Mirnal Mirnal
50
BLOG

Piękne prowincjonalne miasto nowoczesnej Unii

Mirnal Mirnal Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

Biedny Miś, obywatel III RP, totalny niebywalec sal sądowych, w końcu miał zaszczyt znaleźć się na rozprawie w pięknym starym grodzie nad Zatoką Gdańską, o czym opowiedział autorowi tej notatki. 

Ponieważ rozprawa zakończyła się po godzinach urzędowania sekretariatu, przeto nie można było niezwłocznie uzyskać kopii protokołu zeznań, jednak ustnie ustalono, że treść zostanie przeemajlowana do klienta sądu, czyli do Misia. 

Po parokrotnym emajlowym przypomnieniu, jednak sąd nie przysłał roboczego tekstu przed wydrukiem, ale za to nadesłał informację listem poleconym (za kilka złotych), że „kserokopia protokołu rozprawy zostanie wydana w sekretariacie po uiszczeniu opłaty w wysokości 5 zł”. Gdyby ktoś skonstatował, że do koperty można byłoby włożyć kopię rezygnując z opłaty albo z prośbą o jej wniesienie podczas najbliższej wizyty w progach Temidy, to byłoby to jego jedno z najmniej rozsądnych spostrzeżeń... Aby tak się stało, to sądy musiałyby być równie uprzejme jak zwykli obywatele, zatem jeszcze nie dziś i nie u nas, nie w Polsce...

Oczywiście, raczej nie ma sensu tracić paru godzin na podróże z jednego miasta (miejsca zamieszkania) do drugiego (siedziby sądu), zatem Miś uznał, że odbierze kopię protokołu przed kolejną rozprawa, czyli po ok. 40 dniach. 

Jeśli komuś się wydaje, że pobranie swojego (jakby nie było) dokumentu w nowoczesnym mieście wielkiej Unii Europejskiej jest bezproblemowe, to jest w sporym błędzie… Otóż Miś przybywa na drugą rozprawę i prosi o kopię, odliczając 5 zł w biloniku. Naiwny Miś myślał, że kopia już czeka na niego (w końcu parę razy prosił o nią) i zostanie z ładnym uśmiechem wydana. Nic z tego! 

– A gdzie są znaczki? – usłyszał słodki głos jednej z miłych pań pracujących w sekretariacie.

– Jakie znaczki? Przecież w piśmie poinformowano o konieczności wniesienia opłaty, ale nic nie napisano o znaczkach – rzecze zaskoczony Miś.

– Mają być znaczki za 5 złotych i wówczas wydamy kopię protokołu – kontynuuje pani. 

– No dobrze. To poproszę owe cenne papierowe walory – Miś planuje szybkie załatwienie sprawy.

– Niestety, ale my nie mamy tutaj kasy, zatem nie sprzedajemy znaczków – rozsądnie wyjaśnia ładna sądowa sekretarka.

– To gdzie mogę je kupić – pyta Miś coraz bardziej zirytowany, patrząc na zegarek, bo i pora późna.

– W centrum miasta, przy ul. Stare Ogródki* – uprzejmie odpowiada pani, rzucając niepewne spojrzenie na Misia.

– Słuchaaam?! Ależ to na drugim końcu miasta! Zresztą dzisiaj i tak nie zdążyłbym pojechać tam i z powrotem – Miś już całkowicie traci poczucie polskiej rzeczywistości, wiedząc, że został kolejny raz w życiu powalony przez urzędowe procedury. Wyrwało mu się (słownie) też coś, o czym dalej.

– No nieźle! – kontynuował. – Takie wielkie, sławne i zasłużone miasto, do tego wojewódzkie, a za znaczkami za parę złotych trzeba wędrować tracąc czas i nerwy? Czy jest tu jakaś książka skarg i zażaleń? – podsumowuje dyskusję rozkapryszony petent (dziwak jakiś - chyba zapomniał, w jakim kraju żyje).

Zbulwersowany Miś poprosił w końcu o czystą kartkę papieru i napisał skargę –

Ze zdumieniem przyjąłem informację, że aby otrzymać protokół z rozprawy musiałbym z ulicy Kołomyjskiej* jechać na Stare Ogródki*, aby nabyć znaczki wartości 5 zł.

Informację tę przyjąłem okrzykiem „o cholera!”, co zostało negatywnie przyjęte przez Personel.

To chyba jakieś żarty z tymi znaczkami – to niewątpliwie nadaje się do prasy.

Z poważaniem

Miś* 

Próbował jeszcze zagadywać panie, że przecież to nie byłby wielki problem, gdyby w szufladzie miały parę znaczków i po prostu je sprzedawały na życzenie szanownych klientów (za komuny nawet widywano tabliczki „Klient nasz Pan”; panem wprawdzie się nie było, ale czasem formalnie bywało, a teraz?). Przejazd na drugi koniec miasta za znaczkami wartymi parę złotych, to ani ekonomiczne, ani ekologiczne (czas, zużyte paliwo), no i całkowite lekceważenie petenta; więcej – to skandal!

Jak przystało na godny urząd, elegancka odpowiedź została przesłana Misiowi –

W odpowiedzi na Pana pismo ** uprzejmie informuję, iż zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Sprawiedliwości z dnia 2 czerwca 2003 w sprawie wysokości opłaty za wydanie kserokopii dokumentów oraz uwierzytelnionych odpisów z akt sprawy za wydanie kserokopii dokumentów z akt sprawy pobiera się opłatę w wysokości 1 zł za jedną stronę kserokopii, a za wydanie uwierzytelnionego odpisu z akt sprawy, pobiera się opłatę w wysokości 6 zł za każdą stronę.

Jednocześnie informuję, iż w siedzibie Sądu przy ul. Kołomyjskiej* nie ma kasy, w związku z tym, aby nabyć znaki sądowe należy udać się do głównej siedziby Sądu znajdującej się przy ul. Stare Ogródki* w **.

Jednak biorąc pod uwagę miejsce Pana zamieszkania informuję, że może Pan nabyć znaki sądowe również w kasie Sądu Rejonowego w **, a ponadto może Pan dokonać wpłaty na konto SR **, którego numer dostępny jest na stronie internetowej tutejszego Sądu.

No cóż, jednak pismo trąciło nowoczesnością - z tym kontem, o którym jednak panie w sekretariacie nie wspomniały, choć przecież i tak Miś nie otrzymałby niezwłocznie oczekiwanego protokołu. Była także - jakże praktyczna i słuszna - porada dotycząca sposobu nabycia znaków (że można w swoim rodzinnym mieście). 

Co do konta... Czy można wpłacić na konto sądu np. sto złotych (z górką) i niech sąd sobie odejmuje z tej puli po parę złotych za kolejne usługi a na koniec zwróci nadpłatę?

Pytania –

  1. Jak to możliwe, aby w środku UE nie sprzedawano petentom znaków sądowych w miejscu załatwiania sprawy?
  2. Czy takie znaki obowiązują także w innych państwach Unii?
  3. Dlaczego w najbliższym kiosku z prasą nie są sprzedawane znaki sądowe?
  4. Dlaczego w sekretariacie nie można pobierać opłat z kart bankowych albo w gotówce (np. do 20 zł)?
  5. I gdzie słynna idea Przyjaznego Państwa? 

Porada autora - drogi Misiu, w prowincjonalnym mieście drugorzędnego państwa Unii Europejskiej nabądź sobie na zapas harmonijkę rozmaitych sądowych znaków i przestań wreszcie narzekać na swój kraj ojczysty!  Przecież obowiązujące praktyki są wypracowane przez setki lat polskiego sądownictwa, zatem są to optymalne procedury. 

PS Miłe panie były bardzo uprzejme i na wszystkie pytania cierpliwie odpowiadały. W sprawie propozycji dotyczących znaczków, konsekwentnie (ze zrozumiałych powodów) nie wdawały się w dyskusje… Następnym razem, już pokorniejszy Miś, miał zwoik znaczków i chodził jak zegareczek, obdzielając sprawiedliwie owymi cennymi papierkami różne wnioski o kopie dokumentów. A poproszone panie, bez zbędnej zwłoki, sporządziły winszowane kserokopie, co nie było takie oczywiste, bowiem na Starych Ogródkach* należało swoje odczekać (obszerniejszy gmach, to i urzędowa machina odpowiednio większa), co skutkowało wysłaniem pocztą do Misiowego domku (czyli... tygodniowa podróż na trasie ok. 25 kilometrów, jednak za nadanie listu poleconego płaciło... Państwo - jednak mały bonusik).

* - dane nieco zmienione

** - dane pominięte

 

Mirnal
O mnie Mirnal

przyjazny wobec wszystkich sympatycznych ludzi, krytyczny wobec wielu zjawisk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości