Mirnal Mirnal
98
BLOG

Kto w Nadwiślańskim Kraju może bezkarnie krytykować?

Mirnal Mirnal Rozmaitości Obserwuj notkę 21

Czy można ufać naszym niezawisłym sądom? Zwłaszcza najniższych instancyj?

U brzegów Wisły, nasz niezawisły a jednoosobowy sąd, uznał winę dziennikarza, gdy ten opisał wyczyny pewnej, coraz bardziej (za)wziętej, pisarki ujawniając jej inicjały. Pani przekonywała sędziego, że ma tak charakterystyczne inicjały i zajmuje się tak specyficzną działalnością (książki z dziedziny księgowości komputerowej oraz wykłady na znanej nadmorskiej uczelni), że ujawnienie nawet już tylko takich danych godzi w jej dobre (ba, ona jest przekonana, że w świetne) imię, o którym jednak zapomniała, pomawiając człowieka o posiadanie dodatkowego konta, z którego to rzekomo (pod innymi danymi osobowymi) uporczywie i dość nieelegancko ją obrażał.

To na jakiej podstawie prawnej, pod koniec lipca, media zamieściły artykuł pt. „Oszust nabiera ludzi na zmarłą matkę i chorą siostrę”, w którym opisano chłopaka o rzadkim imieniu Ariel, który przekonująco łkając, wyłudza pieniądze, przy tym opowiadając o swojej obłożnie chorej siostrze i o właśnie zmarłej matce (zamiast chorej siostry ma zdrowego brata, zaś matka, dzięki Bogu, ma się dobrze, choć jest rozżalona na synka z oczywistego powodu)? Ponieważ ów Ariel mieszka w Goleniowie (co także podano), przeto jest łatwo identyfikowalny, i co – można podać media o zniesławienie i naruszenie dobrego imienia tego zagubionego chłopca? A może mec. Łokietkowski* zajmie się jego godnością osobistą i wystąpi o zadośćuczynienie w wysokości 20 tys. zł (bo taką ofertę złożył dziennikarzowi w sprawie swojej klientki)? Prawdopodobnie ani Ariel, ani nikt z mediów nie będzie ciągany po sądach, w przeciwieństwie do dziennikarza, który opisał dziwne i godne napiętnowania zachowanie pisarki, która ponadto powinna we właściwy sposób kształtować charakter nauczanych studentów.

Ale ten Ariel to choć skłamał i oszukał! Zatem złamał prawo, lecz cóż można powiedzieć o następnym przykładzie…

Cóż zatem można powiedzieć o policji, o „Gazecie Wyborczej” i o jej dziennikarce? Kilka dni temu, w artykule „Seks w komórce księdza” podano do powszechnej wiadomości, wielce bulwersującą wiadomość – „Paweł L., wikary z parafii pod wezwaniem Chrystusa Króla na Błoniu stał się przestępczym celem nie bez powodu. Duchowny spotykał się z kobietami i uprawiał z nimi seks. - Najczęściej w sutannie - ujawniają policjanci. - Na dodatek uwieczniał te chwile aparatem fotograficznym i telefonami komórkowymi”. Ten ksiądz, choć postępował wielce nieetycznie, padł ofiara szantażystów oraz… władzy (policja, media), która go dokumentnie społeczeństwu zadenuncjowała! Policja nie powinna przekazywać poufnych informacji mediom, choć oczywiście media, uzyskując materiały (ale legalnie!), miałyby prawo opisać to wydarzenie. A przecież formalnie nie jest przestępcą! Aby nie było już żadnych wątpliwości, to podano także nazwisko proboszcza owej parafii, który nic nie wiedział o kłopotach swego wikarego. Jakie odszkodowanie powinien otrzymać wikary za naruszenie jego godności osobistej? Są jakieś propozycje?Ten przypadek powinien być zbadany przez komisję etyki policyjnej i dziennikarskiej!

A pisarka o inicjałach MCh (na znanym portalu występowała pod pełnymi danymi osobowymi) produkowała się w dziedzinie a to przaśnych dowcipów (cały osobny dział jest tam określony jako najdowcipniejszy z wątków), a to poszydziła sobie z przysięgi studenckiej, a to (jak wspomniano) pomówiła faceta o posiadanie paru kont (bo momentami twierdziła, że miał aż… trzy), a to sfałszowała komentarz** wpisując jedno nazwisko zamiast innego automatycznie wstawianego przez system podczas korzystania z opcji „cytuj”. Po ujawnieniu sprawy w internecie i skrytykowaniu, że wychowawczyni młodzieży jednak nie przystoi taki sposób bycia, owa pani prawdopodobnie zarumieniła się, skasowała swój wizerunek z portalu i udała się ze swoim... adwokatem na… policję oraz do paru... sądów z żądaniem zadośćuczynienia (to przecież kilka tysięcy europów!), przeprosin oraz zlikwidowania wszystkich artykułów z przestrzeni internetowej, w których padają jej inicjały i inne dane, które ona odczytuje jako aluzję do jej osoby (i słusznie, bo jednak powinna się bardziej wstydzić, a mniej po sądach wędrować!).

Oczywiście, tego typu artykuły jak ten, będą załączone do sądów, także w ramach apelacyj, aby ukazać prawnikom (adwokatom i sędziom) stosowany w Polsce zakres podawanych wiadomości, bowiem oni jakoś nie mają pojęcia, że dziennikarz ma prawo informować opinię publiczną o bulwersujących czynach rozmaitych osób, w szczególności kapłanów, pisarzy, nauczycieli, urzędników i polityków (p. prawo prasowe).

Procesy z p. MCh najwyraźniej zmierzają w kierunku Sądu Najwyższego i może okazać się, że dopiero ten najważniejszy sąd uzna, że każdy ma prawo omówić dowolny tekst dobrowolnie zamieszczony w internecie przez dowolną osobę, w szczególności, jeśli krytykowana osoba pełni funkcje zaufania publicznego i powinna być wzorem dla innych obywateli. Zamiast niedoświadczonego sędziego, sprawę powinna zaopiniować komisja etyki dziennikarskiej.

Wyobraźmy sobie, że zamiast owej akademickiej nauczycielki, jej wszystkie teksty na NaszejFerajnie* byłyby napisane przez biskupa; przecież afera (i komedia!) byłaby na całego, gdyby udało mu się przekonać jakiegokolwiek adwokata, aby wespół ośmieszali się po sądach, analizując te wszystkie wypowiedzi. Media nie pozostawiłyby suchej nitki na nich i to nie tyle za szokujące teksty duchownego, ile za ich głupotę i pieniactwo przed obliczem Temidy!

PS  W kolejnym interwencyjnym programie „Uwaga”, nielegalnie (bez zgody zainteresowanego) dokonano nagrań z udziałem prof. Lechosława Gapskiego*, który w niedopuszczalny (podobno, wszak nie było jeszcze rozprawy - tak twierdzą ortodoksi) sposób poddawał terapii swe pacjentki. Dziennikarze w sposób niezupełnie etyczny nagrali profesora, ukazując to milionom Polaków. Wśród widzów były tysiące prawników, w tym sędziowie nadwiślańskiego sądu, także apelacyjnego i, jeśli nie są hipokrytami, to muszą jednaką miarą mierzyć dziennikarstwo trójmiejskiego felietonisty i znanych mediów, aby Czytelnik nie uznał, że to, co mogą przekazywać sławne media jest zabronione mniejszym, na przykład portalowi AferyPrawa.com… Jeśli taki fakt zostanie potwierdzony, to prokuratura otrzyma doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez sądy umiejscowione w mieście kojarzonym z zapoczątkowaniem upadku komuny i z likwidacją cenzury.

 * - dane zmienione

** - Fragment zeznań pisarki: „Jeśli chodzi o zarzut fałszerstwa, który stawiał mi pozwany, to wziął się on stąd, że ja wiedząc o tym, że pozwany na portalu NaszaFerajna* publikuje nie tylko pod swoim nazwiskiem, ale także pod fikcyjnymi nazwiskami, m.in. Jacka Kawałka*; którąś z jego wypowiedzi szczególnie dla mnie obraźliwą, która zamieścił pod tym przybranym nazwiskiem, skopiowałam i zamieściłam na NaszejFerajnie*, wpisując jego prawdziwe nazwisko. Ponieważ on do dzisiaj wypiera się tego, aby pod nazwiskiem Kawałek* faktycznie publikował, twierdzi, że dopuściłam się fałszerstwa. Tymczasem użytkownicy NaszejFerajny* są już od dłuższego czasu przekonani, porównując styl i tematykę wypowiedzi, że Kawałek*, to w rzeczywistości pozwany. Nie byłoby to jeszcze dowodem, jednak za którymś razem, pozwany zalogował się jako Kawałek*, a z wypowiedzi wynikało, że wypowiada się pozwany, gdyż odpowiedział na podziękowania za coś, co zrobił właśnie pozwany. Mam wydruk tych wypowiedzi, z których jednoznacznie wynika, że te dwa nazwiska, to w rzeczywistości jedna osoba”.

I tego typu paranoidalne zeznania (a może to nowa Agatha Christie? a, to sorki!) nie powaliły niezawisłego sędziego? Tak szybko i bezkrytycznie dał się przekonać do tej teorii? A może wierzy w UFO i każdą oryginalną teorię "łyknie" bez dokładnego sprawdzenia? A takich ciekawostek jest więcej! Powalający jest natomiast komentarz sądu w tej sprawie – „Pozwany twierdził również, że powódka dopuściła się w stosunku do niego fałszerstwa, błędnie podając treść jego podpisu na forum. Poza okolicznościami wskazanymi powyżej warto jedynie zwrócić uwagę, że to uchybienie powódki stanowiło jedynie jej omyłkę, do czego sama się przyznała, i choćby z tego względu nie może uzasadniać postawienia jej takiego zarzutu, jaki skierował przeciwko niej pozwany”. To prawdziwa perełka i ozdoba najnowszego podręcznika sądowej logiki! Świadome działanie nazwano omyłką! Przecież Beria również stwierdził, że popełniono oszybkę w stosunku do naszych wymordowanych oficerów – i co? Cóż to zmienia? Przecież właśnie chodzi o to, że obie pomyłki spowodowały konkretne następstwa. Gdyby nie owa "pomyłka" pisarki, to nie byłoby bezsensownych procesów! A takich ocen niezawiślaka w Kraju Wiślaka jest więcej!

Mirnal
O mnie Mirnal

przyjazny wobec wszystkich sympatycznych ludzi, krytyczny wobec wielu zjawisk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości