Czas szalonych zaliczeń przed sesją właśnie się skończył. Po weekendzie spędzonym na leniuchowaniu mam przed sobą trzy egzaminy, po jednym na tydzień. Wspaniały układ, prawda? Może uda mi się zdać. Ale bez względu na to, czy się uda, czy nie, postanowiłam zreanimować mojego bloga, za którym naprawdę się już stęskniłam!
Puk, puk, moi Czytelnicy, czy jesteście tam, czy uciekliście już wszyscy?...
Na razie wrzucam tu takie sobie gadanie o niczym, bo moja wizja na kolejną notkę wymaga użycia aparatu fotograficznego, a to z niewiadomych przyczyn jest dziwnie trudne dla mnie. Ale notka będzie! Lada dzień. A na razie garść przemyśleń. To w końcu jedna z niewielu rzeczy, która nieźle mi wychodzi.
A naprawdę nie wiem czemu w realnym życiu nikogo moje przemyślenia nie interesują. Zabawne? Przerażające? Czy zupełnie normalne?...
Wracając do tematu, chciałam mimochodem wspomnieć, że uwielbiam burzę. Gromy nad głową mnie uspokajają. Jakby było we mnie strasznie dużo sprzecznych emocji, które potrzebuję jakoś się ze mnie wydostać. I jakby te cichsze i głośniejsze pomruki z nieba były ich najlepszym wyrazem. A pioruny i błyskawice to już w ogóle! Cisza, spokój i błysk! Nagły i równie krótki, zdawałoby się, że go nie było, ale przeciągły grom potwierdza to niesłychane wydarzenie, błyskawicę przecinającą niebo. Nawet szare, wiszące nisko nad ziemią chmury pasują do mojego nastroju, który ostatnimi dniami waha się między głupawką, a ponurością i grozą.
I kiedy ta groza i przygnębienie otacza mnie dookoła, wtedy tak jakby znika ze mnie ze środka i się uspokajam. Czuję harmonię z otaczającą mnie naturą, wtedy właśnie, gdy ta natura jest zmokła i groźna. Jestem wtedy coraz bardziej spokojna, coraz bardziej na miejscu.
I tylko się zastanawiam, skąd się we mnie wzięło tyle tego wszystkiego, co właśnie podczas burzy znajduje ujście? Co właśnie do błyskawic i gromów najlepiej pasuje?
To mnie najbardziej męczy ostatnio, że nie rozumiem siebie.
Nie wiem, jak wypełniać znakomitą złotą zasadę "bądź sobą", bo nie wiem, co to znaczy w moim wypadku.
Nie wiem, jaka jestem.
Nie wiem też, po co tutaj akurat te wszystkie słowa. Przecież nic nie zmienią.
Ale takie właśnie myśli nachodzą mnie, gdy zanosi się na burzę, gdy wokół grzmi, gdy w mojej głowie brzmią stare melodie i nowe słowa...
Gdy po raz kolejny i nieostatni czuję się sama.
Wtedy potrzebuję gromu z jasnego nieba, żeby odzyskać spokój... I on czasami przychodzi.