menda menda
52
BLOG

Uwierający cierń przeszłości

menda menda Polityka Obserwuj notkę 18

Okazuje się, że pod rządami "solidarnościwej" (sic!) partii, Instytut Pamięci Narodowej będzie musiał walczyć o przetrwanie dokładnie tak, jak czynił to pod rządami Leszka Millera, przywódcy partii postkomunistycznej. A wszystko przez to, że Instytut zamiast pisać legendy, informuje o przeszłości.

Stwierdził to dziś expresis verbis pan premier Donald Tusk, który indagowany po raz kolejny przez dzienniakarzy na temat  "domniemanej" (jakiej, u licha "domniemanej"?!) współpracy Lecha Wałęsy z SB, oświadczył, że "IPN ma szansę przetrwać tylko pod warunkiem, że będzie instytucją ideologicznie i politycznie neutralną". Jak wygląda według Donalda Tuska relacja historyczna "ideologicznie i politycznie neutralna" mogliśmy się przekonać na tej samej konferencji prasowej, kiedy określał Lecha Wałęsę "narodowym skarbem" i "bohaterem narodowej legendy". Oczekiwania wobec IPN są zatem jasne: "karły moralne" (cypyright by R. Sikorski) nie powinny grzebać w świstkach SB-eckich tylko mają tworzyć "legendę" Lecha Wałęsy, a więc spreparowaną na potrzeby grupy cwaniaków wersję jego życiorysu celem urabiania coraz węższej, jak się wydaje, grupy naiwniaków.

Zresztą o coraz mniejszych szansach przetrwania IPN Donald Tusk powiedział także i z tego powodu, że pod koniec ubiegłego roku, ku uciesze Gazety Wyborczej i SLD odebrał tej instytucji kilkanaście milionów z budżetowych funduszy, zaś w projekcie nowej ustawy planuje zlikwodować Biuro Lustracyjne, czyli de facto sparaliżować i tak kulejącą lustrację. Ostatni raz taki atak na IPN miał miejsce za rządów SLD... A gdy dodamy jeszcze do tego dzisiejszą wypowiedź posła Palikota, który, jak wiadomo, mówi to, co inni politycy jego partii mają na myśli, ale boją się powiedzieć, iż pragnie on likwidacji IPN oraz "spalenia tego esbeckiego szamba", to widać jak na dłoni, że nie tylko w tyłku byłych komunistów tkwi bolesny cierń historii.

Ta postawa Platformy Obywatelskiej oczywiście stoi w sprzeczności z jej przedwyborczym wizerunkiem - wizerunkiem partii prolustracyjnej, ale kto by się tam przejmował tym, co było przed wyborami, zwłaszcza, że - jak słusznie zauważył minister Grad - "kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami". Dlatego pan marszałek Komorowski, wierny z iście bolszewicką zapamiętałością partyjnym dyrektywom, a nie wymogom stawianym osobie stojącej na czele najwyższej reprezentacji narodu, czyli Sejmu, stwierdził tajemniczo tuż po wyborach, w odpowiedzi na pytanie red. Igora Janke o otwarcie archiwów: "Co to znaczy otwarcie?"

Czy zatem owo retoryczne pytanie marszałka Komorowskiego nie daje nam do zrozumienia, że otwarcie - otwarciem, ale należy zamiast informować o przeszłośći, tworzyć - jak to pięknie określił premier Tusk - "narodową legendę" i pielęgnować nasz skarb narodowy? A wszystko po to, by się ów skarb przypadkiem nie obraził na historię i nie zwiał z kraju, jak to wczoraj zapowiedział, pozbawiając nas tym samym kolejnego zdroju prawd objawionych.

menda
O mnie menda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka