Palestrina2005 Palestrina2005
106
BLOG

Mity euroentuzjastów

Palestrina2005 Palestrina2005 Polityka Obserwuj notkę 8
 

Zwolennicy Traktatu Lizbońskiego i dalszej europejskiej integracji (a w konsekwencji Federacji Europejskiej) starają się zepchnąć każdego krytykującego ten traktat do roli „wroga Unii Europejskiej". Euroentuzjaści zdają się mówić „jesteś z nami lub przeciwko nam", „jeśli nie chcesz Traktatu to jedź na Białoruś", „albo Lizbona albo Władywostok". Tak przeważnie kończą się dyskusje ze zwolennikami Unii. Do tego jeszcze dochodzą określenia typu „ciemnogród", „katoprawica" itd. Jeśli natomiast jakaś społeczność (jak ostatnio w Irlandii, a wcześniej we Francji i Holandii) wypowie się przeciwko dalszej integracji Unii, euroentuzjaści bagatelizują ten fakt, mówiąc o „rasistowskich, ksenofobicznych uprzedzeniach" czy też „niezrozumieniu i zbyt skomplikowanych ideach, których prosty człowiek pojąć nie potrafi". Gdy spojrzeć jednak dokładniej na „argumenty" euroentuzjastów widać, że opierają się one na czarno-białym obrazie świata i wielu mitach, które nijak mają się do rzeczywistości. W tym tekście chciałbym poruszyć kilka najważniejszych mitów euroentuzjastów.

 

Mit 1: Przeciwnicy Traktatu Lizbońskiego to przeciwnicy Unii Europejskiej

Mit ten wynika z założenia, że Unia sama w sobie jest lewicowa i socjalna. Że ideały obecnie rządzących to zarazem podstawy i idee całej Unii Europejskiej. Nic bardziej błędnego. Unia to wolny związek wielu państw i to jest jej charakterystyczną cechą a nie socjalizm i lewica. To, że akurat teraz myślenie socjalne i lewicowe dominuje w Unii, to wynik obecnych układów politycznych. Jednak nie jest powiedziane, że tak będzie zawsze. Partie u władzy się zmieniają, światopoglądy też. Unia nie jest więc tożsama z lewicowością i socjalizmem. Dlatego też, krytyka unijnego socjalizmu, lewicowości, poprawności politycznej, ręcznego sterowania rynkiem nie jest krytyką samej Unii lecz krytyką obecnie rządzących. A krytykujący nie jest automatycznie przeciwnikiem Unii, lecz przeciwnikiem obecnych władz Unii. Euroentuzjaści wkładają wszystkich przeciwników Traktatu do jednego worka - uznając ich za „przeciwników Unii". Rzeczywistość jest natomiast dużo bardziej skomplikowana. Przeciwnicy Traktatu dzielą się na następujące grupy:

  1. Przeciwnicy Unii, chcący jej rozpadu - z różnych powodów. Jedni chcą niezależności politycznej państw, inni boją się globalizmu, jeszcze inni odwrotnie - uważają że jako twór antyliberalny (socjalistyczna gospodarka) Unia powinna się rozpaść.
  2. Zwolennicy obecnego status quo - ludzie ci popierają Unię, lecz uważają, że Unia osiągnęła już wystarczający poziom integracji (strefa wolnego handlu, wspólna waluta, swobodny przepływ ludności i kapitału) i należy się rozwijać w ramach obecnego systemu. Tu także istnieje kilka podgrup: jedni boją się że jakiekolwiek zmiany pozbawią ich „socjalu", inni uważają że dalsza integracja to „sztuka dla sztuki" która tylko zwiększy socjalizm, tymczasem lepiej skoncentrować się na wolnym rynku i ograniczaniu ręcznego sterowania rynkiem, niż na nic nie dającej politycznej integracji. Jeszcze inni uważają, że dalsza integracja niebezpiecznie podkopie ich narodową tożsamość (chcą „Europy Narodów" a nie Superpaństwa), czy też umożliwi przyjęcie nowych państw (np. Turcja), które są dla nich niepożądane. Wszystkie te grupy - to zwolennicy Unii. Ale mówią oni: "STOP. Obecny poziom integracji wystarczy".
  3. Reformatorzy - ludzie, którzy chcą istnienia Unii, ale chcą, aby poszła ona w zupełnie innym kierunku np.- tak jak chce część brytyjskich polityków - aby Uniia była przede wszystkim wielką strafą wolnego handlu, swobodnego przepływu ludności i kapitału. Tak proste sformułowanie Unii i ograniczenie biurokracji pozwoliłoby na szybszy wzrost. Wg nich to co teraz proponuje się w związku z Traktatem to niepotrzebna dalsza komplikacja systemu, który i tak wymaga „wysadzenia w powietrze" i budowy od podstaw.
  4. Zwolennicy integracji, ale integracji innej - jest też grupa ludzi, którzy chcą dalszej integracji, ale nie podobają im się politycy, którzy tą integrację przeprowadzają. Ta grupa przeciwników Traktatu nie miałaby nic przeciw Superpaństwu Europejskiemu, gdyby to superpaństwo było liberalne gospodarczo i/lub pozbawione bezsensownej poprawności politycznej.
  5. Zwolennicy integracji robiący na złość, bo pomija się ich demokratyczny głos - ostatnia grupa przeciwników Traktatu to ci, którzy popierają Traktat, ale nie podoba im się sposób jego wprowadzania - „z wyższością wobec wyborców", „z pogarda dla wyników referendów", „ponad głowami". Nie podoba im się mówienie, że dokument jest świetny, ale „głupi wyborcy go nie rozumieją".

Jak widać, ludzie mogą być przeciw Traktatowi Lizbońskiemu z wielu różnych powodów i większość z nich chce istnienia Unii (nie są przeciwnikami Unii). Nawet ci którzy nie chcą istnienia Unii, wbrew słowom euroentuzjastów nie chcą tu budować „drugiej Białorusi". Jednak nie ma to jak uproszczenia.

 

Mit 2: Traktat jest dobrym dokumentem, długim i skomplikowanym, dlatego zwykli ludzie nie są w stanie pojąć idei w nim zawartych

Jest takie powiedzenie „mądrej głowie dość po słowie, głupiemu nawet poemat nie wystarczy". Inne powiedzenie mówi, że często trzeba więcej się napracować i pomyśleć, żeby napisać tekst krótki, zwięzły i zrozumiały niż długi i niezrozumiały.

Długość Traktatu świadczy o nieudolności jego twórców (są też teorie, że specjalnie jest niezrozumiały aby nikt nie wiedział o co chodzi).

Większość konstytucji narodowych jest krótka i zrozumiała. Dlaczego unijni biurokraci poszli w inną stronę? Pewnie chcieli pogodzić wszystkie interesy i wyszedł prawniczy potworek. Czy długość Traktatu oznacza że jest on bardziej precyzyjny, lepszy niż większość konstytucji innych krajów? Nic z tych rzeczy - długość i niezrozumiałość rodzi pole dla wielu interpretacji i sporów prawnych.

Można więc powiedzieć, że z punktu widzenia prawa Traktat jest bublem...

 

Mit 3: Ludzie głosowali przeciw Traktatowi bo go nie rozumieli

Ja z zasady nie podpisuję dokumentów których nie rozumiem. Dlaczego więc euroentuzjaści dziwią się większości ludzi, że nie chcą zgadzać się na coś czego nie rozumieją?

Jednak wielu wyborców rozumie - Francuzi - mieli dość poprawności politycznej i bali się Turcji w UE, do czego dalsza integracja mogłaby doprowadzić. Holendrzy też mieli dość imigrantów i chcieli mieć nad imigracją choć częściową kontrolę, Irlandczycy nie chcieli płacić wyższego CIT. Wielu wyborców podejmowało bardzo rozsądne i racjonalne decyzje. I nie interesowały ich jakieś bliżej nieznane „ideały europejskie", jakieś bliżej nieokreślone „wspólne dobro" czy strach przed jakimś bliżej nieokreślonym „kryzysem" czy „impasem"...

 

Mit 4: Mała Irlandia decyduje o losach całej UE - to skandal

Euroentuzjasci krytykują fakt, że jeden mały kraj stopuje cały proces ratyfikacji Traktatu. Ale... przecież nie tylko Irlandia była w referendum przeciw. Przeciw głosowała także Francja i Holandia. Właściwie to skandal, że rządy tych krajów po usłyszeniu jasnego „Nie" nie ponowiły referendum, tylko ratyfikują traktat mimo jasnego sprzeciwu obywateli. Jeśli patrzeć by tylko na kraje w których przeprowadzono referendum, to przeciwników Traktatu jest więcej niż zwolenników.

W pozostałych krajach, ludzie po prostu nie mają możliwości wypowiedzenia się.

 

Mit 5: Zwykli ludzie chcą Traktatu

W Polsce raczej nie mam wątpliwości, że ludzie chcą Traktatu. Notowania naszych polityków i zaufanie do nich jest po prostu tak niskie, że ludzie wolą kiepską eurobiurokrację niż nasze rodzime „gwiazdy".

Ale w skali europejskiej gdyby zorganizować referendum wynik byłby niepewny. Brytyjczycy - dobrze się rozwijają i nie potrzebny im niemiecki i francuski socjalizm. Francja, Holandia i Irlandia już raz powiedziały „nie". Włosi strasznie przeklinali po wprowadzeniu euro i nie wiadomo jakby zagłosowali. Niemcy baliby się Turcji w UE. Czesi też ostatnio są dość eurosceptyczni. Część małych krajów (np. Dania i inni) też niekoniecznie byłoby za. Wynik mógłby więc się okazać niespodzianką dla euroentuzjastów.

 

Mit 6: Powstanie „Europa dwóch prędkości" i kto się bardziej nie zintegruje będzie w tej „wolniejszej prędkości"

Euroentuzjaści ostrzegają nas że nieprzyjęcie Traktatu będzie oznaczało powstanie „Europy dwóch prędkości" z „twardym jądrem" tych co się chcą szybciej integrować (Francja, Niemcy, Beneluks, ew. Włochy i Hiszpania). „Twarde jadro" korzystając z integracji będzie się rozwijało szybciej, reszta będzie maruderami.

Tylko problem w tym, że obecnie „twarde jądro" (Niemcy, Francja) rozwija się ślamazarnie (wiadomo - Europa socjalna, biurokracja, dyktat związków zawodowych itd.) a „maruderzy" szybko. A więc przy scenariuszu „Europy dwóch prędkości" najprawdopodobniej okazałoby się, że „większą prędkość" mają mniej zintegrowani, natomiast ci bardziej zintegrowania, bazujący na ideach „Europy Socjalnej" prędkość rozwoju będą mieli niską.

 

Mit 7: Tylko podpisanie Traktatu pozwoli nam skutecznie konkurować na rynkach światowych z USA, Chinami, Indiami itd.

Obecnie ci, którzy chcą ratyfikacji Traktatu, chcą także Europy Socjalnej. Zintegrowana Unia idzie coraz bardziej w stronę socjalizmu. Propozycje zawarte w Karcie Praw Podstawowych narażają kraje podpisujące tą kartę na dyktat związków zawodowych (który w wielu krajach i tak już ma miejsce). Jeśli będziemy szli dalej w kierunku „socjalu", w który pchają nas europejskie „elity", spowoduje to coraz wyższe koszty pracy, brak elastyczności firm i pracowników, spadek inwestycji, mniejszą konkurencyjność firm, a jako skutek wolniejszy wzrost całej UE.

Ponadto biurokracja, system funduszy, dopłat itd. powoduje, że europejskie firmy przeznaczają coraz większe zasoby na wyciąganie pieniędzy z UE zamiast na konkurowanie na rynku. Firmy zamiast zaspokajać potrzeby konsumenta, zaczynają zaspokajać potrzeby eurobiurokratów. Unia w obecnym kształcie niszczy więc przedsiębiorczość. Firmy z innych krajów, nastawione bardziej prokonsumencko niż europejskie firmy (które są nastawione probiurokratycznie), będą wygrywać w konkurencji z Europejczykami.

Fałszywą tezą jest więc, że to brak integracji powoduje, iż UE przegrywa z USA, Chinami czy Indiami w konkurencji światowej. UE przegrywa przez własny socjalizm a nie przez brak integracji.

 

Wnioski

Cóż mogą zrobić euro-realiści aby zbić demagogiczne argumenty i mity jakimi posługują się euroentuzjaści? Przede wszystkim nie bać się wyrażać własnego zdania. Wielu polityków w wielu europejskich krajach po cichu kibicowało Irlandii, lecz przyznać się do tego boją.

Należy krytykować UE i ją zmieniać. Budować koalicję opartą na Brytyjczykach, Irlandczykach i nowych krajach UE walczących o Unię bardziej liberalną gospodarczo. Nawet ludzie w krajach socjalnych (np. Francja) zaczynają powoli dostrzegać, że są na drodze do nikąd. Należy jasno im to uświadomić.

I przede wszystkim należy się sprzeciwić retoryce: „Krytykujesz unijnych socjalistów = jesteś wrogiem Unii Europejskiej".

 

niepoprawny politycznie, miłosnik prawicy i wolności słowa...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka