Niemal już pewna rychła zmiana dekoracji na politycznej scanie uczyniła wojskowych nieco rozmowniejszymi i saga o incydentach w jednostce wojskowej latającej z VIPami rozkręca się.
Stosując nazewnictwo wymagane od podwładnych przez Błaszczaka, gdyby któreś z owych zdarzeń zakończyło się tragicznie i od razu znalazło w mediach, PiS mówiłby o zamachu. Wprawdzie z logiki wynikałoby, że sprawcą zamachów miałoby być wojsko Błaszczaka ale logiki nikt u akolitów Kaczyńskiego się nie spodziewa.
Opisane incydenty wydarzyły się w nowo-zakupionych przez wojsko do przewozu VIPów samolotach. W samolocie, również nowym, awaria może się zdarzyć, błąd może popełnić człowiek i kiedy to się kończy tragicznie, często winą usiłują się wzajem obarczyć użytkownik i producent samolotu. Wprawdzie polskie wojsko Błaszczaka w statystykach zawinionych przez siebie katastrof wypadłby źle na tle innych użytkowników tych samolotów, ale różnica polega na czymś znacznie poważniejszym - podczas gdy inni starają się poprawić procedury bezpieczeństwa, w pisowskim wojsku wszystko tłumaczy się zamachem. W sam zamach oczywiście nikt nie wierzy, ale skoro można nim wszystko wytłumaczyć, to zamiast poprawiać przestrzeganie procedur, lekceważy je się coraz bardziej.
A to jest tylko fragment pisowskiego rozumienia świata.
Mam nadzieję, że poza naturalnym w kontekście zmiany dekoracji wzrostem rozmowności wojska, innym powodem zainteresowania Onetu tematem jest zwrócenie uwagi nowej władzy na konieczność rozliczenia kaczystów za Smoleńsk, gdyż jest to część większej całości - po pierwsze wyżej opisanej, po drugie kłamstwem, które doprowadziło Kaczyńskiego do władzy i było jednym z powodów, dla których była właśnie taka.
I - że nowa władza posłucha.
I - że zabierze się za temat mądrzej, niż po katastrofie.