MMJL MMJL
256
BLOG

Medialna zabawka

MMJL MMJL Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

 

Osoby starające się świadomie podchodzić do serwowanych nam przez media informacji, stanęły w ciągu ostatnich kilku tygodni przed nie lada wyzwaniem, jakim stała się interpretacja niezwykłego wręcz zainteresowania sprawą księdza Lemańskiego. Otóż tak telewizja, jak i gazety i portale internetowe od dłuższego czasu nie ustają w wałkowaniu tematu proboszcza z Jasienicy. Wielu z pewnością pomyślało - mamy sezon ogórkowy, trzeba znaleźć sobie jakąś błahą ciekawostkę do rozmów przy grillu, przy której będzie można się odmóżdżyć przed powrotem nieustanej politycznej wojny na śmierć i życie. A może to kolejny temat zastępczy? Nawet Rafał Ziemkiewicz nazwał ks. Lemańskiego "matką Madzi w sutannie", a więc kolejnym "świecidełkiem" mającym odciągnąć wzrok większości Polaków - niezainteresowanych na co dzień śledzeniem rządowych zagrywek - od maleńkiego niedoszacowania budżetu na zaledwie 24 miliardy, progu oszczędnościowego, spadających sondaży, wyborów na szefa PO itd., albo po prostu nie mających już na to wszystko czasu i siły. Ale właśnie... Czy to na pewno jest taka błaha sprawa? Już daruję sobie opisywanie po raz kolejny napięć pomiędzy ks. Lemańskim a abp Hoserem, licznych insynuacji, pomówień bez sprostowań - o podtekstach seksualnym i antysemickim... Wielokrotnie zrobili to już lepsi ode mnie. Ja chciałbym się skupić na księdzu jako na ofierze.

W Kościele od zawsze byli obecni Judasze. Ludzie znajdujący się wewnątrz Kościoła, jednak działający na jego szkodę, czy to dla własnych korzyści, czy też z innych powodów. Mieliśmy wielu "księży patriotów" - decydujących się na współpracę z bezpieką, często ze strachu o własne życie, mamy przedstawicieli homoherezji trzymających się kurczowo swojej - wyjątkowo szkodliwej - koterii. Jest też wielu świeckich, jak np. będąca świadomie przeciwko Kościołowi Katarzyna Wiśniewska z GW, tak przecież często podkreślająca "ja również jestem katoliczką ALE..." (i tu zwykle następuje cały szereg argumentów, że jednak nią nie jest), czy też sam Prezydent Komorowski, mówiący "jestem za życiem, więc jestem za in vitro" - jak można się domyślać, nie do końca rozumiejący znaczenie swoich słów. Ks. Lemańskiego chyba jednak nie można do nich zaliczyć. Najwyraźniej mamy tu do czynienia ze sztandarowym przykładem kapłana, który za wszelką cenę stara się być "cool". Jest ze wszech miar nowoczesny i też na takiego pozuje, prowadzi bloga, ma też nowoczesne poglądy, a więc siłą rzeczy często w swoich wypowiedziach balansuje na granicy ortodoksji, czasem ją przekraczając. Nie mogło więc dziwić, że wcześniej, czy później zacznie być zapraszany przez mainstream do różnych programów występując w roli miny pułapki na niewygodnego rozmówcę w telewizji. Zasada jest dosyć prosta: chcąc przeforsować, czy też zaszczepić w widzach jakiś punkt widzenia - zwykle dosyć lewicowy (np. finansowanie z budżetu in vitro) - zaprasza się kogoś dokładnie o takich poglądach (najlepiej z tytułem profesorskim), prowadzący oczywiście również nie będzie obiektywny - będzie opowiadał się po "słusznej" stronie, często z większą zaciekłością niż zaproszeni goście, potem dokłada się jakiegoś lewackiego fanatyka (może lepiej nie pojadę po nazwiskach...) oraz świeckiego katolika ściśle trzymającego się nauki KK; a do tego wszystkiego dorzuca się księdza.

No i dyskusja wygląda następująco: najpierw tzw ekspert spokojnym i rzeczowym tonem wykłada incepcjonowany nam pogląd na sprawę np.

(ekspert) - Polska powinna wzorem państw europejskich finansować procedurę in vitro z budżetu państwa. To pozwoli na posiadanie dzieci także niezamożnym parom, które zostały dotknięte problemem bezpłodności.

(prowadzący) - Ale pan mądrze mówi, całkowicie się z panem zgadzam!

(lewak) - Finansowanie in vitro powinno u nas obowiązywać od wielu lat! Teraz za cel należy obrać finansowanie procedury dla par homoseksualnych i transgenderowych. No a przede wszystkim - róbmy hybrydy zwierzęco-ludzkie!

(prowadzący) - Na to jest chyba jeszcze za wcześnie. Polskie społeczeństwo nie jest jeszcze na to gotowe. W końcu nadal dominuje u nas ciemnogród i zaścianek...

(świecki katolik) - Procedura in vitro jest z gruntu niemoralna i powinna być całkowicie zakazana - w jej trakcie giną ludzie! Nie mówiąc już o naruszaniu godności osoby ludzkiej, co dla każdego katolika powinno być to oczywiste!

(prowadzący) - Czy na pewno? O zdanie na ten temat zapytajmy księdza.

(ksiądz) - Ja uważam, że nie można skazywać na cierpienie bezpłodności par, które pragną mieć dzieci, metoda in vitro pozwala nam korzystać dobrodziejstw współczesnej nauki, by skutecznie rozwiązać ten problem itd.

Wygląda ładnie i przekonująco prawda? Prowadzący z góry narzucający kierunek dyskusji, do tego mądrze mówiący ekspert, dalej odrzucamy opinie dwóch ekstremistów i pozostaje nam przyjąć serwowany nam pogląd za słuszny, a tych telewidzów-katolików, którzy mieli jeszcze jakieś wątpliwości, ostatecznie przekona ksiądz, który powie, że w gruncie rzeczy in vitro (czy też cokolwiek innego) jest dobre.

Czy ks. Lemański nie był świadom roli do jakiej go zaprzęgnięto? Nie wiedział, że jest jedynie pionkiem w grze, zasad której najpewniej nie rozgryzł? Niestety na to wygląda. Przez dłuższy czas cieszył się każdym zaproszeniem do telewizji, każdym wywiadem, każdą publikacją swojego tekstu na łamach dużych tytułów. Rozsmakował się w roli medialnego celebryty, zapominając najwyraźniej, że w pierwszej kolejności jest on kapłanem. Nie zauważył też chyba, że jest wykorzystywany. Mainstream gra i będzie grał jego kartą, tak długo jak będzie im wygodnie, a potem o nim zapomni, zgniecie i wyrzuci jak opróżnione jednorazowe opakowanie. Kiedy ksiądz przestanie być potrzebny w ich własnych rozgrywkach, skończy się popularność i poklepywanie po plecach przez "moralne autorytety". A konsekwencje pozostaną. Pomijając kary, które zapewne zostaną na niego nałożone, to przede wszystkim pozostanie odpowiedzialność za mieszanie w głowach całkiem sporej liczbie katolików, którym na tyle brakuje rozeznania we własnej wierze, by być na różne przekłamania odpornym, za sprawianie wrażenia, że istnieje jakiś rozłam w Kościele. A utrata zaufania wiernych? Utrwalenie się w pamięci opinii publicznej jako kłótliwy adwersarz abp Hosera, czy wręcz przeciwnik Kościoła? Czy warto było dla kilku minut rozgłosu? Jeżeli ktoś by się mnie zapytał, co myślę na temat (byłego już) proboszcza z Jasienicy, to odpowiedziałbym, że po prostu mi go szkoda. To smutne, że dał się w to wciągnąć, nabierając się na pochlebstwa zawodowych kadzicieli.

MMJL

MMJL
O mnie MMJL

http://zycietakiejaklubie.blogspot.com https://mmjl65.wixsite.com/mmjlfoto

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo