Ten filmik już od kilku dni krąży zarówno w necie, jak w telewizji, ale zawsze widziałam go w stanie wskazującym na opuszczenie litościwej kurtyny wstydu.
Dziś pierwszy raz zobaczyłam, jak przewodniczący Trybunału Konstytucyjnego wylatuje z sali sejmowej i – w obecności licznych rozbawionych dziennikarzy - zarzuca sobie kapotę na dostojną, siwą głowę Strażnika Praw.
Przez moment myślałam, że to jakiś nowy materiał. Z przerażeniem szukałam wzrokiem dwóch panów w kominiarkach, którzy zwykli towarzyszyć takim, co własnym odzieniem zasłaniają sobie twarze. A kiedy ich nie znalazłam – tym razem mnie było wstyd.
Dlaczego z przerażeniem i dlaczego było mi wstyd? Bo to mój kraj, choć przez niektórych nazywany jest pogardliwie TYMKRAJEM, bo ten dostojnik jest wybrany przez innych dostojników państwa i mianowany przez prezydenta mojego kraju, jaki by ten prezydent nie był. A także dlatego, że sędzia Rzepliński był niegdyś przyzwoitym człowiekiem.
Ale przyzwoitość nie była cechą pożądaną w cynicznym środowisku Platformy Obywatelskiej. I oto człowiek o pięknym życiorysie, korzystając z zagwarantowanej w Konstytucji bezkarności, postanawia złamać ustawę zasadniczą, której ma strzec. Robi to w interesie partii, której naród pokazuje czerwoną kartkę w wysoko podniesionej dłoni, partii przegrywającej na wszystkich frontach, we wszystkich grupach społecznych, wiekowych, etc, etc.
Jest totalnie bezkarny – i pełną garścią korzysta z tej bezkarności.
Przewodniczący Trybunału Konstytucyjnego, pewien swoich racji i swojej uczciwości, bez względu na jakiekolwiek zarzuty powinien wyjść z tej sali z podniesioną wysoko głową. Powtarzam: jeśli - w swoim mniemaniu – jest niewinny.
Mało co mnie wyprowadza z równowagi. Przez wiele lat wojny politycznej wszyscy widzieliśmy mnóstwo rzeczy nieprawdopodobnych, jak choćby sprowadzone do dna śmieszności lub bezczelnej buty komisje śledcze, których przewodniczący przemawiali do pustych krzeseł – ku uciesze dziennikarskiej braci.
Ale nie mam innego kraju, nawet jeśli dla niektórych jest to TENKRAJ. Dla mnie jest dobrem najwyższym.
Dostojnik mojego kraju, zasłaniający twarz w przestrzeni publicznej, jak zwykły, złapany na gorącym uczynku złodziejaszek – jest dla mnie szokiem. Długo tego obrazu nie zapomnę.