„W marcu możemy spodziewać się szczegółów dotyczących rządowych planów pomocy w sektorze motoryzacyjnym. Tym razem chodzi o dopłaty dla wszystkich, którzy wymienią stare auto na nowe i bardziej ekologiczne.”
Oczywiście w Unii Europejskiej już od dawna obowiązuje podobny absurd:
„Podobne rozwiązania obowiązują już w kilku krajach zachodniej Europy. W Niemczech kierowcy mogą liczyć nawet na 2500 euro a we Francji na 1000 euro. Dopłaty funkcjonują także w Austrii i Włoszech.”
Bardzo interesujące rozwiązanie:
- najpierw państwo zabiera do budżetu podatki od sprzedaży samochodów w formie akcyzy i VAT
- Następnie z zebranych podatków dopłaca klientom do zakupionych nowych samochodów.
I to wszystko pod płaszczykiem troski o "ekologię"...
Jaki jest w tym sens? Ja nie wiem. Nie można po prostu obniżyć VAT czy akcyzy na samochody? Albo ludziom obniżyć PIT aby mieli więcej pieniędzy i wiecej kupowali w czasach kryzysu?
Jedyny sens jaki widzę w podobnych ustawach to chęć zapewnienia dodatkowych ciepłych posadek w administracji państwowej. Bo podatki ktoś musi zebrać, a dopłaty ktoś musi rozdać. A więc tworzą się nowe miejsca pracy w których politycy mogą zatrudniać swoich synów, córki, siostrzeńców, innych krewnych, przyjaciół itd.
Drugim celem może być chęć pokazania, że „rządy coś robią” i ratują bankrutujące firmy. Tylko po co? Dlaczego podatnicy mają się dokładać do bankrutów?
Mam nadzieję, że brakująca 17 mld zł, których nie może znaleźć Tusk powstrzymają realizację tego głupiego pomysłu, a także innych pomysłów dotowania bankrutów jak choćby dopłaty do kredytów mieszkaniowych, które wprost przełożą się na wyższe ceny mieszkań, a więc które de faco są dotacjami dla deweloperów.
Obniżki podatków zamiast dotowania bankrutów! Oto lepszy pomysł na stymulowanie popytu i walkę z kryzysem.