Żeby nie było, że tylko narzekam na polskie firmy, tym razem o sektorze, który wzbudza moje dość ambiwalentne uczucia. O bankach. Tych w Polsce i tych na Wyspach.
Rozdwojenie jaźni nie jest chyba tylko moim doświadczeniem, brytyjskie banki mają to codziennie. Z jednej strony bowiem naczelną zasadą banku w UK jest BEZPIECZEńSTWO i w imię tego są w stanie dużo poświęcić, z drugiej strony zabezpieczenie np. bankowości internetowej jest takie sobie. Ale po kolei, porównajmy bank polski i angielski (tym razem bez konkretnych marek, korzystam i tu i tu z kilku banków - więc to kompilacja wrażeń). Nie przesądzam, dlatego oceny ze znakiem zapytania :) Wstawcie sobie własne, ciekawa jestem Waszych komentarzy.
1/Szybkość działania - tutaj w ogóle wolniej się żyje (naprawdę!) więc trzeba brać na to poprawkę. Natomiast ze względów bezpieczeństwa banki angielskie są raczej powolne - każda transakcja jest sprawdzana kilka razy co najmniej. Przelew z banku do banku (standardowy) trwa ok. 3 dni roboczych (no, sprawdzają oba banki ;) ); między polskimi bankami - ok. jednego dnia. Plus dla banków polskich?
2/Czeki - w Polsce forma płatności raczej wymarła, tutaj coraz mniej dużych sklepów przyjmuje czeki, ale za wszystko inne to standardowa forma płacenia, powoli wypierana przez karty. Niestety, gdy się taki czek (np z wypłatą) dostanie, trzeba go w banku zrealizować - i tu natykamy się na barierę pt. BEZPIECZEŃSTWO :) Realizacja czeku trwa ok. 3 dni - bo banki muszą posprawdzać, czy mogą coś na ten świstek papieru (na którym czasem są duże liczby) wypłacić. Mimo czasu, dla mnie plus dla UK
3/Różnorodność form płatności - tutaj chyba podobnie, choć subiektywnie wolę brytyjskie. Polecenie zapłaty (polskie) nie do końca odpowiada brytyjskiemu Direct Debit, ale jest zbliżone. Za to jest tutaj powszechne. Brytyjska karta Maestro, u nas tylko do płacenia w sklepie - tutaj działa też przez Internet, co jest dużym ułatwieniem. Płatność kartą przez telefon - jak napisałam w poprzednim poście, rzecz w Polsce zupełnie nieznana, tutaj powszechna. Tu także karta Maestro działa (tylko brytyjska, nie polska). Remis?
4/Zakładanie konta. W Polsce - godzina. W UK - dwa tygodnie. Bez przenośni, przed wyjazdem zakładałam konto w PKO BP - godzina. Po przyjeździe w banku brytyjskim - dwa tygodnie (potwierdzenie danych, uruchomienie rachunku, sprawdzanie historii kredytowej). Pod warunkiem, że nie zdarzy się jakiś błąd, wtedy rośnie do miesiąca (drugi z moich banków wysłał list potwierdzający otwarcie rachunku, a potem kartę, do Polski, wskutek błędu we wpisywaniu danych do komputera - dodatkowe dwa tygodnie) Plus dla polskich banków.
5/Obsługa klienta - i tutaj, i tutaj wzorcowa. Jest to chyba jedna z tych dziedzin gospodarki, gdzie jakość obsługi klienta jest u nas co najmniej tak dobra jak w bardziej wymagających krajach. Remis.
6/Banki internetowe, a raczej dostęp przez internet. Jak napisałam, polskie są znacznie lepiej zabezpieczone. Brytyjskie - na poziomie po prostu wystarczającym, nie nadmiarowo, co owocuje większą wygodą obsługi.
Chyba wyszło coś w rodzaju remisu. Ja osobiście lubię banki w UK, mimo ich typowo angielskiej powolności :) ale do tego trzeba się przyzwyczaić, tu ogólnie spokojniej się żyje. Natomiast polskie są co najmniej tak samo dobre (lub lepsze, zależy na czym komu zależy).
No i jak widać wszędzie zdarzają się błędy. I tu, i tu banki radzą sobie z nimi dobrze. I tak powinno być.
A Wasze wrażenia? Może zbyt idealizuję? Niemniej jednak gratuluję polskim bankom. Trzymają bardzo dobry poziom (a porównuję do banków ze światowej czołówki!)