magda rittenhouse magda rittenhouse
49
BLOG

(mało?) przydatna globalizacja

magda rittenhouse magda rittenhouse Polityka Obserwuj notkę 44

Wiek kognitywny – takim sprytnym tytułem opatrzył swoje wczorajsze przemyślenia kolumnista New York Timesa, David Brooks.

Nie dotyczą bynajmniej tworczosci Jeana Piageta, wspόłczesnych badań nad sztuczną inteligencją, ani nawet doniesień z neurologiczno-lingwistycznego pogranicza. Kolumnista Timesa pochylił się kognitywnie nad ... globalizacją.

Czy coś nowego można jeszcze na jej temat napisaċ? No chyba tylko to, że jest troszkę passè. Co niniejszym uczynił właśnie Brooks.

Hektolitry atramentu już przelano i w każdej porządnej bibliotece można znaleźċ setki książek na ten fascynujący i seksowny temat, zauważa kolumnista. Czasem będą to peany, czasem filipiki, ponad wszelką wątpliwośċ jednak, wszyscy autorzy – zarόwno ci przy zdrowych zmysłach jak i pozostali – zgodnym chόrem przekonują, że globalizacja to nadrzędna siła, najważniejsze zjawisko kształtujące naszą wspόłczesnośċ. Pojęcie jest nadzwyczaj pojemne i wygodne:  

Na scenie politycznej όw globalizacyjny paradygmat doprowadził do pojawienia się takiej oto historycznej opowieści: kiedyś istniały państwa narodowe – Stany Zjednoczone czy europejskie potęgi, ktόrych gospodarki były chronione granicami. Dziś kapitał przepływa swobodnie, rozwόj technologii sprawił, że wszyscy mają takie same szanse. Wspόłzawodnictwo jest globalne i bardzo ostre.

Nowi poteżni gracze jak Indie czy Chiny zagrażają amerykańskiej dominacji ze względu na niskie koszty siły roboczej i manipulowanie kursami walut. Wszystko jest dziś produkowane za granicą. Amerykański przemysł podupada, cała reszta gospodarki znalazła się w stanie zagrożenia.

Brooks zauważa, że owa „opowieśċ” to samograj dla politykόw wszelkiej maści, z prawa i z lewa, ktόrzy wykorzystują ją do załatwiania wszelkich możliwych interesόw (prawych oraz lewych!).

Przykładόw nie trzeba daleko szukaċ. W Stanach globalizacyjne wątki pojawiały się ostatnio podczas kampanii przed prawyborami w Pensylwanii. To ogromny stan, ktόry kiedyś świetnie prosperował dzięki tradycyjnemu przemysłowi (węgiel, stal, etc), a w ktόrym dziś o głosy bezrobotnych i sfrustrowanych walkę na śmierċ i życie prowadzili Hillary Clinton i Barack Obama (w konkurencji „niebieskie kołnierzyki” Obama,  po raz kolejny już zresztą, sromotnie przegrał).

Z globalizacyjnego wątku bardzo sprytny użytek robi ostanio Hillary Clinton, ktόra nagle stała się zdecydowaną przeciwniczką NAFTy, porozumienia, na rzecz ktόrego w swoim czasie bardzo energicznie lobbowała (świadczą o tym upublicznione niedawno archiwa dokumentόw z czasόw, gdy była lokatorką Białego Domu).  

Kandydatka Clinton takimi ostatnio przemyśleniami podzieliła się z potencjalnymi wyborcami:  

Przyszła kolej na przemysł stalowy i nikt nie powiedział słowa. Przyszła kolej na przemysł samochodowy i nikt nie powiedział słowa. Przyszła kolej na posady urzędnikόw i  pracownikόw z sektora usług i nikt nie powiedział słowa. I w końcu przyszła kolej na wykształconych pracownikόw, ktόrych funkcje można było oddelegowaċ za granicę i nikt nie powiedział ani słowa.

Ow globalizacyjny paradygmat to bardzo wygodne narzędzie, zauważa Brooks, ktόry (choċ dotychczas raczej Hillary Clinton był przychylny), tym razem na cytacie nie zostawia suchej nitki: 

Odpowiedzialnością za ekonomiczne bolączki można bezkarnie obarczaċ obce kraje. Można udawaċ, że wystarczy przepisaċ kilka umόw handlowych i w ten sposόb zlikwidowaċ powody do niepokoju. Zmiany ekonomiczne i społeczne można wygodnie przedstawiaċ w kontekscie handlowego wspόłzawodnictwa, w ktόrym poszczegόlnym graczom chodzi o zdobycie przewagi nad pozosałymi i w ktόrym politycy są co najwyżej generałami rozgrywającymi bitwy.

Podejście jest – zwłaszcza dla politykόw prowadzących kampanię wyborczą – bardzo wygodne. Jest tylko jeden problem, zauważa Brooks:  globalizacyjny paradygmat  nie wystarczy już, by wyjaśniaċ, co naprawdę dzieje się na świecie. Bo świat nie stoi w miejscu:

Rzeczywiście kapitał przepływa w świecie. Ale, jak zauważa Pankaj Ghemawat z Harvard Business School, 90 procent inwestycji stałych na świecie to inwestycje krajowe. Rozmaite firmy otwierają czesto zakłady za granicą, ale czynią to przede wszystkim po to, by byċ bliżej swoich rynkόw zbytu.

Brooks zauważa także, że όw globalizacyjny paradygmat nie jest rόwnież zbyt pomocny w wyjaśnianiu tego co dzieje się ze światową produkcją. Choċ powszechnie mόwi się o „ucieczce fabryk do trzeciego świata” amerykańska produkcja przemysłowa w ciągu ostatnich dwόch dekad wzrosła. Dzięki rozwjowi technologii jest po prostu bardziej wydajna – właściciele fabryk potrzebują mniej, ale za to lepiej wykształconych pracownikόw. Brooks cytuje Williama Overholda z RAND Corporation, ktόry zauważa, że utrata miejsc pracy nie jest bynajmniej zjawiskiem amerykańskim czy zachodnim: między rokiem 1994 a 2004, w Chinach pracę w przemyśle straciło 25 mln osόb, dziesięċ razy więcej niż w USA.

Najważniejszą siłą napędzającą te zmiany nie jest globalizacja. To rewolucja kwalifikacji. Wkraczamy w znacznie trudniejszy wiek kognitywny. Sukces jest dziś udziałem tych, ktorzy potrafią przyswajaċ, wykorzystywaċ, powiązywaċ ze sobą zdobywane informacje. Ma to miejsce zarόwno w sektorach lokalnych jak i globalnych i jest czymś nieuniknionym, nawet jeśli podarlibyśmy na strzępy wszelkie umowy o wolnym handlu.

Globalizacyjny paradygmat uzmysławia nam wyraźnie, że informacje mogą dziś pokonywaċ 15 000 mil w ciągu kilku sekund. Ale najważniejszy etap owej podrόży to ostatnich kilka centymetrόw – odległośċ miedzy naszymi oczami czy uszami i rozmaitymi rejonami mόzgu. Czy potrafimy tę informację zrozumieċ? Czy posiadamy umiejętności, ktόre pozwolą nam zrobiċ z niej użytek? Czy pewne kulturowe uwarunkowania mogą sprawiċ, że odczytamy ją opatrznie?

Brooks zauważa, że όw globalizacyjny paradygmat sprawia, iż rozwόj ekonomiczny postrzegany jest często jako fragment polityki zagranicznej – jako wielkie wspόłzawodnictwo między narodami czy cywilizacjami. Operujemy abstrakcjami – Chiny czy Indie zrobiły to czy tamto. Tymczasem dziś, w wieku kognitywnym, potrzebne są subtelniejsze, bardziej skomplikowane narzędzia: psychologia, kutlurą, pedagokika – wszystko to, co wspomaga uczenie się.  

Globalizacja i rewolucja kwalifikacji nie są bynajmniej nawzajem sprzecznymi procesami. Wybόr paradygmatu zależy jednak od tego,  na jakie fakty i na jakie rozwiązania położymy nacisk. Politycy, zwłaszcza Demokraci, wydają się byċ zakochani w paradygmacie globalizacyjnym. Tymczasem czas, by już się zeń wyzwoliċ.   

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka