Dwa miesiące to jednak zbyt wiele. Impet "wielkiego zrywu" wygasł. Ci którzy podnosili stawkę wyborów, mówiąc "wreszcie policzymy się", mają dwa razy więcej do spłacenia. Jarosław został z tą miłością do łże-elit jak ten przysłowiowy ... z opowiadania o Himilshbachu. Czy po raz kolejny powie "zmieniłem się" ? Czy też będzie dalej budował zgodę? Sytuacja nie do pozazdroszczenia.
Jestem dumny z Polaków, że nie dali się kupić grą na najbardziej delikatnych i intymnych emocjach. Na nic się zdało medialne niszczenie Komorowskiego określeniami typu "król wpadek". Na nic zdała się żenująca, medialna ofensywa Marty Kaczyńskiej-Dubienieckiej, ba, może to ona rozsierdziła prostych Polaków, którzy potrafią skojarzyć cel jakiemu ma służyć szereg artykułów w "Gali", "Fakcie" etc.
Niektórzy powiedzą, że jeszcze nie wszystko rozstrzygnięte, po raz kolejny podwajając stawkę, narażając się na jeszcze większą kompromitację. Jak silne musi być zaangażowanie zwolenników Kaczyńskiego? Ponadnormalne, dla mnie patologiczne. Tak jak te 1600 000 podpisów zebranych na prędce. O czym one świadczyły? O tym kogo jest więcej, pisowscy blogerzy? Skąd. Dla mnie to dowód jak bardzo jesteście zaślepieni...
