Od prawie roku prawactwo używa symboli religijnych do bieżącej walki politycznej. Manifestacje w kolejne miesięcznice smoleńskiej tragedii nie mają nic wspólnego z kultywowaniem pamięci ofiar. Wręcz przeciwnie - są to wiece fanatycznych przeciwników obecnej władzy, czyli jak najbardziej świecka manifestacja polityczna, używająca religijnego sztafarzu dla swoich brudnych celów.
Miałem okazję jedną z takich manifestacji obejrzeć z bliska. Grupka osób, modlących się, żeby wreszcie władzę szlag trafił, to curiosum, które z uwagą obserwowałem, ale nie mam specjalnie ochoty oglądać tego po raz kolejny. Dlatego w tym miesiącu nawet nie podchodziłem do kamienia na rynku w Błoniu, przy którym ten cyrk się odprawia.
Co różni błońskie miesięcznice od tych sprzed Pałacu Namiestnikowskiego? Kamień na rynku jest pomnikiem walki i męczeństwa, usytuowany jest tak, by tego typu imprezy nikomu nie przeszkadzały. Pozostawione pod nim znicze nikomu nie przeszkadzają, ani nie zagrażają. Dlatego sobie płoną aż się wypalą, i dopiero potem są sprzatane przez służby miejskie.
W Warszawie PiS na miejsce swoich manifestacji wybrał chodnik przy reprezentacyjnej arterii stolicy. Gdyby im pozwolić - zbudowaliby tam ołtarz swojego idola. Ale jest jedno ale - nie mają żadnych praw do tego miejsca - poza prawem kaduka oczywiście. Sami pochowali Kaczyńskiego na Wawelu - i tam powinni oddawać cześć jego pamięci. Jeżeli koniecznie chcą to robić w Warszawie - mają symboliczny grób na Powązkach.
Ale tu nie chodzi o pamięć - oni walczą o władzę, znicze palą na złość PO i Komorowskiemu, który został wybrany kolejnym prezydentem RP.
Kaczyński doskonale sobie zdaje sprawę, że w sposób demokratyczny do władzy już nigdy nie dojdzie. Dąży więc do sfanatyzowania swoich wyznawców, chce ich poprowadzić do walki o władzę na ulicach pod sztandarem z krzyżem.
Kolejnej odsłonie "Krzyżaków" mówię stanowcze "Nie!"