Leszek
Leszek
Leszek Pilarski Leszek Pilarski
212
BLOG

Ukraińskie zboże a sprawa polska

Leszek Pilarski Leszek Pilarski Rolnictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 7
Zboże z Ukrainy - przyczyny afery i oficjalna propaganda władz polskich. Czy można wierzyć zapewnieniom władz polskich? Dlaczego polski rząd kłamie?

Zboże z Ukrainy - przyczyny afery

W ostatnim czasie w mediach pojawiło się wiele informacji na temat importu zboża z Ukrainy do Polski. Część z nich sugerowała, że zboże to jest niebezpieczne dla zdrowia ludzi i zwierząt, ponieważ zawiera szkodliwe substancje lub choroby roślin. Jakie są fakty i przyczyny tej afery?

1. Zboże z Ukrainy jest tańsze niż z Polski. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, w 2022 roku Polska sprowadziła z Ukrainy ponad 2 miliony ton zboża, głównie pszenicy i kukurydzy. To o 40% więcej niż w 2021 roku. Z kolei eksport zboża z Polski do Ukrainy był prawie zerowy. Głównym powodem takiej sytuacji jest niższa cena zboża na rynku ukraińskim, która wynika z niższych kosztów produkcji i transportu.

2. Zboże z Ukrainy powinno podlegać kontroli jakości. Zboże, które wjeżdża do Polski z Ukrainy, powinno przejść tzw. kontrolę fitosanitarną, która wykazuje czy jest odpowiedniej jakości. Zboże paszowe kontroluje Inspekcja Weterynaryjna, przeznaczone do konsumpcji – Inspekcja Sanitarna, a na nasiona — Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa. Kontrola powinna odbywać się na granicy lub w miejscu przeznaczenia towaru. Wg rolników w ub. roku zaniechano tych kontroli a zboże wjeżdżało do Polski bez żadnego nadzoru

3. Zboże z Ukrainy może być skażone pestycydami lub GMO. Jednym z zarzutów pod adresem importowanego zboża jest to, że może zawierać środki ochrony roślin lub organizmy modyfikowane genetycznie (GMO), które są zakazane lub ograniczone w Unii Europejskiej. Nie ma jednak dowodów na to, że takie przypadki miały miejsce. Według raportu Komisji Europejskiej z 2020 roku, żaden kraj UE nie zgłosił naruszeń w zakresie GMO w imporcie zbóż. Co do pestycydów, to ich dopuszczalne poziomy są określone przez prawo unijne i krajowe, a kontrola ich obecności należy do obowiązków służb sanitarnych i weterynaryjnych.

4. Zboże z Ukrainy może być źródłem chorób roślin. Innym zagrożeniem dla polskiego rolnictwa jest możliwość przeniesienia chorób roślin przez importowane zboże. Szczególną uwagę zwraca się na tzw. czarną rdzę pszenicy, która jest bardzo groźna dla upraw i może spowodować duże straty plonów. Ta choroba występuje w niektórych regionach Ukrainy i jest objęta kwarantanną. Dlatego też importowane ziarno musi być wolne od tej choroby i posiadać odpowiednie certyfikaty fitosanitarne.

5. Zboże z Ukrainy budzi kontrowersje społeczne i polityczne. Import zboża z Ukrainy nie jest tylko kwestią ekonomiczną i zdrowotną, ale także społeczną i polityczną. Niektórzy polscy rolnicy uważają, że tani import niszczy rodzimą produkcję i obniża ceny skupu. Dlatego też domagają się wprowadzenia ograniczeń lub ceł na importowane ziarno.

Zboże z Ukrainy - czy można wierzyć zapewnieniom władz polskich?

Oficjalna propaganda polskiego rządu zmierza w kierunku zapewnieniom, że zboże z Ukrainy jest bezpieczne i spełnia normy jakościowe a rolnicy „będą zadowoleni” bo dostaną pieniądze.

Zacznijmy od tego, że Polska i Ukraina są sąsiadami i partnerami handlowymi. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, w 2020 roku Polska wyeksportowała do Ukrainy towary o wartości 8,6 miliarda złotych, a zaimportowała z Ukrainy towary o wartości 9,4 miliarda złotych. Zboże stanowiło około 10% wartości importu z Ukrainy.

Wg rządu zboże z Ukrainy jest głównie przeznaczone na pasze dla zwierząt. Według danych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, w 2020 roku Polska sprowadziła z Ukrainy ponad 2 miliony ton zbóż paszowych, głównie kukurydzy i pszenicy. Z kolei polskie zboże jest głównie przeznaczone na konsumpcję ludzką i eksport.

Zarówno polskie, jak i ukraińskie zboże podlega kontroli jakości i bezpieczeństwa. W Polsce nadzór nad jakością zbóż sprawuje Główny Inspektorat Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (GIJHARS), a nad bezpieczeństwem - Główny Inspektorat Weterynarii (GIW). W przypadku importu zboża z Ukrainy, kontrolę przeprowadza się na granicy oraz w miejscach przeznaczenia.

Minister rolnictwa i rozwoju wsi Robert Telus zapewnił we wtorek, że zlecił GIW mocne kontrole zboża z Ukrainy, które jest w Polsce. — Chcę być pewien, że mamy zboże dobrej jakości, które gwarantuje bezpieczeństwa Polaków — powiedział minister.

Według GIW, nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości w zakresie bezpieczeństwa zdrowotnego importowanego zboża z Ukrainy. — Kontrole są prowadzone na bieżąco i nie ma żadnych sygnałów o zagrożeniach — powiedział rzecznik GIW Paweł Niemczuk.

Z kolei GIJHARS informuje, że jakość importowanego zboża jest monitorowana przez laboratoria akredytowane przez Polskie Centrum Akredytacji. — Zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa unijnego i krajowego, każda partia importowanego ziarna musi być opatrzona certyfikatem jakości wystawionym przez uprawnioną jednostkę — podkreśla GIJHARS.

Podsumowując, polskie władze stwierdzają, że import zboża z Ukrainy do Polski jest legalny i podlega rygorystycznym kontrolom jakości i bezpieczeństwa. Nie ma więc powodów do obaw o zdrowie ludzi i zwierząt karmionych tym zbożem. Zapewnienia władz polskich są oparte na faktach i danych. Oczywiście należy być czujnym i zgłaszać wszelkie podejrzenia o nieprawidłowościach lub oszustwach.”

Dlaczego polski rząd kłamie w sprawie zboża.

Pierwsze, co należy wyjaśnić, to skala importu zboża z Ukrainy. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, w 2022 roku Polska sprowadziła z Ukrainy ponad 1,5 miliona ton zboża, głównie pszenicy i kukurydzy. To o 30% więcej niż w 2021 roku i o 60% więcej niż w 2020 roku. Ukraińskie zboże stanowiło około 10% całego importu zboża do Polski.

Dlaczego Polska importuje tak dużo zboża z Ukrainy? Głównym powodem jest cena. Ukraińskie zboże jest znacznie tańsze niż polskie lub unijne. Według portalu WRP.pl, ceny pszenicy paszowej w Polsce wynoszą obecnie 190 do 200 euro za tonę, za kukurydzę paszową trzeba zapłacić 200–210 euro. Tymczasem na Ukrainie ceny są o około 30 euro niższe. Dla polskich przetwórców i hodowców zwierząt to duża oszczędność.

Czy ukraińskie zboże jest gorszej jakości lub niebezpieczne dla zdrowia? Nie ma na to dowodów. Ukraińskie zboże musi spełniać te same normy jakościowe i sanitarne co polskie lub unijne. Kontroluje to Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa oraz Inspekcja Weterynaryjna. Ponadto ukraińskie zboże jest przeznaczone głównie na paszę dla zwierząt, a nie na żywność dla ludzi.

Czy ukraińskie zboże niszczy polski rynek? Niekoniecznie. Import zboża z Ukrainy nie oznacza, że polscy rolnicy nie mają, gdzie sprzedać swojego zboża. Wręcz przeciwnie, Polska jest nadal eksporterem netto zboża. W 2022 roku wyeksportowaliśmy ponad 10 milionów ton zboża, głównie do Niemiec, Holandii i Wielkiej Brytanii. Oznacza to, że sprzedaliśmy więcej zboża niż kupiliśmy.

Dlaczego więc polski rząd kłamie na temat importu zboża z Ukrainy? Możliwych jest kilka powodów. Po pierwsze, rząd chce zdobyć poparcie rolników, którzy obawiają się konkurencji ze strony ukraińskich producentów. Po drugie, rząd chce utrudnić integrację Ukrainy z Unią Europejską i podważyć jej wiarygodność jako partnera handlowego. Po trzecie, rząd chce odwrócić uwagę opinii publicznej od innych problemów społecznych i gospodarczych.

Nie jest też wykluczone bardzo prozaiczne wyjaśnienie, dlaczego polskie władze kłamią. Wojna od wieków była tragedią dla zwykłych ludzi, ale też „żniwami” dla wszelkiej maści psycholi marzących o szybkim zarobieniu ogromnych pieniędzy. Niewyjaśnione i nieścigane afery z ostatnich lat związane z defraudacją ogromnych publicznych pieniędzy wskazują ze i w Polsce na podobieństwo skorumpowanej i okradanej przez lata Ukrainy do władzy doszła ekipa, która na tragedii wojny dorabia się na niespotykaną dotychczas skalę.


Leszek Pilarski, urodzony w 1959 roku, żonaty, dwoje dzieci. Odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi. Inżynier, absolwent Akademii Techniczno-Rolniczej w Bydgoszczy. Od początku kariery zawodowej związany z Fabryką Wodomierzy i Zegarów METRON. Konstruktor, technolog i od 1986 roku bardzo aktywny członek NSZZ "Solidarność". Od 1988 roku Przewodniczący Rady Pracowniczej. W 1990 podczas przekształceń ustrojowych wygrywa konkurs na Dyrektora Naczelnego przedsiębiorstwa przedstawiając innowacyjny biznesplan rozwoju. Ma wtedy zaledwie 31 lat i zarządza zatrudniającą ponad tysiąc osób firmą państwową. Przez następne lata konsekwentnie wdraża plan, wprowadza nowatorskie techniki zarządzania. Od podstaw tworzy działy marketingu, reklamy oraz biuro eksportu. Wdraża systemy zarządzania jakością ISO 9001 i ISO 14001. Modernizuje przedsiębiorstwo, inwestuje w nowoczesny park maszynowy oraz buduje najnowocześniejsze i największe w Europie laboratorium badań i legalizacji wodomierzy. Poszerza ofertę produktową o asortyment o zaawansowanej technologii elektronicznej, taki jak ciepłomierze, podzielniki kosztów i programatory. Na szeroką skalę prowadzi kampanię medialną uświadamiającą społeczeństwo polskie w kwestii ekologii - organizuje sympozja i konferencje. Bierze udział w targach międzynarodowych i pozyskuje nowe rynki. Uzyskuje kilkadziesiąt nagród i wyróżnień, między innymi Złoty Medal Międzynarodowych Targów Poznańskich. Od roku 1992 do 1995 jest Prezesem Izby Przemysłowo-Handlowej. Jest członkiem BCC i wielu innych stowarzyszeń branżowych. Publikuje artykuły w czasopismach branżowych, zostaje członkiem Akademii Budownictwa Ukrainy. Prowadzi działalność społeczną na rzecz instytucji takich jak szpitale, szkoły oraz wyższe uczelnie, wojsko, domy dziecka, fundacje pomagające osobom niepełnosprawnym. Wspiera lokalny sport i kulturę. W ciągu kilku lat zwielokrotnia produkcję wodomierzy do takiego stopnia, że METRON dołącza do ścisłej czołówki światowej. W związku z ogromnym znaczeniem dla rozwoju lokalnej i krajowej gospodarki, w efekcie uznania dla zasług pracowników i sukcesów firmy, uzyskuje zgodę Rady Ministrów na prywatyzację bezpośrednią przedsiębiorstwa drogą leasingu pracowniczego (spółka pracownicza). Niestety rozwój firmy zostaje skutecznie powstrzymany poprzez destrukcyjne działania różnych organów administracji państwowej. Początkiem ich jest podniesienie przez Ministra Finansów w 2001 roku opłat legalizacyjnych (podatek) dla wodomierzy o 300 procent. Ta absurdalna podwyżka niszczy rozwój i przebieg prywatyzacji firmy. Przez następne 18 Leszek Pilarski proponuje i wdraża szereg rozwiązań naprawczych, które są konsekwentnie torpedowane przez instytucje państwowe - z Ministerstwem Skarbu Państwa na czele. Wraz z innymi polskimi producentami walczy z autorami wzrostu opłat. Po czterech latach osiąga sukces - opłaty zostają obniżone. Podejmuje negocjacje z MSP, poszukując dróg wyjścia z trudnej dla pracowników Metronu sytuacji. Składa wniosek o postępowanie układowe z wierzycielami spółki. Znajduje wielu inwestorów. Ostatnie trzy z tych działań zostają z nieznanych przyczyn zablokowane przez Ministerstwo Skarbu Państwa. Ostatecznie na skutek szkodliwych i nieracjonalnych działań urzędników Skarbu Państwa, składa wniosek o przejęcie firmy w tzw. "ruchu" (firma nadal funkcjonuje) przez SP. Ministerstwo Skarbu Państwa odmawia przyjęcia propozycji. Leszek Pilarski staje się ofiarą licznych represji ze strony instytucji państwowych, ale mimo wszystko udaje mu się utrzymać stabilność firmy, prestiż marki i zatrudnienie 150 pracowników. Uzyskuje aprobaty na nowe produkty i certyfikaty jakości zgodne ze standardami Unii Europejskiej. Impas w relacjach ze Skarbem Państwa zostaje przełamany po likwidacji MSP (koniec 2016 roku). Kujawsko-Pomorski Urząd Wojewódzki, Ministerstwo Rozwoju i Finansów oraz Kancelaria Prezesa Rady Ministrów pozytywnie odpowiają na propozycje rozwiązania problemu Metronu. W listopadzie 2017 roku zostaje im przedstawiony pomysłowy i realny biznesplan pod nazwą "Metron - reaktywacja", który jednak nigdy nie zostaje poddany analizie. Równolegle prowadzone jest postępowanie sądowe mające na celu zablokowanie działalności firmy, która w międzyczasie realizując założenia biznesplanu podwaja produkcję i tym samym rozwija się. W efekcie tej sytuacji 31 sierpnia 2018 roku dochodzi do zamknięcia firmy z jednoczesnym żądaniem opuszczenia jej przez pracowników pod groźbą użycia siły. W rezultacie firma od ponad miesiąca nie może funkcjonować, pracownicy zostają zwolnieni i wbrew wcześniejszym deklaracjom nie są podejmowane żadne czynności inwentaryzacyjne i inne zmierzające do przejęcia firmy. Nie są też realizowane prace nad dalszymi losami METRONU. Przedsiębiorstwo tkwi w stanie zamrożenia. Powody, dla których zostało zamknięte nie są znane. W każdej chwili możliwe jest ponowne uruchomienie produkcji. W chwili zamknięcia Metron miał ogromny pakiet zamówień na swoje produkty. Leszek Pilarski oraz pracownicy Metronu uważają, że obecna sytuacja - szkodliwa dla nich i dla Skarbu Państwa jest nieracjonalna i nieuzasadniona ekonomicznie. Sądzą, że wbrew interesom deweloperów można ją jeszcze naprawić.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka