Nagonka na J. Kaczyńskiego i PIS trwa i nie ma sobie równych. Obserwuję taką zaciekłość w biciu piany i w kopaniu leżącego, jaka była tylko może w czasie wojny jaruzelsko-polskiej.
Czasem mam wrażenie, że ludziom, jak w bajce Andersena, wpadły do oczu okruchy zatrutego lustra, dlatego gotują się z nienawiści mając za cel jednego polityka i topniejące grono jego zwolenników.
Solidarność też stała się niewygodna, a więc trzeba coś z nią zrobić, unicestwić do reszty, zabrać nazwę, zdeprecjonować ludzi, skorygować historię. Zrobi się przy pomocy usłużnych mediów i pozbawionych skrupułów ludzi.
Tylko co z pamięcią tych co jeszcze żyją?
Jestem żywym świadkiem, nie zapomniałam i nadal mam w sercu tamtą Solidarność. Pamiętam ludzi, którzy zaczęli ją tworzyć. Pamiętam jak wielu ich było, a teraz głośno tylko o niektórych.
Nazwisko Kaczyńskich kojarzę z tworzeniem wolnych związków, nazwisko p. Krzywonos tylko z popularnymi artykułami w gazetach. Stała się wdzięcznym tematem jako wygadana, korpulentna dama Solidarności. A z tym, że do strajku dołączyła później niż reszta pracowników komunikacji, to prawda. Bodajże jako jedyna wyjechała na trasę, ale gdy odcięli prąd musiała stanąć. I poszła do stoczni, bo była blisko.