... Znaczy obejrzałam przez ostatnie kilka dni tak piękny zestaw wiadomości, że postanowiłam wreszcie to odnotować. W bardzo prosty sposób - licząc sobie (na piśmie, pewnie w kolejnych notkach), wszystkie za i przeciw powrotowi.
Powrotowi do Anglii, rzecz jasna, obecnie jestem bowiem w Polsce. I od powrotu w maju nie ma dnia, żebym się nie zastanawiała, czy słusznie zrobiłam. Nie wiem tylko, gdzie postawić granicę - bo czemuś to odliczanie powinno służyć. Myślę, że najlepszą cenzurą byłoby odliczanie powiedzmy do wiosny, a potem podliczenie za i przeciw. Macie inne propozycje?
A więc od początku. Mój Prezydent (mimo że nie ja Go wybrałam) i mój premier (a Jego i owszem) przez ostatni tydzień prezentowali żałosny spektakl w polskich mediach, a dziś zawieźli go, niebaczni na to, że reprezentują Polskę, na wyjazdowe pokazy w Brukseli. Czyli minus jeden, bo nie lubię się wstydzić nie za siebie.
Mój Prezydent, mimo że jest reprezentantem Polski, prawnikiem z wykształcenia, pokazuje (po raz kolejny, no ale liczenie zaczęłam od dziś) że gardzi innymi, nieważne jak bardzo zasłużonymi dla Polski. Jego stanowisko dotyczące wyboru Lecha Wałęsy do "Rady Mędrców" pokazuje to dobitnie. Nieważne, że to Jego poprzednik, nieważne jak wiele dobrego zrobił dla naszego kraju, zupełnie nieistotne, że w Anglii każda osoba, z którą rozmawiałam, na słowo "Polska" bezbłędnie kojarzyła tylko Gdańsk, Stocznię i Wałęsę... Ale to absolwent szkoły zawodowej! Ponieważ nie lubię, jak się ludzi ocenia "po papierkach" a nie po ich czynach, sama ocenię postępowanie naszego obecnego Prezydenta - i dam drugi minus.
Trzeci minus będzie wyjątkowo ekonomiczny. Winy (obecnych) polityków nie będę się tu doszukiwać, ale przeszłych na pewno by się znalazło. Mianowicie możliwość kupna kiedykolwiek w dającej się przewidzieć przyszłości mieszkania, nie mówiąc o budowie/kupnie domu, oddaliła się ode mnie właśnie bardzo skutecznie. Choćbym nie wiem jak się sprężała, nie jestem w stanie odłożyć najmarniej kilkudziesięciu tysięcy złotych potrzebnych na wkład własny. Nie z swojej, typowo polskiej pensji, nawet jakbym ją całą mogła odkładać. Ponieważ gdzie indziej mogę jednak, zaciskając pasa, przez dający się przewidzieć czas oszczędzić pieniądze potrzebne na tenże wkład, a ceny jakby te same, daje to kolejny minus.
Wychodzi, że jest 1 do 3. Ten jeden plus, jako rodzynek, to Michał, który siedzi tutaj. W kwietniu stwierdziłam, że przeważa. Czy w przyszłą wiosnę będę tego nadal taka pewna?