naprzod naprzod
285
BLOG

Na Kalisza bym nie liczył

naprzod naprzod Polityka Obserwuj notkę 1

 W 2008 r. na ok. 13 tys. chętnych na aplikację radcowską dostało się 12 proc. Wybuchła dzika afera, a że zaczęła się ostra dyskusja, czy aplikacje w ogóle są potrzebne, więc w roku ubiegłym było już lepiej. W tym roku za to okazuje się, że połowa szkolonych osób może nie zdać na kolejny rok, a przy egzaminach samorząd radcowski łamie prawa aplikantów. Nie kijem go, to pałką – byle ograniczyć potencjalną konkurencję!

Izba ma obowiązek podania miesiąc wcześniej zakresu egzaminu, tego nie robi, a w testach szereg pytań dotyczy tematyki, która nie była poruszana na zajęciach. Same zajęcia też prowadzone są w skandalicznych warunkach, w salach, które nie mogą pomieścić wszystkich słuchaczy, bez prawidłowego nagłośnienia i oświetlenia. To oczywiście dotyczy nie tylko aplikacji radcowskich, ale także wszelkich innych, ze szczególnym uwzględnieniem aplikacji adwokackich, na które dostać się najtrudniej i które niejako „od zawsze” przeżarte były nepotyzmem. I tak na przykład jednego z ostatnich egzaminów z postępowania cywilnego na aplikacjach radcowskich w Warszawie nie zaliczyło 50 proc. zdających, a przed nimi jeszcze kilka egzaminów w tym roku.

Jak donosi jedna z gazet, aplikanci napisali aż 111 skarg do Ministerstwa Sprawiedliwości, z których wynika, że samorząd radcowski nie respektuje przepisów, które sam stanowi! Nic w tym zresztą dziwnego. Korporacje tłumaczą się ogromną liczbą kandydatów i kiepskim poziomem zdających, chętnych na aplikacje jest co roku coraz więcej i na dobrą sprawę nie wiadomo jak z tego wybrnąć.

Sytuacja w zawodach prawniczych zdumiewająco przypomina to, z czym mamy do czynienia a medycynie. I tu i tam istnieją silne korporacje, i tu i tam gra pewną rolę konkurencja zawodowa i tu i tam studia nie gwarantują zatrudnienia i dopiero dodatkowe „praktyki” powodują, że nieopierzony student staje się fachowcem. Jednak o ile pacjent skazany na NFZ ma bardzo ograniczone możliwości wyboru lekarza, to każdy prawnika wybiera sobie sam i jeśli stwierdzi, że ma do czynienia z kiepskim specjalistą zmieni kancelarię i doradcę.

 

Najwyższa pora zlikwidować system aplikacji (do wszystkich zawodów prawniczych), bo służą one wyłącznie obronie interesów członków korporacji! Przykładem najlepszym są adwokaci, ubolewający nad klientami, którzy mogliby być zagrożeni słabą jakością usług, a sami realizują swoje zadania poprzez system „substytucji” i za pomocą aplikantów właśnie. Po likwidacji aplikacji klient będzie mógł wybrać renomowaną kancelarię, lub „młodego-ambitnego”, prokuratury będą sobie same prowadziły potrzebne szkolenia, a zawód sędziego, dostępny po odpowiedniej praktyce zawodowej w adwokaturze lub prokuraturze, wreszcie rzeczywiście stanie się „koroną zawodów prawniczych”.

I jeszcze jedno – kompletnym absurdem jest „aplikacja” w notariatach! W USA, uprawnienia notariusza, bez trudu może uzyskać niemal każdy właściciel sklepu papierniczego (gdzie sprzedaje się też tzw. „papier stemplowy”), bo potwierdzenie woli, czy autentyczności dokumentu, jeśli tylko jest przeprowadzone rzetelnie, wielkich mądrości nie wymaga. Notariuszem powinien móc zostać każdy chętny po studiach prawniczych.

I ciekawe... Postulaty takie, lub bardzo podobne, zgłaszają z reguły partie prawicowe, ubiegające się o miejsce na scenie politycznej. Tak zachowywała się PO, tak zachowywał się PiS, i niestety obu tym partiom ochota do radykalnej reformy minęła z wiekiem. Może już pora, by postulat, którego pierwszym efektem będzie ułatwienie dostępu obywateli do usług prawniczych i radykalne obniżenie ich ceny, wpisała do swych programów lewica?

Choć.... Na Kalisza bym raczej nie liczył...

 

Dratewka

naprzod
O mnie naprzod

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka