mobi mobi
247
BLOG

Krajobraz po wyborach- grajdolewo bez zmian

mobi mobi Polityka Obserwuj notkę 7

To były moje pierwsze wybory samorządowe. Podczas tych poprzednich miałam 17 lat i nic do powiedzenia w tej kwestii. Jednak tegoroczne wybory były wyjątkowe- pierwszy raz mój głos miał jakieś znaczenie dla gminy, a przede wszystkim sama kandydowałam do Rady Miasta.

Mieszkam w małej miejscowości na Śląsku, niedaleko Gliwic, liczącej ok. 18 tys mieszkańców. Jest to więc miasto, w którym każdy się dobrze zna. Z roku na rok sytuacja w mieście jest coraz gorsza. Stagnacja, nepotyzm, jak również korupcja. Od 20 lat miastem rządzą ci sami ludzie- bez pomysłów i wizji. Osoby, które na stanowisku są nie po to by coś zrobić dla społeczności lokalnej, ale po to by zwiększyć swoje wpływy w mieście, móc pomyślnie załatwić wiele spraw dla siebie i swoich firm, no i przede wszystkim by za "nicnieróbstwo" dostać nasze pieniądze. Ale to chyba nic nowego- nie sądze, że w innych miastach Polski ludzie robią to z czystej filantropi.

W nie jednym miejscu już byłam, i nie jedno widziała. I zawsze gdy wracałam do swojego miasta widziałam te zmarnowane szanse, zastój w rozwoju i niszczenie. W rozmowach mieszkańcy zawsze narzekali na naszą władzę, że nic nie robią, że kradną, że są do niczego. Szczególnie burmistrz, pan WK był znienawidzony przez mieszkańców. No i w końcu po namowach, wzięłam sprawy w swoje ręce i zdecydowałam się kandydować do rady miasta. Miałam wiele pomysłów, planów do zrealizowania. I cicho liczyłam, że uda mi się coś zmienić. Zwłaszcza kiedy zobaczyłam z kim będę rywalizować w swoim okręgu wyborczym. Pani Ż., która przez ostatnie 4 lata swojej kadencji była bardzo pracowita- udało jej się postawić na naszym osiedlu aż dwie huśtawki! Brawa dla tej pani. Następnie pan Ł. z platfusów, który kilkakrotnie już próbował swoich sił w wyborach. Człowiek związany z policją, a jeszcze wcześniej z milicji, i w przeszłości był zamieszany w aferę narkotykową. Jeśli chodzi o tego kandydata, to wcale mnie nie dziwi, że był na liście PO, bo jaka parta tacy kandydaci. Człowiek, który jeszcze 4 lata temu był skończony politycznie, dziś można powiedzieć, że odniósł sukces, który notabene zawdzięcza tylko i wyłącznie PO. Ale oczywiście dla niego również brawa ode mnie. I ostatni kontrkandydat, pan W. Całkiem młody człowiek, kompletnie nie znany. To małe miasto i każdy się zna, choćby z widzenia, ale tego pana w życiu na oczy nie widziałam. Mimo to, z dwojga złego to ten trzeci był jeszcze w miarę odpowiedni na to stanowisko. W każdym razie moje szanse, jako osoby młodej i energicznej, którą na "osiedlu" każdy zna i ma o niej dobre zdanie ;), były całkiem niezłe.

I tu historia płata figla. Wczoraj plemię przemówiło i wybrało swoją władzę. I cóż się okazało. Przeciętny mieszkanieć mojego kochanego miasta, który na codzień narzekał na burmistrza i jego świtę, miał dosyć tego co się dzieje w Py....wicach, wybrał nową władzę! Burmistrz został ten sam, a i Rada się nie zmieniła. "Stary burmistrz" (chodzą nawet posłuchy, że był TW) zdobył rekordową liczbę głosów 71,91%. W tym miejscu nasuwa się już tylko jeden komentarz, zaczerpnięty z kabaretu TEY; "masy są ciemne".

Nie muszę dodawać, że w moim okręgu wygrała znów pani Ż. I nie musze chyba mówić, że w mieście nic się nie zmieni. Nie ma sensu nawet rozliczać tych ludzi z obietnic, bo ich programy wyborcze zawierały tylko 3 punkty: więcej placów zabaw, nowe miejsca parkingowe i remont dróg! Wogóle ekipa pana burmistrza zabłysła swoim hasłem wyborczym: "bez obietnic robimy to, bo to Twoje Py...wice". Tak moi drodzy w Polsce robi się politykę na szczeblu lokalnym.

Dlaczego przegrałam w moim okręgu, chociaż wielu mówiło, że mam szanse? Już nawet nie fakt, że startowałam z listy PiS, ale to, że wogóle startowałam! Że wychyliłam się z szeregu, że coś chciałam zmienić. Wielu moich znajomych odwróciło się do mnie plecami. Liczyłam na ich poparcie, bo przecież znamy się "od przedszkola", ale w konsekwencji zazdrości, straciłam i głosy, i znajomych. W dodatku ta cała sytuacji wywołana przez 3 muszkieterów z PiS (a w zasadzie 2 muszkieterki i jednego pachołka). Dziękuję wam za spieprzenie 2 kampanii wyborczych.

Nie pytaj się co Polska może zrobić dla ciebie! Zapytaj co ty możesz zrobić dla Polski! Ja zapytałam i dostałam nauczkę. W czasie tych wyborów nauczyłam się jednego- Polacy to dziwny naród (żeby nie powiedzieć głupi). Do narzekania jesteśmy pierwsi, a w podejmowaniu decyzji, zwłaszcza tych politycznych jesteśmy beznadziejni. Niedorośliśmy do demokracji. Trochę ten cały tekst brzmi jak głos żałości po przegranej, ale wierzcie mi, że za 4 lata nie będzie już co naprawiać. Przynajmniej w Py...wicach. Po tych wyborach tylko jedna rzecz mnie pociesza- że w Zabrzu Sekuła zdobył jedynie coś ponad 13% głosów ;] I tym optymistycznym akcentem kończe rozważania wyborcze i zaczynam bacznie przyglądać się działaniom nowej-starej władzy, ale już bez przygotowań do kolejnych wyborów. Nie warto być społecznikiem. Po prostu- nie warto.

 

P.S. Dziękuję wszystkim, którzy oddali na mnie głos :) Całkiem spora ekipa obdarzyła swoim zaufaniem, mnie oraz PiS. Za to Wam dziękuję :] Czas na lepsze Py...wice!

mobi
O mnie mobi

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka