Z zasady nie czytuję wpisów red. Piotr Śmiłowicza Z Newsweeka, z uwagi na ich stopień nasycenia inwektywami, przekraczający poziom, który jestem skłonny tolerować. Ich anty-PiS-owską jednostronność można jedynie porównać z orientacją erotomanów-gawędziarzy, którym wszystko się kojarzy z jednym. Tym razem zajrzałem jednak do wpisu pana redaktora, a skłonił mnie do tego tytuł: „Ludzie ze smoleńskiego Matrixa”.
To o mnie – pomyślałem – i innych, którzy nie kupują adresowanej do specyficznego segmentu medialnego rynku bajeczek o naciskach, o lądowaniu za wszelką cenę, o błędach pilotów, które w mniemaniu pana Śmiłowicza tworzą rzeczywistość, zaś wszytko inne to pisowski matrix. Autor pisze: „Dlatego to nie jest przypadek, że rodziny PiS-owskich ofiar katastrofy smoleńskiej nie chcą lecieć na pielgrzymkę do Smoleńska z pozostałymi rodzinami. To nie jest przypadek, że posłowie PiS tworzą swój własny zespół do zbadania przyczyn katastrofy, który ma ustalić ich własną, PiS-owską prawdę o tej katastrofie.
To oczywiste, Panie Redaktorze, że to nie przypadek. W tym miejscu akurat się z Panem zgadzam. To nie przypadek, lecz oczywista konsekwencja zaniedbań rządu Donalda Tuska, które stanowią rzeczywistość, a nie imaginacją czy matrix. A rzeczywistość to zbiór faktów i zasady logiki, zgodnie z którymi należy fakty kojarzyć i wyciągać stosowne wnioski.
A jakie fakty z rzeczywistości pan redaktora Śmiłowicza mogłyby uzasadnić impotencję rządu Donalda Tuska w sprawie katastrofy smoleńskiej. Dopóki pan Śmiłowicz ich nie przytoczy, nie powinien pisać o jakimkolwiek matrixie.