Awantura za awanturą. Czasem w poprzek, czasem wzdłuż dotychczas zarysowanych podziałów. A to żeby go nie chować na Wawelu, a to żeby chować. A to żeby nazwać jego imieniem stadion, a to że lepiej Muzeum PW. A to że za wcześnie weszli do gabinetów, a to że nie. A to że za dużo tej żałoby, a to że za mało. A to że chamstwo jedne za późno mówi dobrze o prezydencie, a to że za mało. Skaczą sobie do oczu, łają się we wszystkich telewizjach, internetach, radiach, gazetach.
Tak jak nie łączył za życia, tak dzieli po śmierci.
Ale największą zgrozę budzi to, że tym razem to nie politycy skaczą tak sobie do oczu.
To naród. Szczuty przez dziennikarzyków, ale naród.
Litości.