liberalny romantyk liberalny romantyk
1054
BLOG

Fatalna pycha a badanie wariograficzne.

liberalny romantyk liberalny romantyk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 

Historia, którą poniżej opisuję, pokazuje jak osobiste ambicje czy złe przepisy mogą zniweczyć próbę rzetelnego udowodnienia winy sprawcy przestępstwa. Ludzie kierują się różnymi wartościami, ale też i żądzami – szacunku, pieniędzy, sławy. To właśnie z  ostatnią z nich nie mógł poradzić sobie Leonarde Keeler – człowiek, który znacznie ulepszył pierwszy na świecie wariograf wykonany przez dra Larsona.Leonarde Keeler
Drugiego marca 1932 roku, dwudziestomiesięczny syn Charles’a Lindbergha, pierwszego człowieka, który samotnie przeleciał Atlantyk, został porwany ze swego domu w Hopewell, niedaleko New Jersey w USA. Policja stanowa, pod dowództwem inspektora Normana Schwarzkopfa, w krótkim czasie odnalazła trzyczęściową, wydłużaną drabinę domowej roboty, której użyto by włamać się do pokoju dziecka na pierwszym piętrze domu Lindberghów. Drabina oraz notatka z kwotą okupu, pozostawiona w łóżeczku porwanego dziecka, były jedynymi śladami po sprawcy. Porywacz na karteczce zostawił kwotę okupu – 50 000 USD.

W ciągu następnych tygodni, Lindberghowie otrzymali kilka podobnych notatek. Po miesiącu od porwania, pośrednik Lindbergów – John Condon, 72-letni nauczyciel ze szkołu z Bronxu – zapłacił okup mężczyźnie, który podawał się za Johna. Banknoty te były jednak specjalnie oznaczone przez bank Lindbergha (tzw. gold certificates) i wkrótce miały być wycofane z obiegu. Zapłata została dokonana w nocy na cmentarzu w Bronxie. W zamian mężczyzna przekazał informację, że dziecko ukryte jest na stateczku Nelly w pobliżu wybrzeża Massachusetts. Policja skontrolowała wszystkie statki, ale żadnej Nelly wśród nich nie było. Lindberghowie zostali oszukani.

Dwunastego maja 1932r., dziesięć tygodni po porwaniu, w lesie, w odległości siedmiu kilometrów od domu Lindberghów znaleziono ciało dziecka. Zostało tam porzucone i w niedługim czasie stało się pożywieniem dla leśnej zwierzyny. Prawdopodobną przyczyną zgonu było jednak silne uderzenie w głowę.

Od początku inspektor Schwarzkopf wraz ze swoimi podwładnymi napotykali na rozmaite problemy w śledztwie. Kiedy tylko o porwaniu dowiedziały się media, dom Lindberghów i jego okolice stały się miejscem masowych pielgrzymek, w efekcie czego, potencjalny materiał dowodowy był narażony na zniszczenie. Szczęśliwie dla losów śledztwa, przed rozpowszechnieniem informacji o porwaniu syna znanego lotnika, policjanci zdołali zabezpieczyć ślady samochodu i duży ślad buta pod oknem pokoju, w którym spało dziecko.

Jak miało się okazać, nic nie utrudniło pracy Schwarzkopfowi bardziej niż żądanie Lindbergha, by policja nie podejmowała żadnych kroków zmierzających do aresztowania porywacza, dopóki dziecko nie zostanie oddane. Mimo że Schwarzkopf z ukrycia obserwował przekazanie okupu na cmentarzu, nie mógł zaaresztować odbiorcy okupu. Po odnalezieniu zwłok dziecka, inspektor mógł w końcu zastosować agresywniejsze metody śledztwa. Wiele przesłanek, m. in. znalezienie zwłok niedaleko domu, otwarte okno, brak świadków widzących sprawcę, wskazywało na sprawcę z otoczenia posiadłości Lindberghów. Zatrudniali oni ponad trzydziestoosobową służbę. Schwarzkopf musiał przesłuchać każdą z osób wchodzących w skład tej służby.

14 maja 1932 roku, dwa dni po odnalezieniu zwłok, dr Calvin Goddard, dyrektor Naukowego Laboratorium Wykrywania Zbrodni z Chicago, pojechał do Hopewell by spotkać się z inspektorem Schwarzkopfem. Towarzyszył mu Leonarde Keeler – wspomniany już pionier wariografu. Goddard chciał przekonać Schwarzkopfa do użycia tego urządzenia, by zbadać całą służbę Lindberghów. Inspektor powiedział Keelerowi i Goddardowi, że słyszał o wariografie, ale niezbyt wie jak on właściwie może mu pomóc. Keeler wytłumaczył mu działanie urządzenia i oświadczył, że jest w stanie przeprowadzić badania całej służby. Schwarzkopf wykazał duże zainteresowanie wariografem i obiecał, że jak tylko uzyska zgodę Lindbergha, zacznie przesłuchiwać podejrzanych używając wykrywacza kłamstw. Lindbergh jednak nie wyraził zgody na badanie każdego swojego pracownika, twierdził, że jest to niepotrzebne i szukać sprawcy trzeba gdzie indziej. Temat wariografu został – na pewien czas – porzucony.

Sprawa była nadal nagłaśniana w mediach, a ludzie oczekiwali rozwiązania. Śledztwo Schwarzkopfa trwało już zdecydowanie za długo. Z braku pomysłu na rozwiązanie tej sprawy, inspektor postanowił podjąć kolejną próbę przekonania Lindbergha, że wariograf to jedyny sposób na wykrycie sprawcy. Znany pilot pozostał jednak nieugięty i stwierdził, że nie zmieni swojej decyzji.

18 września 1934 roku policja aresztowała 36-letniego stolarza z Bronxu - Bruno Hauptmanna, niemieckiego imigranta. Cień podejrzenia padł na niego, kiedy płacił za benzynę dziesięciodolarowym banknotem, który był specjalnie oznaczony i powoli wycofywany z obiegu (wspomniany gold certificate). W garażu Hauptmanna znaleziono 14 000$ w takich samych banknotach. Nie było wątpliwości, że pieniądze pochodzą z okupu opłaconego przez Lindbergha – zgadzały się numery identyfikacyjne banknotów.

Hauptmann do końca procesu twierdził, że jest niewinny. Wszystkie dowody świadczyły jednak przeciw niemu – badania grafoskopijne notatek, kawałek z drabiny znaleziony w jego domu, wspomniane banknoty. Sąd stwierdził całkowitą i jednostkową winę Hauptmanna, ława przysięgłych również nie miała wątpliwości co do jego uczestnictwa w tej zbrodni. Orzeknięto karę śmierci. Miesiąc przed wykonaniem kary, Hauptmann napisał list do gubernatora New Jersey – Harolda Hoffmana – prosząc w nim o badanie maszyną uchodzącą za „wykrywacz kłamstw”. Hoffman przystał na tę prośbę i wniósł o odroczenie wykonania wyroku na miesiąc, po czym napisał do Leonarde Keelera, który był ówcześnie najlepszym specjalistą w zakresie wariografów. Jedynym warunkiem poddania badaniu Hauptmanna było zachowanie dyskrecji. Keeler jednak nie potrafił utrzymać sprawy w tajemnicy i tydzień przed planowanym badaniem opowiedział mediom o planie przebadania Hauptmanna swoim urządzeniem. To  zaprzepaściło  możliwość  zbadania  skazanego.
Po wygaśnięciu odroczenia, do gubernatora zgłosił się William Marston – prawnik z Bostonu, a jednocześnie twórca własnego modelu wariografu. Metoda działania jego urządzenia różniła się od metody Keelera, ale i tak wzbudziła zainteresowanie Hoffmana. Razem postanowili jeszcze raz spróbować przebadać Hauptmanna, który przebywał już w celi śmierci. Do tego miejsca dostać się mogła jedynie tylko
rodzina skazanego lub członkowie jego obrony. Pozostałym wyjściem było otrzymanie specjalnego zezwolenia od sędziego przewodniczącego sprawie. Sędzia ten jednak odmówił zezwolenia Marstonowi na wejście do celi Hauptmanna.

3 kwietnia 1936 roku wykonano karę śmierci na niemieckim imigrancie. Hauptmann nigdy nie przyznał się do popełnienia tej zbrodni. Pomimo wielu dowodów wskazujących na jego udział nie możemy z całkowitą pewnością stwierdzić, że działał samodzielnie. To dziwne, że na posesję o powierzchni 200 ha, zamieszkiwaną przez ponad 30 ludzi, między godziną 18 a 20 wjeżdża furgonetka i pozostaje zupełnie niezauważona. Dom przecież był zamieszkany, a postawienie drabiny, wejście przez okno i zejście z tejże drabiny niosąc płaczące, rozbudzone dziecko, pozostało niezauważone. Pozostaje jeszcze kwestia pieniędzy – dlaczego u Hauptmanna znaleziono tylko 1/3 kwoty okupu? Kim był tajemniczy osobnik na cmentarzu, który podawał się za Johna? Czy mógł to być przyjaciel Hauptmanna – John Knoll? Na te pytania nie udzielono odpowiedzi podczas procesu.

Historia ta nie tylko pokazuje niezwykłą śmiałość wymiaru sprawiedliwości, który skazał człowieka na karę śmierci, nie mając całkowitej pewności, co do jego pełnej winy (nie wiadomo przecież, kto zajmował się dzieckiem i kto de facto je zabił).

Jak pokazała dalsza praktyka, wariografy na dobre przyjęły się tylko w sądownictwie Stanów Zjednoczonych i Kanady. W Polsce ekspertyza z badania wariografem nie może stanowić dowodu w postępowaniu sądowym. Do dziś naukowcy spierają się co do skuteczności badania wariograficznego. Warto zaznaczyć, że badanie wariografem nie ma na celu wykrycia prawdomówności podejrzanego, ale ma sprawdzić, czy istnieje związek emocjonalny pomiędzy danym zdarzeniem, a podejrzanym. Pod wpływem zadawanych odpowiedzi, u badanego pojawiają się różne emocje, których odzwierciedleniem są możliwe do zaobserwowania zmiany zachodzące w organizmie. Jak pisze Brunon Hołyst: „w toku badania wariograficznego rejestruje się zmiany oddechu, częstotliwości pulsu i ciśnienia krwi, a także przewodności elektrycznej skóry”(B. Hołyst „Kryminalistyka” 1996, PWN, s. 762-763). Z jednej strony, niewątpliwie działanie wariografu oparte jest na odczuciach zależących od danej osoby, jej wrażliwości i zmysłów. Wykluczonym wydaje się badanie osoby z zaburzeniami psychicznymi, czy nawet z zaburzeniami pamięci – organizm takiej osoby może w ogóle nie zareagować na pytania dotyczące przestępstwa. Z drugiej strony, taka metoda niesie za sobą możliwości, o których ludzie marzą od dawna – stworzenia obiektywnego wskaźnika wspomagającego wykrycie prawdy.

Kończąc i pragnąc pokazać szerszą perspektywę zagadnienia i jego wpływ na dzisiejszą kryminalistykę, odwołam się do jednej z najpopularniejszych spraw związanych z wariografem w ostatnim czasie. We wrześniu 2013 roku 34-letni Chad Dixon został skazany na osiem miesięcy pozbawienia wolności za nauczanie sposobów oszukiwania wariografu. Dixon udzielał indywidualnych lekcji, za które pobierał stosowną opłatę (nawet 1000$ za godzinę). Przykład ten pokazuje, dlaczego sądownictwo wielu państw pozostaje w dalszym ciągu sceptycznie nastawione w stosunku do badań wariografem w postępowaniu procesowym. 

młody

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura