Michalina Przybyszewska Michalina Przybyszewska
52
BLOG

Polska jest i będzie.

Michalina Przybyszewska Michalina Przybyszewska Polityka Obserwuj notkę 11

 

Jest to rozbudowana odpowiedź na posty consolamentum i ezekiela.

 

Myślę, że globalizacja nie zmieniła esencji polskiej inteligencji. Zawsze było tak, że umysły duże zdolne były do połączenia kosmopolityzmu z lokalnością, a umysły małe zatapiały się albo w pustym kosmopolityzmie (mówiły tylko po francusku/rosyjsku a Polską gardziły) lub zamykały w ksenofobicznych lokalizmach. Uważam że dzisiejsza polskość, jeśli tylko uda nam się przezwyciężyć kilka szczególnie zakorzenionych kompleksów, ma szansę stać się czymś znacznie ciekawszym niż np. dzisiejsza angielskość czy holenderskość. Jednym z tych kompleksów jest wizja Polski gnuśnej,  (tu, przy całej ambiwalencji rządów  braci Kaczyńskich, zdecydowanie ogromna ich wina: ich pozorna duma z Polski podbudowana była masą takich kompleksów i karmiła je niesłychanie). Polska gnuśna może i coś opisuje, ale jest to hasło poznawczo puste. Zajmijmy się lepiej sferami, gdzie mamy kapitał założycielski i tam inwestujmy.

Consolamentum pisze: „Uważam, że nie. Że Anglicy, Francuzi, Amerykanie wciąż budują na tożsamości narodowej i lojalności wobec swoich kraj i tego, co z nimi kojarzą. To nam próbuje się wmówić, że powinniśmy być "europejczykami", albo że kwestie narodowe są wtórne.” Po pierwsze nie wrzucałabym Amerykanów i Europejczyków do tego samego worka, dlatego, że mapa symboliczna jest dla Ameryki nadal ważna, a dla Europy coraz mniej. W Anglii nie ma żadnego oczywistego kapitału wiedzy, na podstawie którego można w ciemno zacząć rozmowę; ignorancja w sprawach polityki i kultury jest taka, że nieraz okazuje się, że rozmówca nie wie, jakie partie są w parlamencie, że Wielka Brytania jest w UE, albo kim był biblijny Adam. Poziom odklejenia produktów kultury od jej podstaw jest taki, że ludzie korzystając z sieci licznych komunikacyjnych coraz bardziej odsuwają się od jakichkolwiek treści. Rzekomy konstytucyjny nacjonalizm być może nadal odzwierciedla stanowisko elit (i to raczej tych zgromadzonych wokół Nigela Farage’a. Nieodmiennie polecam polemiki Farage’a z PE, np.: http://www.youtube.com/watch?v=D74rM0rMsjk), niż przeciętnego obywatela.

Tymczasem w Polsce nasze przywiązanie do symboli, ba, sama ich znajomość stwarza określony kapitał wymiany. Możemy się, tak jak tu na salonie, nie zgadzać z u p e ł n i e, ale na ogół wiadomo, o czym druga strona mówi. Tu jest ogromna siła. Polskość nie jest ani trochę bardziej przegrana niż inne narodowe tożsamości; przeciwnie, w porównaniu do Zachodu nasza sytuacja jest znacznie lepsza. Mamy szansę na wypracowanie znacznie mądrzejszej polityki kulturalnej od Zachodu, mamy szansę się nie zakneblować polityczną poprawnością. Jesteśmy też obecnie w znacznie mniej zaawansowanym momencie kapitalizmu, a zatem zysk i efektywność nie stały się jedynym wyznacznikiem jakości wytwórstwa, (także w sferze kultury) co daje nam szansę na uniknięcie pewnych pułapek. Niedawno spotkałam producenta z branży filmowej, który opowiadał mi o tym, że jego wytwórnia już dawno porzuciła oryginalne scenariusze na rzecz gotowych książek, które są niezbędne jako test rynku; mówi że jakość tych dziełek jest tym niższa, im poważniejsza inwestycja. Zatem im gorzej, tym lepiej. To wszystko się jeszcze w Polsce nie stało - i nie nasza w tym zasługa, ale nasz zysk.  Na koniec tej listy dodam, że mamy też nieskażone kolonializmem, niekłamane zainteresowanie Innym; wbrew pozorom (!!) łatwo w Polsce uczyć się o świecie, o innych kulturach, o inności jako takiej; (ale to już temat na osobny tekst.)

Lata upokorzeń obecne w kompleksach oczywiście nadal na nas oddziałują, ale nie powinny determinować przyszłości.  Są rzeczy w których, jako wschód, jesteśmy sporo do przodu. Ezekiel pisze: „Tożsamość narodowa jest nowym opium ludu konsumariatu”. Uważam przeciwnie: tożsamość narodowa, (rozumiana tu jako wartość pozytywna, jako wspólna w danym narodzie siatka pojęciowa, symboliczna) ginie pod naporem nowej tożsamości – tożsamości ‘konsumariatu’ (doskonałe określenie!) . Konsumariat, wraz z facebookami, twitterami, sprofilowanym obrazem konsumenckim na forach internetowych wypiera „obywateli” wraz z ich wartościami. Opium dla ludu konsumariatu jest codzienny pusty komunikat na facebooku, są kolejne beztreściowe małe narracyjki produkowane przez rynkowych tytanów. To organizują wyobraźnię na „Zachodzie” a w Polsce proces ten jest jeszcze zawieszony w pół drogi. Mamy jeszcze szansę nie stać się konsumariatem w zachodnim stylu, ale do tego potrzeba mądrej polityki kulturowej (w najszerszym sensie). Coś co jest rzeczywiście niebezpieczne, to wizja utonięcia we wzajemnych zarzutach o postbolszewizm, o kaczyzm, o tępotę; podczas gdy w zbitce 'opium dla konsumariatu' zarówno z opium, jak i z konsumariatem, mamy jeszcze szansę coś zrobić, i może nawet byśmy tego chcieli.

Mam obie nogi umyte.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka