Mirnal Mirnal
46
BLOG

Pozazdrościć Alonsowi

Mirnal Mirnal Rozmaitości Obserwuj notkę 2

 Kierowca Ferrari, Fernando Alonso, który po niedzielnym Grand Prix Europy oskarżył sędziów o "zmanipulowanie wyścigów" postanowił przeprosić Międzynarodową Federację Samochodową (FIA) za swoje zachowanie. – donoszą agencje. 

Pan Alonso, zapewne milioner, zatem bogaty człowiek, publicznie oskarżył sędziów o szwindel. Miliony ludzi poznało jego opinię. Publicznie także (niezwłocznie) przeprosił za swoje zachowanie, bowiem to był jego naganny czyn, nie zaś nie innego kierowcy, zatem przeprosił za swój postępek. Nie wiadomo, czy za wspomniane oskarżenie (oszczerstwa, zniesławienie) przyjdzie mu zapłacić jakieś zadośćuczynienie, ale pewnie nie zapłaci, choć powinno to go jednak słono kosztować...

Znacznie cichsza przygoda przytrafiła się pomorskiemu dziennikarzowi. Uczestniczył w gorących dyskusjach na portalu NaszaKlasa. Tamże uzewnętrzniała się pewna pisarka oraz inny użytkownik (powiedzmy - Jacek Kawałek), który wyraźnie irytował dyskutantów. Do tego stopnia, że został... zabanowany i to na stałe. Jednak na forum poszła plota, że ów Kawałek i dziennikarz to jedna i ta sama osoba. Pisarka jawnie zaczęła pisywać swoje kłamstwa na tym portalu oraz na Salon24, że obaj panowie to jedna osoba. Nawet uznała, że trzeci użytkownik (niejaki pan AZ) to również ta osoba (a to już prawdziwa... "Trójca Naszoklasowa"!). Mimo że życzliwe pani osoby próbowały jej wyjaśnić, że to jakiś absurd, niestety - pisarka miała (i ma do tej pory!) zaskakującą obsesję, bowiem nie tylko rozsyłała informacje do adminów, że upatrzony przez nią facet kłamie, ale podczas komentowania pozwoliła sobie na sfałszowanie podpisu (w cytacie p. Kawałka zmieniła jego nazwisko na dane owego dziennikarza), do czego zresztą przyznała się przed... obliczem sądu! 

Kiedy felietonista w swoim artykule zacytował oraz omówił wybrane żarty (w tym przaśne) kilku osób (także jeden pisarki) i zamieścił na S24 (zamiast pełnych nazwisk były tylko inicjały), aby tam przedyskutować problem z innymi czytelnikami, to rozpoczęła się ponadroczna batalia pisarki z owym korespondentem. Sprawa jest wałkowana już w paru sądach. 

Pisarka chciała przeprosin, zadośćuczynienia (20 tys. zł!) i wycofania napisanych artykułów z internetowej przestrzeni. Z akt wynika, że sąd oparł się na jej zeznaniach, w których pani zapewnia, iż dwie osoby to w istocie jest jedna, ale po sądach ciąga nie p. Kawałka, lecz... pechowego dziennikarza, ponieważ tylko jego adres udało się jej zdobyć...

Tenże jednak jest pewien (bo WIE!), że ma/miał tylko jedno konto na NaszaKlasa. Proponuje nawet zastosowanie wariografu. Zresztą nikt go nie przesłuchał (miał półroczne zwolnienie), zaś wyrok zapadł w połowie grudnia 2009, o czym także go nikt nie poinformował... Dopiero przed kolejną rozprawą (na... korytarzu!) wspaniałomyślny mecenas pisarki ujawnił mu wyrok (zapewne w dobroci mecenaśnego serca) sprzed paru miesięcy. 

Co ciekawe, ani pisarce, ani Temidzie nie przyszło do głowy, aby poszukać owego pana Kawałka. Być może nie jest to łatwe zadanie (może to prawdziwie duży kawał roboty?), ale onże mógłby rzucić snop światła na owo rozdwojenie jaźni sugerowane przez pisarkę. Pani nie jest jednak specjalistką od kryminałów, intryg i psychologicznych rozważań, bowiem specjalizuje się w komputerach i pewnie z nudów postanowiła przejść do historii polskiego sądownictwa w kategorii "Wieloletnie samoośmieszanie się na własne życzenie". Własne, bowiem za żadne skarby nie chce przyjąć do wiadomości prawdy, że dziennikarz na wszystkich forach wymagających rejestracji ma i miał wyłącznie po jednym koncie (może to szokująco dziwne, ale po prostu takie ma zasady i tego zresztą wymagają regulaminy). 

Dziennikarz, po otrzymaniu ostatecznego przesądowego wezwania, w ramach samoobrony napisał kilka aluzyjnych artykułów na temat tej dość dziwnej pary i sąd włączył te artykuły do sprawy, choć przecież owe żądania (przeprosiny i poważna kwota) były wystosowane PRZED ich napisaniem. Dlaczego sąd nie zadał rozsądnego pytania - "to właściwie na jakiej podstawie żądane jest tak duże zadośćuczynienie, skoro większość artykułów krytykujących pisarkę powstało PO przesłaniu żądań?". 

Ponieważ wyrok zapadł już dawno, zatem zdążył się uprawomocnić i para (mecenas i pisarka) namolnie wysyłają dziennikarzowi żądania egzekucji wyroku, bo przecież tam sprecyzowano wyraźnie czarno na białym, że powinien przeprosić i skasować artykuły. Ponieważ pismak nie chce odpowiadać za nie swoje teksty (bo pisał je p. Kawałek), przeto oczywiście nie przeprosi pisarki. Ale wyrok jest prawomocny, zatem sytuacja jest patowa. Apelacja wysłana do pierwszego sądu w połowie maja nie doczekała się odpowiedzi, zaś mecenas twardo chce wykonania wyroku. Jak pogodzić owe dwie nieprzystające do siebie sprawy? 

Na forach większość dyskutantów albo uważa, że dziennikarz kłamie (i wierzą, że miał te dwa konta), albo po prostu są wzorowo wychowanymi obywatelami i uważają, że skoro sąd wydał sprawiedliwy (a są pewni, jak większość ludzi, że sądy są uczciwe) a już prawomocny wyrok, to nie ma tu znaczenia stanowisko strony przegranej, bo to sąd zawsze ma rację. A sąd to w tym przypadku... jeden człowiek, który zapoznał się z całkowicie jednostronnym stanowiskiem pisarki oraz przyjął je (sic!), ale nie przesłuchał dziennikarza (sic!), choć przecież miał całą stertę opisów, cytatów i jego oświadczenie o liczbie kont na NK. 

A teraz to zanosi się na sporą kompromitację i sądownictwa polskiego, i samej pisarki, tudzież mecenasa, bowiem w końcu prawda musi zostać odkryta. I ileż to trudu zadają sobie pisarka z mecenasem... A to doniesienie na policję, a to żądanie 20 tys. zł, a to wniesienie spraw na dwie wokandy, a to wezwania do wykonania wyroku... A dziennikarz oburzony ich tupetem (i dziwnym stanowiskiem sądu) nie pozostaje im dłużny - pisze kolejne artykuły (choćby i ten), bo nie może odczepić się od takich namolnawych rzepów. 

Czytając o bogaczu Alonso i o obrażonych sędziach (wyścigów samochodowych) oraz porównując jego incydent z urażoną polską pisarką, która została opisana (bez danych osobowych, choć chce być traktowana jako osoba publiczna), można jedynie pozazdrościć owemu kierowcy - zbroił stokrotnie więcej, nic nie zapłaci i ma spokój, zaś w Polsce tacy namolniacy jak już sobie coś do łepetyn nakładą i jak się przyrzepią, to latami będą łazić, smęcić, nasyłać komorników i czort wie co jeszcze wymyślą. Bo ubzdurali sobie, że ktoś miał więcej kont i że obrażał intelektualistkę - przecież ta kobieta ośmiesza nie tylko grono polskich pisarzy, ale także programistów. Im więcej czasu upływa od konfliktu, tym większe działa wytacza, włącza do akcji coraz większą rzeszę prawników i w końcu pociągnie za sobą również tę grupę zawodową, która ma coraz bardziej słabnące notowania. I komu pisarka się przysłuży? Temidzie? Prawdzie? Kabaretowi? 

Z pewnością ta sprawa będzie pewną barierą dla innych rodaków, którzy chcieliby opisywać i napiętnować rozmaite przywary, bowiem możliwe, że odstąpią od swego zamysłu. Dla świętego spokoju mogą pomyśleć - jeśli jako obywatel zechcesz opisać czyjeś niewłaściwe zachowanie, które uznałeś za naganne, to licz się z możliwością natrafienia na rzepa, który będzie latami ciągać po sądach wespół ze swoim znajomym prawnikiem. 

PS "Nie miałem zamiaru nikogo obrażać" - powiedział Alonso. Może to jest słowo-klucz? Zatem oświadczam - "Nie miałem zamiaru nikogo obrażać"...

Mirnal
O mnie Mirnal

przyjazny wobec wszystkich sympatycznych ludzi, krytyczny wobec wielu zjawisk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości