale, jest istotnym krokiem w dobrym kierunku.

Dowodem na to, że kilka stron książki Zyzaka jednak przeczytał albo przynajmniej o ich zawartości skądś słyszał, jest fakt, że zauważa on, iż w recenzowanej pracy "nie odnajdziemy wielu nowych faktów, których poznanie oparte byłoby na źródłach pisanych. Zyzak i jego promotor odkryli oral history - historię mówioną" nie bacząc, że "pamięć ludzka jest ułomna i na jej podstawie nie można formułować twardych wniosków w sprawie konkretnych wydarzeń". I bądź tu mądry, wykształciuchu, chciałoby się zawołać, gdy na myśl przychodzi akcja promocyjna prowadzona przez Gazetę Wyborczą i różne TVN-y w połowie ubiegłego roku, kiedy to dwóch innych, a wspomnianych wyżej historyków, postanowiło wydać książkę opartą wyłącznie "na źródłach pisanych" i wówczas pan Czech stał na stanowisku, że te źródła pisane to "esbeckie świstki wielokrotnie kserowane". A kiedy z grobu powstał kapitan Graczyk, który wręczał Wałęsie w latach 70-tych pieniądze celem wspierania działalności opozycyjnej, do czego SB była przecież powołana, i tenże esbek ogłosił, że Wałęsa agentem nie był, zaś zarejestrowany został dla hecy, ekstatycznym krzykom dezawuującym "esbeckie świstki" na podstawie wypowiedzi esbeka nie było końca. A czy przypadkiem owe fantasmagorie kpt. Graczyka to nie była właśnie owa oral history, tyle że zrobiona na konkretne zamówienie?

No więc jął młody historyk brać się za oral history i pojeździł po Wybrzeżu, pytając byłych esbeków, sąsiadów i kolegów o Wałęsę. Zapewne chętnie posiedziałby nad jakimiś ciekawymi dokumentami, do czego jest przez Mirosława Czecha wzywany, ale te niestety zniknęły w szalonych latach 90-tych w przepastnych gabinetach Belwederu. Toteż Zyzak musiał zadowolić się historią mówioną i, wzorując się nieopatrznie na Herodocie z Helikarnasu, który opisał w ten sposób  całe wojny perskie oraz innych kronikarzach czasów przedgutenbergowskich, uznał ją za równoprawne z pisemnymi źródło informacji. Do dziś takowym była także w nadwiślańskim salonie, ale - jak się okazuje po pasjonującej lekturze tekstu pana Czecha - także i to źródło jest do bani. Pozostaje więc niepokojące wszystkich historyków pytanie: skoro nie źródła pisemne, nie ustne, to z czego mamy czerpać wiedzę o przeszłości? I skąd tą wiedzę czerpie pan Mirosław Czech?

No i kim u licha był ten Herodot, czy popierał IV RP, czy znał się z Macierewiczem i w jakich gazetach pisywał?

menda
O mnie menda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka