MłodaRP MłodaRP
128
BLOG

Chwała bohaterom, problem pokonanych, przestroga dla wygranych

MłodaRP MłodaRP Rozmaitości Obserwuj notkę 32

Wczoraj jeden znajomy (bardzo młody wiekiem, lat 19) zapytał mnie – czy robię coś, jak to określił, na PW. Po kilkunastu sekundach zrozumiałem, że chodzi mu o powstanie warszawskie. A moja odpowiedź na zadane pytanie brzmiała – nie.
Mieszkam w Warszawie. Jest to moje rodzinne miasto i miejsce na Ziemi. Urodziłem się w 1988 roku. Wypowiem się więc jako przedstawiciel pierwszego pokolenia, które ma okazję żyć w pełni demokratycznej, bezpiecznej, wolnej i dającej realną perspektywę rozwoju Polsce. Nie uzurpuję sobie oczywiście prawa do wypowiadania się w imieniu pokolenia. Nie wypowiadam się nawet w imieniu Stowarzyszenia MłodaRP, któremu szefuje. Wypowiadam się w swoim imieniu.

Zacznijmy od podstaw. Czy wiem kiedy wybuchło i ile trwało powstanie warszawskie? Tak, wybuchło 1 sierpnia 1944 roku i trwało 63 dni. Kapitulowało 2 października. Czy wiem jaki był bilans powstania po stronie polskiej i niemieckiej? Tak, po stronie polskiej straty wyniosły (według różnych szacunków) od 120 do 200 tysięcy ofiar, zniszczonych zostało ponad 80% stolicy Polski, a po stronie Rzeszy straty wyniosły kilka do kilkunastu tysięcy ofiar. Czy wiem wreszcie kto w powstaniu warszawskim zwyciężył? Tak, byli to naziści. Czy odczuwam więc powinność „świętowania” rocznicy wybuchu powstania warszawskiego? Nie. Czy odczuwam powinność oddania hołdu bohaterom tego strasznego wydarzenia? Tak i dlatego też przystanę i skłonię głowę o Godzinie „W”. Jaka mam więc stosunek do powstania warszawskiego? Ambiwalentny.
To ma być krótko i zwięźle. Powstanie warszawskie mnie nie kręci. Dzisiaj jest moda na powstanie. Nie wiem z czego się ona bierze tak do końca, ale nie mam zamiaru jej krytykować. Jeśli ktoś ma ochotę to może świętować powstanie, żyjemy w wolnej Polsce, o której zresztą powstańcy marzyli ruszając do straceńczej walki. Czy żyjemy w tej wolnej Polsce dzięki powstaniu warszawskiemu? I tak, i nie. Z jednej strony bowiem powstanie było ostateczną klęską Armii Krajowej i rządu londyńskiego, nie zmieniło nic w strategicznej sytuacji, nie dało doraźnych korzyści Polsce, a przyniosło w wymiarze politycznym, społecznym i gospodarczym klęskę i spustoszenie. Paradoksalnie więc możnaby stwierdzić, że przyczyniło się do odrodzenia Polski po wojnie w kształcie nie w pełni suwerennym i niedemokratycznym. Natomiast przyniosło pewną wartość, bezcenną. Pozostaje tylko pytanie – na które odpowiedzi chyba nie ma – czy musiało dojść aż do takiej tragedii by Polacy tą przestrogę zrozumieli? Pytanie pozostawiam otwarte, natomiast wartością (przestrogą), o której mówię jest to, że już nigdy po powstaniu nikomu nie przyszło do głowy (tak na serio) organizowanie kolejnego takiego zrywu. Może to właśnie pośrednio dzięki powstaniu warszawskiemu „Solidarność” była taką jaka była. Na to pytanie nie umiem odpowiedzieć, ale sądzę, że wartością naczelną płynącą z powstania warszawskiego jest to, aby nigdy nie walczyć mieczem. Sądzę, że bez powstania opozycja demokratyczna w PRL działałaby wprawdzie podobne jak działała i wszystko potoczyłoby się tak jak się potoczyło, ale chciałbym odnaleźć w powstaniu właśnie taką przestrogę jaką napisałem powyżej. Jednak z samej przestrogi nic nie wynika, bo przecież już przed powstaniem warszawskim Polacy podobnych przestróg mieli wiele. Na szczęście w szeregach opozycji w PRL znaleźli się ludzie mądrzejsi od przywódców rządzących Polską (także wtedy gdy znajdowała się ona pod nazistowską okupacją) kilkadziesiąt lat wcześniej.

Właśnie do przywódców II RP, a potem Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej kieruję mój tytułowy problem pokonanych. Powstańcom należy się chwała i szacunek za to, że poszli jak kamienie na szaniec albo jak konie na rzeź. Natomiast tym, którzy na to pozwolili należy się pytanie – jak mogliście do tego dopuścić? A chciałoby się zapytać – jak mogliście spać spokojnie z tym do czego dopuściliście? Niestety jednak tego już się nie dowiemy…

Jeszcze jedna kwestia pozostaje dla mnie niezrozumiała – dlaczego w Polsce wciąż panuje kult klęski? Dlaczego z taką dumą prawimy o II RP, AK, powstaniu, bohaterskiej walce podczas II wojny światowej kiedy to wszystko kończyło się klęską? A dlaczego natomiast nie potrafimy stworzyć pozytywnej legendy, którą przecież mamy na wyciągnięcie ręki, bo Sierpień’80 był ledwie niecałe 30 lat temu, Jan Paweł II został papieżem odrobinę wcześniej, a Okrągły Stół i wybory czerwcowe, a także dalsza transformacja miały miejsce 20 lat temu, nie wspominając już o wejściu do NATO i Unii Europejskiej, które miały miejsce ledwie kilka lat wstecz. To są sukcesy. To jest pozytywna legenda. Dzisiejsza III RP nie jest państwem idealnym i nie próbuję tego nikomu wmówić, ale jest to taka Polska jakiej jeszcze nigdy nie było – demokratyczna, wolna i bezpieczna, dająca szansę na rozwój młodym ludziom. O taki kraj walczyli powstańcy. Oddaję im w dniu dzisiejszym hołd i dziękuję za ofiarę, którą ponieśli. Ja zapewne nie potrafiłbym walczyć tak jak oni. Powstanie warszawskie nie jest jednak dla mnie wydarzeniem pozytywnym, a więc nie jestem orędownikiem „świętowania” go. Mam swoją bajkę i sądzę, że wielu powstańców cieszy się z tej właśnie bajki.

Marcin Żukowski
 

MłodaRP
O mnie MłodaRP

Naszymi celami są m.in. wspieranie przedsiębiorczości, dialogu oraz aktywności młodych ludzi. Więcej na naszej stronie - www.MlodaRP.org

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości