Jan Mielnicki Jan Mielnicki
796
BLOG

Katolik = gej?

Jan Mielnicki Jan Mielnicki Polityka Obserwuj notkę 5

 

Przy okazji niedawnej sprawy człowieka-motyla powrócił ze zdowojną mocą pewien argument przeciw dyskryminacji katolików w Polsce. Argument ten, który pozwolę sobie nazwać argumentem ze sprawiedliwej tolerancji, wynika z konstatacji oczywistej asymetrii miedzy tym, w jaki sposób traktowani są w Polsce katolicy, a w jaki, na przykład, geje, czy - ostatnio - sataniści. O ile spostrzeżenie takie jest bezspornie prawdziwe, samo nie powinno jednak stawać się źródłem żadnych argumentów, doprowadzić może bowiem do całkowitego pogorszenia obecnej, i tak już fatalnej, sytuacji.

Argument ze sprawiedliwej tolerancji przywołuje na przykład Pani Magdalena Żuraw w swoim tekście na portalu wpolityce.pl: "Skoro szykanowany gej ma prawo dochodzić swoich racji przed sądem, takie samo prawo ma szykanowany katolik. (...) Proste? Proste. I właśnie tę prostotę nazywamy sprawiedliwością."

Takie stawianie sprawy jest w debacie publicznej całkowicie chybione, przynieść może bowiem więcej szkody, niż pożytku.

Po pierwsze, natychmiastowym kontrargumentem dla argumentu ze sprawiedliwej tolerancji jest następująca konstrukcja intelektualna, podawana chętnie przez przeciwników Kościoła: cechy takie jak orientacja seksualna, narodowość, rasa czy płeć są cechami niezbywalnymi, podczas gdy przekonania religijne są zbywalne. I tak każdy ateista zaraz chętnie nas wyśmieje, używając niedysktuowalnego w jego mniemaniu kontarargumentu ze zbywalności przekonań religijnych, nie dpouszczając przy okazji i na wszelki wypadek do dalszej debaty, sankjonując tym samym dalsze prześladowania katolików. Wszak to homoseksualiści są ponoć jedną z najbardziej dyskryminowanych grup na świecie, katolicy zaś, tak samo jak i sam Kościoł, mają się dobrze, więc skupmy się na walce z prześladowaniami tych pierwszych.

O tym, że kontrargument ten jest bzdurny, pisać wiele nie trzeba. Wystarczy nadmienić, że godność katolika jest jego niezbywalną cechą, gwarantowaną wszystkimi możliwymi konstytucjami i kartami praw człowieka. W dodatku żaden katolik nie wyzbędzie się swej wiary, nawet w obliczu prześladowań religijnych. Chwalebnych przykładów, choćby z najnowszej historii Polski, podawać nie muszę. (Nawet zaś gdyby katolik próbował wyrzec się Krzyża, to niewiele mu to pomoże. Wystarczy przypomnieć sobie obecne rzezie i prześladowania katolików w Indiach, czy niektórych krajach Trzeciego Świata. W rzezi nikt nie jest tak uprzejmy, by zapytać, czy niedoszła ofiara czasem nie zdążyła porzucić wiary w obliczu noża wymierzonego w jej gardło, tylko dźga. Niestety, takie są fakty.)

Po drugie, nawet jeśli odrzucimy powyższy zarzut, stosowanie argumentu ze sprawiedliwej tolerancji powodować może złudznie, że katolicy sami uznają, że i oni i geje powini podlegać nie tylko podobnej ochronie prawnej, ale posiadać podobne społeczne status quo. W ten sposób można, paradoksalnie, doprowadzić do zwiększenia wpływów lobby homoseksualnego i wzmocnienia jego status quo, dzięki sofistycznemu sparafrazowaniu naszego argumentu: skoro katolicy uważają, że jeśli gej może dochodzić swoich praw, to oni również, więc jeśli katolikom przysługują pewne prawa, powinny one przysługiwać również nam, gejom. W istocie tego typu myślenie w praktyce już wystepuje: parady i zloty gejowskie są jakimiś upiornymi karykaturami pielgrzymek, aktywiści homoseksualni zabierają głos w debacie politycznej, w dodatku jedyne co mają do zaprezentowania, to ich własna orientacja seksualna. Być może zaraz pojawią się żądania ze strony gejów, by w uroczystościach państwowych, obok księży, pojawiali się reprezentanci ich środowisk. Za chwilę usłyszeć możemy o pogrzebach gejowskich, czy takich cmentarzach. Wszak i Kościół Katolicki i Kampania Przeciw Homofobii są organizacjami. Czy zatem nie mogą pojawić się żądania, by były traktowane w pełni na równi, na przykład w kwestiach finansowania przez państwo? Czy chcemy, aby organizacje homoseksualistów zostały, podobnie jak dzisiaj w Polsce jest Kościół, zwolnione z podatków? By umożliwiono homoseksualnym mediom uzyskiwanie statusu nadawcy społecznego? Czy też może środowiska te zażądaja zgody na tworzenie przedszkoli i szkół gejowskich oraz dotowania ich przez państwo? Albo by państwo finansowało istniejące już kluby gejowskie i wspierało powstawanie nowych? Może na przykład w ramach Funduszu Koscielnego, albo jakiegoś równoważnego Funduszu Homoseksualnego? Wreszcie, skoro księża nauczają religii w szkołach, homoseksualiści mogą zapragnąć, by nauczać  homoseksualizmu w szkołach publicznych! Różne agitacje w różnych placówkach edukacyjnych miały już przecież w Polsce wielokrotnie miejsce.

Nie o to już nawet chodzi, że poglądy religijne nie są i nigdy nie były jakimś typem orientacji seksualnej, a hedonistyczne skłonności gejowskie nie mogą być w żaden sposób przyrównane do wiary w Boga. Postawa chrześcijańska jest czymś szczególnym i jako taka winna mieć zagwarantowana swoje własne, nienaruszalne, niezbywalne i powszechne prawa, choćby już tylko z tego powodu, że to chrześcijaństwo gwarantuje dopiero prawdziwą pełnię równouprawnienia. Jak pisał św. Paweł: "nie ma więcej Żyda ni Greka, ni niewolnika ni człowieka wolnego, ani też mężczyzny ni kobiety, ponieważ wszyscy jesteście jedno w Jezusie Chrystusie". W tym sensie katolicy, widząc w homoseksualistach przede wszystkim pełnoprawne osoby ludzkie, gwarantują należne im miejsce w społeczeństwie. I jakoś nie wydaje mi się, by homoseksualiści byli skłonni do podobnego poszanowania katolików. Raczej, jak pokazują niedawne przykłady, lubują się w wulgarnych protestach przeciw Ojcu Świętemu, zakłócaniu obrzędów religijnych, bezczeszcą świątynie, itp. Trudno podejrzewać, by zmieniło się to wraz z rozrastaniem się ich wpływów. Wprost przeciwnie.

Walka z dyskryminacją Kościoła i katolików w Polsce przebiegac powinna bez odwoływania się  do  argumentu ze sprawiedliwej tolerancji, a już w żadnym razie nie wolno odwoływać się w walce o nasze prawa, do tzw. praw gejów. Różnica między gejem a katolikiem jest zasadnicza! To katolicy powinni podlegać szczególnej ochronie! Dość już ludzi-motyli, dość już agresywnych dziennikarzy Polsatu czy innego TVNu, którzy z lubością prowokują, zakłócając spokój i porządek pielgrzymek, czy procesji.

Zanim zatem będziemy używać argumentu ze sprawiedliwej tolerancji, zastanówmy się po trzykroć, czy nie dajemy czasem strasznego oręża w ręce lobby homoseksualnego. To może obrócić się przeciw nam. I wszystkich nas pochłonie morze "tolerancji" w wydaniu, które właśnie ma w Polsce miejsce.
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka