Szykowałam się na ten dzień juz od jakiegoś czasu. Wyglądałam, planowałam, co napiszę i jak, żeby było specjalnie i wyjątkowo, cieszyłam się na samą myśl - i nic mi z planów nie wyszło. Przyszłam do domu, a tu zonk: internetu nie ma i nawet nie myśli wracać... I tak tekst wyjątkowy i specjalny, planowany na ósmego grudnia z konieczości wskakuje na dziewiątego.
Pewnie co poniektórzy bardziej domyślni (albo ci, co pamiętają moje rozradowane wykrzykniki wydawane dziś przez pół dnia) wiedzą już, o co chodzi i co jest takiego specjalnego w dacie 8.12.
Jak widać z licznika na szczycie, jest to moja 150 notka. Już ten jeden fakt wystarczy do małego świętowania, jak wiadomo to okrągła liczba :D. W każdym razie ładnie wygląda.
No i ta 150 notka miała być na 8.12, jest na 9.12., bo dopiero niedawno wrócił do mnie internet. Lajf is brutal.
Ale na swój własny użytek uważam zawsze, że dzień się liczy od wschodu słońca, dlatego z uporem maniaka stwierdzę raz jeszcze, ale teraz juz oficjalnie na piśmie:
DZIŚ MIJA CZWARTY ROK, OD KIEDY ZAŁOŻYŁAM BLOGA NA SALONIE24. Tym samym rozpoczęłam moją mizerną karierę pisarsko-internetową, która trwa do dzisiaj i nie zamierzam jej przerywać.
Co roku robiłam jakies takie podsumowania i powiem szczerze, że teraz nie za bardzo mi się chce. Wypiszę sobie tylko parę zdawkowych informacji, dla porządku i spokoju sumienia, ale bez żadnego ładu, składu ani pomysłu.
Otóż jak dotąd blogowałam na: Salonie24 (od samego początku do dziś), tekstowisku (które skończyło marnie), poste-restante, franciszkańskiej3. Od niedawna dodaję tez teksty na Latte, oraz jeden mój tekst (okrojony) opublikowano na oficjalnej polskiej stronie JMJ Madrid 2011 :)
Komentowałam także na Wordpressie u dwóch znajomych i na blogspocie u mojej siostry i bratowej.
Czytałam całe mnóstwo innych portali, więc chyba nawet nie chce mi się wymieniać. Choć nie tak dużo, co rasowi wyjadacze czytający codzienną prasówkę (blogówkę?...)
To jest 150 notka, od zeszłego roku napisałam więc 31 notek, wiem, że mało. Naprawdę nie miałam czasu... Studiowanie nie daje normalnie żyć, mówię wam ;)). Ok, mam na górze napisane, że stworzyłam 1736 komentarzy, czyli od zeszłego roku wypowiedziałam się 304 razy, to już nieco lepszy wynik. To jeszcze odsłony bloga. Aktualnie wyświetlająca sie liczba to: 60180. Od zeszłego roku przybyło 16976 odsłon. Jeju, nawet jak ja o swym blogu zapominam, to pamiętają o nim mili Czytający ;).
* * *
Bo tak naprawdę, to ta urodzinowa notka miała mieć jakąś treść, a nie tylko głupie i nikomu do niczego niepotrzebne dane. Więc spróbuję coś napisać, może mi nie wyjdzie rozsądnie, ale pewnie uda się nieco refleksyjnie...
Ja jestem z tych ludzi, co pisać muszą.
Gdy nauczyłam się czytać pierwsze litery, wynajdowałam je w książkach. Któregoś razy pokazałam mamie wszystkie "K" na jednej stronie książki. Najbardziej lubiłam "K", potem "R".
Gdy nauczyłam się pisać pierwsze słowa, to bazgrałam wszędzie, na ścianach w domu i na murze na podwórku.
Gdy dostałam pierwsze ozdobne zeszyty, tworzyłam krótkie pamiętnikowe wpisy, ale zawsze je gubiłam, a do tego nie trzymała się mnie nigdy żadna regularność pisania. Jednakże pierwsze "pamiętniki" miałam od siódmego roku życia, regularny pamiętnik (który z pewnymi przerwami, ale jednak) piszę do dziś. Właśnie niedawno rozpoczęłam 11 tom. Bo nie umiem inaczej. Ja po prostu muszę pisać. I nawet jeśli coś wymaga specjalnego opisania, na które z reguły nie mam czasu, to pamiętnik poleży, poczeka, a ja uzupełnię. Zawsze w końcu uzupełniam. Sierpniową pielgrzymkę skończyłam opisywać w listopadzie...
Czasem robię przerwę w pisaniu pamiętnika. Wtedy mania moja kwitnie w innym kierunku i tworzę zależnie od nastroju i pomysłu wiersze, piosenki, opowiadania, bajki, felietony, teksty bezmyślne i nieuporządkowane... I do tego doskonale nadaje się blog. Bo ja coś sobie wezmę i napiszę gdy mnie roznosi, a moi przyjaciele wpadają, czytają i zachwycają się, jakby było czym ;D.
Czasem jednak roznosi mnie w takich kierunkach, których nie upubliczniam. Wtedy piszę maniakalnie trzy strony ciurkiem i nikomu ich nie pokazuję. I pewnie nigdy nie pokażę. Bo wypisać się muszę i owszem, sama czasem te teksty potem czytam. Ale... nie pokażę ich każdemu.
Przy tym wszystkim dręczy mnie często myśl, że pisać to nie ma po co.
Bo wszystkie mądre myśli zostały już dawno spisane, a w ogóle nic nowego na tym swiecie, bo wszystko, co ludzkie, zostało juz dawno tak czy inaczej opisane w Biblii. Po Biblii do tego było paru zdolnych pisarzy i gdzie tam mnie porównywać sie do nich i marzyć o takich genialnych dziełach!
Mi się zdaje, że nic nowego mądrego już się nie da napisać, a tym bardziej, że mogłabym to zrobić ja, bo limit wyczerpany, mój talent niewielki, więc moje trudy zbędne. Dlatego piszę, bo muszę, ale nie mam zbyt dużo wiary i nadziei w to, że kiedyś spełni się moje marzenie, a ja napiszę coś prawdziwie pożytecznego, potzrebnego i mądrego.
Przy pisaniu bloga odkryłam parę rzeczy:
- żeby pisać, trzeba nie tylko mieć talent: przede wszystkim trzeba mieć coś do powiedzenia/przekazania
- nie ma mowy o tym, żeby powstał tekst bez chwili spokoju. Żeby był tekst, musi być temat, żeby był temat, musi być pomysł, a pomysły nie zawsze wpadają do głowy same, między jedną sprawą do załatwienia a drugą, często trzeba ich dość długo szukać
- jeśli tekst ma być dobry, udany, treściwy, konkretny - to przede wszystkim trzeba nad nim pomyśleć, Wymyślić formułę, styl, puentę, kolejność części pośrednich tekstu, ustalić, co ma zaskakiwać, a co ma wyglądać i zachowywać się tradycyjnie. Dokładnie dopasować zamierzone przesłanie do formy, tak żeby formą tekstu dodatkowo podreślić jego treść. A dopiero na koniec usiąść i w spokoju oraz skupieniu spisać tekst, który właściwie w głowie mamy już ułożony - a co najmniej dokładnie zaplanowany
- trzeba pisać prosto, bez sztucznych i nadętych zawijasów, ozdobników, zbędnych przecinków, ale nie banalnie, tylko interesująco, stylem bliskim dla konkretnego odbiorcy: inaczej do dzieci, inaczej do młodzieży, inaczej do dorosłych...
- nie można pisać o tym, o czym się nic nie wie i czym się generalnie nie interesuje
- można prosić innych o podrzucanie tematów, które się samemu na swój sposób realizuje
- najciekawsze są te teksty, pod którymi rozwija się barwna i interesująca dyskusja...
- ludzie dorośli lubią bajki ;)
W ramach zakończenia tego tekstu powiem tylko, że jeszcze nie wiem, po co piszę i tym bardziej nie wiem, co z tego wyniknie. Ale wiem, że pisać będę, przynajmniej teraz. Choć zawsze jest ryzyko, że mnie meteoryt trafi i poprzestawia mi w głowie. Dlatego staram się w tej chwili pisać jak najwięcej. Na razie - kontynuuję plan stworzenia serii bajeczek, teraz piszę dwie naraz... Każdą gotową bajkę (o ile mama danej panny wcześniej da mi pozwolenie) umieszczę na blogu.
Zatem, zapraszam do czytania, ale jeszcze bardziej do rozmowy.
P.S. Nie wiecie pewnie, ale szalenie, szalenie mnie cieszy, gdy widzę w sieci znane mi z dawien dawna nicki, które się "reaktywują" i znów piszą, znów rozmawiają. Dlatego w tym miejscu pozdrawiam specjalnie Susełkę i Ellenai (która odżyła na Latte).
P.S. 2. Wy, którzy zawsze jesteście tu wymieniani, nie myślcie, że o was zapomniałam. Oczywiście, że nie. Ale pomyślałam sobie... Że Wy i tak wiecie, że o Was pamiętam, nie? ;)