liberalny romantyk liberalny romantyk
230
BLOG

Gdy nie ma o czym pisać.

liberalny romantyk liberalny romantyk Rozmaitości Obserwuj notkę 1

Pierwszy wpis poprzez to nowoczesne medium, wielką moc przekazu posiadające.

Nie, nie martw się mój Drogi Czytelniku, nie będę pisał jak nadęty bufon, wolałbym raczej gombrowiczowsko uwolnić się od formy formy sformalizowania formalnego formalnie.

Przejdźmy zatem do rzeczy: czy pisanie na blogu gdzie istnieje ryzyko, iż nawet jedna osoba nie przeczyta żadnego postu, ma sens? Czy poświęcanie czasu dla wylewania swoich żalów, refleksji, w świecie pochłoniętym konsumeryzmem, ma jakikolwiek sens? Czy w końcu zastanawianie się nad sensem ma sens? Czy nie jest to strata czasu?

Tak idiotyczne pytania można stawiać sobie codziennie, jak widać – przyczyniają się one do owej „straty czasu”. Nie budzą jednak w człowieku nic nowego, zmuszają do siedzenia i drążenia beznadziejnej naiwności leniwego młodzieńca, który sądzi, że i tak „wszystko się jakoś ułoży”. Otóż królu mam dla ciebie przykry komunikat: bez twojej pracy NIC SIĘ NIE UŁOŻY! Zapytasz po co tak krzyczeć, po co, po co, po co, po co…

Rozważając problem prokrastynacji zastanawiam się, czy istniała ona od zawsze, czy dopiero wytworzyła się poprzez dobrobyt, towarzyszący ludziom w krajach wysoko rozwiniętych. Otóż na początek, przypomnijmy kim jest taki prokrastynator – osoba, która posiada patologiczną (uwaga!) tendencję do nieustannego przekładania pewnych czynności na później, ujawniającą się w różnych dziedzinach życia.  Ergo, prokrastynatorem jest zarówno matka zaniedbująca swoje dziecko, jak i student odkładający naukę na ostatnią chwilę. Sami przyznajcie: czy nie jest to współczesna choroba cywilizacyjna?

Przedsmak prokrastynacji można zauważyć w drugim akapicie. Nie jest ona oczywiście w czystej postaci, jednak zawiera z pewnością elementy tej choroby. Otóż prokrastynator zazwyczaj szuka celu w tym co robi, zanim to zrobi. Ktoś mógłby powiedzieć – przecież to normalne. Oczywiście, że normalne. Ale w przypadku, gdy człowiek zastanawia się nad zasadnością zrobienia prania czy pozmywania po obiedzie – zaczynają się kłopoty. Tendencja do odwlekania nie jest wcale procesem prostym. Owszem, jest bardzo powtarzalny: mamy jakieś zadanie do wykonania, nagle pojawia się pięć innych zadań, a chwilę później zauważamy, że właśnie lecą wiadomości, które musimy obejrzeć. Oglądamy wiadomości, spędzając czas po dzienniku, nadal wpatrując się w ekran telewizora. Z tego wszystkiego tracimy sporo czasu. Gdy nagle zrywamy się z fotela, okazuje się, że na połowę zadań nie ma już czasu. Wykonujemy najprostsze z nich(poprzez nasze wieczorne zmęczenie wybieramy właśnie te najprostsze) i obiecujemy sobie, że „to ostatni raz!”. A podświadomość dobrze wie, że wcale nie taki ostatni.

Zadajmy sobie pytanie, ilu dzieł sztuki, książek, idei, wynalazków nie byłoby na świecie, gdyby ich twórcy byli prokrastynatorami? Na pozór jest to banalne pytanie, jednak tak rzadko sobie to uświadamiamy.

Tak więc zachęcam, młodzi przyjaciele, do walki z tą okropną cywilizacyjną chorobą. Pisząc ten artykuł pomagałem de facto sam sobie, bo cały dzisiejszy dzionek uległ sile prokrastynacji…



P.S.
Nie martwcie się, obiecuję że następne wpisy będą miały zabarwienie polityczne!

młody

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości