mona mona
608
BLOG

Uważam, że należy rozpędzić ferajnę.

mona mona Polityka Obserwuj notkę 9

Napisałam wczoraj „Skarz mnie Bóg”, za tę złośliwą radość z nieszczęścia Platformy  - i słowo stało się ciałem. Jakoś mi dalej do radości.

Już tak mam: radio, z reguły włączone na „jedynkę”, brzęczy dzień i noc. Nie to, żebym nigdy nie poszukała innych stacji, ale z „jedynką” żyję od zawsze i na ogół jakoś ją trawię. Nie takie, prawda, rzeczy w komunie…

I oto niejaki Przemysław Szubartowicz, prowadzący „Rozmowę dnia” ze Stanisławem Piotrowiczem, „wziął się i wściekł”, czego musiałam wysłuchać. A serio – naprawdę usiłował przeskoczyć niejaką Lewicką w atakowaniu rozmówcy.

http://www.polskieradio.pl/7/129/Artykul/1553155,Stanislaw-Piotrowicz-Trybunal-Konstytucyjny-uznal-ze-w-czerwcu-dokonano-zamachu-na-TK

Nie znajduję słów oburzenia – musiałabym użyć języka sfer „ośmiorniczkowych”. Nie chodzi o różnicę zdań, ale o sposób prowadzenia tej rozmowy, uporczywe przerywanie, narzucanie rozmówcy własnego zdania w kwestii i formie „kiedy prezydent wykona wyrok Trybunału?”. O treść i styl.

Rozumiem, że te gebbelsowskie metody, w których natrętne powtórki ( „3 sędziów legalnie, dwóch nielegalnie”) mają wbić w głowę czerni, że jedyną rację ma najpierw Szubartowicz, a zaraz potem – Trybunał. Atak na ministra z Kancelarii Prezydenta był ewidentny: lekceważenie, podważanie autorytetu.

Godzinę później ten sam Szubartowicz, na ten sam temat prowadził rozmowę z Cezarym Gmyzem i kimś z GW ( sorry, nie czytam, nie zapamiętałam nazwiska). I tę rozmowę prowadził już w zupełnie innym tonie: potrafił słuchać, co się do niego mówi, nie był napastliwy, nie starł się ośmieszyć rozmówcy. Jakoś minęła mu chęć dokopywania.

Powiem jasno: mam nadzieję, że nie tylko Stanisław Piotrowicz odsłucha sobie tę rozmowę, a odsłuchujący pomyślą trochę nad jakością pracy, wykonywanej przez tego dziennikarza. W normalnych warunkach zastanowiłabym się nad konsekwencjami: człowiek ma kredyty, jakieś dzieci, etc, etc, etc.

Ale ktoś tak zwyczajnie głupi nie powinien wykonywać tej roboty. Bo najpierw to sam Szubartowicz powinien zastanowić się nad tymiż konsekwencjami – i opanować emocje. Jeśli nie potrafi, jego strata.

Po prostu – ja Szubertowiczowi płacę. I nie życzę sobie, żeby w publicznym radiu atakował ludzi, z którymi powinien rozmawiać w moim imieniu, w imieniu publisi, która niekoniecznie jest ciekawa opinii Szubartowicza, chciałaby natomiast wysłuchać… no, choćby racji prezydenta w tej sprawie. Opinię wyrobię sobie bez pomocy pyskaczy. I myślę, że inni – wliczając w to stronę wprost przeciwną politycznie, zrobią to samo, niezależnie od jakości tej opinii.

Najkrócej – po samą kokardę mam TAKICH dziennikarzy, którzy psują mi nerwy chamstwem – za moje własne pieniądze.

  

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka